Ford Fiesta ST - TEST ekstremalnego hot-hatcha

2013-10-20 0:01

Ford Fiesta ST. Gdyby nie końcówka nazwy to byłby to test poświęcony zwyczajnemu miejskiemu autu. Jednak ST to zapowiedź niezwykłych emocji, nieziemskich przeżyć i przygody czyhającej za każdym rogiem. Już pierwsze spojrzenie może uświadomić kierowcy, że to nie samochód do zwykłego jeżdżenia po bułki. Za kierownicą niewielkiego, ale jakże zadziornego Forda spędziłem cały tydzień i pomimo kilku wad pokochałem go z całego serca. Dlaczego?

Historia narodzin

Historia Fiesty ST zaczyna się niewinnie - produkcja "cywilnej" wersji pierwszej generacji miejskiego auta rozpoczęła się w 1976 roku, a nazwę modelową wywodzącą się z języka hiszpańskiego, wybrał sam Henry Ford. Model okazał się być sukcesem, przez co już w 1979 roku bramy fabryki opuściła milionowa Fiesta. Oczywiście wraz z upływem czasu pojawiały się kolejne generacje pojazdu (obecnie na rynku jest oferowane siódme wcielenie małego Forda), jednak omawianie każdej z nich nie przybliży nas znacząco do testowanego egzemplarza. Z tego powodu przypomnę jedynie te wersje, które najbardziej pasują do omawianego w poniższym tekście obiektu.

Ogólnie rzecz biorąc, historia sportowych Fiest zaczęła się wraz z trzecią generacją modelu, kiedy to do produkcji weszła wersja XR2i oraz odmiana Turbo. To właśnie w tych wariantach kierowcy mogli zaznać najwięcej sportowych emocji, gdyż silniki 1.6 i 1.8 montowane w tych konfiguracjach rozwijały do 130 KM. Dzięki niskiej masie i motorom o stosunkowo dużych mocach, Fiesta XR2i i Fiesta Turbo pozwalały na sporą dozę szaleństw na co dzień. Niestety pomysł na małe, szybkie i zwinne Fordy został porzucony na kilka lat, zaś idea ta została wskrzeszona w szóstym pokoleniu samochodu. Wtedy to też na wzór sportowego kompaktowego Focusa, oficjalnie została użyta nazwa ST, a pod maskę trafił 2-litrowy, wolnossący "benzyniak" rozwijający 150 KM, dzięki czemu przyspieszenie 0-100 km/h wynosiło 8,4 sekundy, zaś wskazówka prędkościomierza zatrzymywała się na 208 km/h.

I tu właśnie dochodzimy do najnowszej odsłony Forda Fiesty ST. Auto trafiło do sprzedaży pod koniec 2012 roku, a w Polsce swój debiut zaliczyło dopiero w bieżącym 2013 r. Co ciekawe, zainteresowanie tym pojazdem przerosło najśmielsze oczekiwania producenta. Autko z czerwonym dopiskiem ST od początku zyskało fanów i stało się hitem, co zmusiło producenta do zwiększenia jego produkcji.

Mały drapieżnik

Ford Fiesta ST nie należy do dużych pojazdów. Z długością 3969 mm, szerokością 1709 mm (bez lusterek) i wysokością równą 1495 mm nie można jej uznać za olbrzyma. I całe szczęście. Niewielkie wymiary sprawiają, że przemieszczanie się po mieście nie stanowi żadnego problemu, a większość kierowców nie traktuje małego Forda poważnie. Za to stylistyka nadwozia może przemówić do rozumu nawet tym osobom, które z motoryzacją nie chcą mieć nic wspólnego.

Patrząc z profilu nie sposób nie dojrzeć dynamizmu auta. Klinowaty kształt, wyraziste przetłoczenia, 17-calowe obręcze o sportowym wzorze (obute w opony w rozmiarze 205/40), masywne progi oraz rozdmuchane nadkola natychmiast nasuwają przechodniom myśl, że to pocisk na czterech kołach. Mi osobiście do gustu przypadła zwartość karoserii - wszystkie przetłoczenia są idealnie wkomponowane, zaś łączenie bryły przodu i tyłu powinno zostać wpisane do podręczników projektowania aut. Całość wygląda jak kawałek wyrzeźbiony przez pęd powietrza, którego żadne siły nie są w stanie rozerwać. Za stylistykę Fiesta ST ma u mnie najwyższą notę.

Przeczytaj też: Ford Focus ST kombi 2.0 EcoBoost - TEST rodzinnej sportówki od SuperAuto24.pl

Przód również nie rozczarowuje fanów agresywnego designu. Olbrzymi wlot powietrza o fakturze plastra miodu z czerwonym logo ST zdominował tę część nadwozia. Auto wygląda zaczepnie, a po zmroku prezentuje się po prostu obłędnie, kipiąc chęcią do "skopania komuś tyłka". Światła narysowano ostrą linią, dolna część zderzaka wystaje, a przetłoczenia na masce i nuta wścieklizny skutecznie wyciągają z osobowości kierowcy wojownika. Tak przynajmniej było w moim przypadku, kiedy to każdego dnia na widok sportowego Forda wpadałem w bojowy nastrój, gotów stawić czoła o wiele mocniejszym pojazdom. Ffotografie Fiesty ST powinny być pokazywane chłopcom w wieku dojrzewania, by wiedzieli jakie auto kupić na początek zabawy z motoryzacją.

Czas na tylną część nadwozia sportowej Fiesty. Cóż, tutaj ST najbardziej przypomina "cywilny" odpowiednik, jednak nie zabrakło też sportowych akcentów. Podwójna końcówka wydechu, masywna lotka nad szybą i zderzak z imitacją dyfuzora pozwolą wyprzedzonym kierowcom na zidentyfikowanie pojazdu. O ile pozostali użytkownicy drogi mają dobry wzrok to zauważą także logo ST. Na to jednak trudno liczyć, zwłaszcza że niewielki Ford potrafi naprawdę szybko jeździć.

Dopasowane wnętrze

Nie ma co ukrywać - Fiesta ST powstała na bazie typowego miejskiego autka, co widać przede wszystkim we wnętrzu. Deska rozdzielcza jest mało awangardowa, ma proste kształty i została wykonana z miękkiego tworzywa. Całość została dobrze przymocowana, dzięki czemu na polskich drogach nie jest ona źródłem niepokojących hałasów. Jedynie spasowanie mogłoby być nieco lepsze, co widać w okolicach schowka przed pasażerem siedzącym z przodu. Pozostałe plastiki są twarde, aczkolwiek przyjemne w dotyku. Jedynie można się przyczepić do czarnego, błyszczącego elementu na którym zgrupowano sterowanie multimediami - jego wadą jest to, że szybko widać na nim ślady po palcach, a czyszczenie powłoki po każdym dotknięciu nie jest przyjemnością.

Analogowe zegary są bardzo czytelne, zaś kierownica dobrze leży w dłoniach. U dołu wolantu umieszczono logo ST, które ma przypominać, że nie jedziemy zwykłą wersją miejskiego modelu. Niestety dodatki w postaci sportowych pedałów, metalowej gałki zmiany biegów i wspomnianego wyżej logo na kierownicy to trochę za mało, by nadać wnętrzu sportowego charakteru. Pod tym względem przestrzeń pasażerska nieco odstaje od wizerunku nadwozia, jako zadziornego samochodu.

Przez masywne fotele przednie miejsca z tyłu nie ma zbyt wiele - na kanapie zasiądą jedynie dzieci, które i tak będą marudzić podczas dłuższej wycieczki. Tę część kabiny lepiej traktować po prostu jako miejsca awaryjne. W aucie najlepiej poczują się dwie dorosłe osoby, które w opozycji do pasażerów z tyłu dostaną trochę wolnej przestrzeni. Bagażnik okazuje się być całkiem spory - 276 litrów pojemności wystarczy na tygodniowe zakupy dla dwojga, a dzięki podwójnej podłodze bagażnika i prostokątnemu kształtowi, upakowanie produktów nie jest wyzwaniem. Po złożeniu powstaje znacznie większa przestrzeń, jednak podłoga niestety nie jest płaska.

Totalną opozycją do tego, co znajdziemy w konwencjonalnej Fieście, są kubełkowe fotele. Te niesamowite "kubły" Recaro według mojej opinii zasługują najbardziej na słowa uznania. Są mięsiste, głębokie, obszerne (dzięki czemu zmieszczą się w nie nawet osoby o większych wymiarach) i świetnie trzymają w zakrętach. Dodatkowo okazują się być niezbyt męczące w długiej podróży, aczkolwiek nie są one wyznacznikiem pojęcia komfortu. Wszak miękkie, klubowe fotele w których można zostać otulonym przez mięciutką gąbkę nie przystawałby do wizerunku Fiesty ST jako hardcore'owego auta.

Dobrze że oparcia foteli po wpuszczeniu podróżnych na tylną kanapę, wracają do punktu, w którym ustawiliśmy je wcześniej. Często w usportowionych samochodach brakuje tej właśnie funkcji i trzeba na nowo dopasowywać ustawienie, a tu zamiast problemu jest przyjemna oszczędność czasu. Znalezienie odpowiedniej pozycji za kierownicą jest banalnie proste, a to za sprawą kolumny kierowniczej regulowanej w dwóch kierunkach oraz szerokim możliwościom ustawienia foteli. Małym mankamentem może być wysokość siedzenia za kierownicą - czasami miałem wrażenie, że przydałoby się usiąść nieco niżej, jednak ja należę do dosyć wysokich osób (188 cm wzrostu) i nie można zapominać, że sportowa Fiesta wciąż pozostaje autem z miejskim rodowodem.

Zobacz także: Ford Ranger Wildtrak 3.2 TDCi 4x4 - TEST dzielnego pick-upa od SuperAuto24.pl

Bogate wyposażenie

W Polsce Ford Fiesta ST jest oferowany w dwóch wersjach wyposażeniowych: ST i ST2. Tańszy wariant już w standardzie jest całkiem nieźle wyposażony, ponieważ oferuje m.in. ABS z EBD (elektroniczny podział hamowania) i EBA (układ wspomagania hamowania awaryjnego), ESC (układ stabilizacji toru jazdy), HSA (asystent ruszania na wzniesieniu), 6 poduszek powietrznych, światła przeciwmgielne, klimatyzację manualną, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka boczne, elektrycznie sterowane szyby, sportowe fotele Recaro, centralny zamek, kierownicę pokrytą skórą i regulowaną w dwóch płaszczyznach, aluminiowe nakładki na pedały i progi, a także radioodtwarzacz CD/MP3 połączony z 6 głośnikami.

Nieznacznie bogatszy wariant ST2 oferuje ponadto klimatyzację automatyczną, komputer pokładowy, podgrzewanie przednich foteli oraz tapicerkę materiałową z elementami ze skóry. Testowany przeze mnie egzemplarz był skonfigurowany w tej właśnie wersji i nie ukrywam, że bardzo przypadł mi do gustu.

Nowe pojęcie równej drogi

Zawieszenie w Fieście ST mogłoby być tematem osobnego tekstu. W porównaniu do standardowego "mieszczucha" zostało ono obniżone o 15 mm oraz uległo radykalnej akcji utrwardzenia. Bardzo radykalnej. Jeżeli do tej pory przy przejeździe przez pasy na przejściu dla pieszych byliście jedynie delikatnie informowani, że je mineliście, to w sportowym Fordzie w tym momencie podskakujecie i nagle uświadamiacie sobie jak grubą warstwę farby położyli drogowcy. Dla innych utrapienie, a dla mnie rewelacja. Dzięki tej sztywności na zakrętach pojazd niemal w ogóle się nie ugina, dzięki czemu łatwo przewidzieć jak auto się zachowa. Oczywiście na codzień takie nastawy mogą być męczące, jednak da się do nich przyzwyczaić, czego nie można powiedzieć o odgłosach pracy elementów podwozia. O ile mniejsze nierówności nie są powodem do przenikania dźwięków do kabiny, o tyle typowo polskie drogi zmuszają kierowcę do stałego wysłuchiwania hałasów dobiegających z okolicy kół. Każda studzienka kanalizacyjna jest głośno sygnalizowana - auć...

Petarda pod maską

W końcu mogę przejść do najlepszej części testu, czyli doznań zza "kółka". Po wpadnięciu w kubełkowy fotel i wciśnięciu przycisku POWER auto ożywa, a z wydechu zaczyna wydobywać się basowy pomruk, świetnie działający na zmysły. Jest on podkręcony tzw. symposerem, który przenosi część dźwięków bezpośrednio z komory jednostki napędowej do kabiny pasażerskiej, ale dźwięk brzmi na tyle naturalnie, że można o tym zapomnieć. Fiesta ST nie została jednak stworzona do stania w miejscu. Jej środowiskiem naturalnym jest szybka jazda.

Pod maskę trafił czterocylindrowy, turbodoładowany silnik benzynowy o pojemności 1.6-litra, który generuje 182 KM (przy 5700 obr./min) oraz 240 Nm (1500-5000 obr./min). Jednostka świetnie pasuje do tego modelu - jest mocna, bardzo elastyczna i dobrze reaguje na wciśnięcie gazu. Jej dziki charakter wciąż zachęca do jazdy na wszystkich obrotach silnika, nawet tych najwyższych. Wraz ze wzrostem obrotów czuć jak auto wpada w coraz większy szał, gdzie jedynym ogranicznikiem jest "odcinka". Co ciekawe, dzięki niemal stale dostępnemu maksymalnemu momentowi obrotowemu, można też się leniwie toczyć po mieście, czyli przy prędkości około 60 km/h swobodnie wrzucić najwyższy bieg. Oczywiście nie jest to ulubiony sposób przemieszczania się Fiesty ST, jednak gdy tylko mocniej wciśniemy gaz, to samochód znów przypomni nam o swoim prawdziwym obliczu. To trochę taki Dr. Jekyll i Mr. Hyde - do pewnego momentu pojazd sunie spokojnie, by za chwilę wpaść w bojową wściekliznę.

Wypada tu wspomnieć o spalaniu. Cóż, ekonomiczna jazda szalonym autem, które wciąż "nakręca" kierowcę na dziką jazdę nie jest wcale taka łatwa. Według moich prób, przy spokojnej jeździe Fiesta ST spala następującą ilość benzyny: miasto 9,4 l/100 km, tryb mieszany 7,6 l/100 km, trasa 4,8 l/100 km. W mieście bardzo trudno jest uzyskać taki wynik, więc najczęściej na wskaźniku pojawi się już wartość powyżej 10 litrów na 100 kilometrów. Co więcej, wynik ten można jeszcze podwyższyć stojąc w korkach, kiedy to z nudów chce się bawić obrotami silnika słuchając basowego grania wydechu i specyficznych charknięć powodowanych gwałtownym odpuszczeniem gazu. Nikt nie mówił, że będzie oszczędnie, aczkolwiek znajomość możliwości pojazdu osładza nieco pobyt na stacji paliw.

Wrażenia z jazdy

Po znalezieniu pustej drogi i wciśnięciu pedału gazu do podłogi rozpętuje się namiastka piekła. Brzmienie ma coś w sobie szalonego, bo uderzając w odległe pole obrotomierza pojawia się odgłos wkurzonej czterocylindrówki. Auto wystrzeliwuje do przodu zachwycając dobrą trakcją, coraz głośniejszy warkot sygnalizuje szybki bieg wskazówki po obrotomierzu, zaś kierowca z każdym metrem zaczyna się uśmiechać coraz szerzej. Po 6,9 sekundy na liczniku pojawia się 100 km/h, a auto wciąż nie traci swojego szalonego tempa. Zmiana przełożenia przy czerwonym polu sprawia, że wraz z wyższym biegiem spektakl zaczyna się od nowa. Całe szczęście, że dzięki precyzyjnej i lekko działającej skrzyni biegów o krótkich skokach lewarka, operacja ta trwa zaledwie ułamek sekundy. Nim się spostrzeżesz jedziesz z prędkością za którą policja chętnie zabrałaby Ci prawo jazdy. Widząc zakręt odruchowo chce się wcisnąć hamulec, jednak nie warto tego robić. Fiesta wpada jak szalona w winkle niemal z dowolną prędkością, a dzięki bardzo sztywnemu zawieszeniu jej zachowanie jest przewidywalne.

Sprawdź również: Nowy Ford Fiesta 1.0 EcoBoost - TEST wersji po liftingu

Przednie koła dosłownie wgryzają się w asfalt, zaś tył posłusznie podąża za przodem. Neutralność prowadzenia jest na bardzo wysokim poziomie, jednak nie ma problemów z zarzucaniem "tyłka" na zakrętach po gwałtownym odjęciu gazu - ten Ford jest do tego stworzony. Byle zakręt lub małe rondo aż prowokują do tego typu ewolucji! Taka jazda tym autem jest absurdalnie łatwa i to pomimo w pełni wyłączonego ESC. Dawno nie jeździłem tak zwinnym wozem, który pozwalałby na szaleńczą jazdę z dziecinną łatwością. W razie problemów z pomocą przyjdzie skuteczny układ hamulcowy.

Co więcej, świetny układ kierowniczy stale pomaga kierowcy zapanować nad autem, zwłaszcza przy "lataniu bokiem". Kierownica pracuje z mięsistym oporem, dobrze dobrane przełożenie układu sprawia, że nie trzeba odrywać rąk od kierownicy, a pomimo elektrycznego wspomagania kierownicy na wolant trafia całkiem sporo informacji o poczynaniach przedniej osi. Inżynierowie wykonali kawał świetnej roboty.

Podsumowanie

Ford Fiesta ST to auto z charakterem - ma w sobie dzikość, agresję i szczyptę szaleństwa. To bezkompromisowy pojazd stworzony w celu dawania frajdy z jazdy. Tym modelem trzeba się przejechać, by się w nim zakochać lub znienawidzić. Myślę, że większość kierowców w których płynie benzyna zamiast krwi, zostanie natychmiast uwiedziona przez zadziorny wygląd, mocny silnik, bardzo sztywne zawieszenie, świetny układ kierowniczy i genialne prowadzenie. Ta wybuchowa mieszanka zdecydowanie do mnie przemawia, przez co jestem w stanie przełknąć w codziennej jeździe hardcore'owy styl małego Forda. Co więcej, cena na tle konkurencji wydaje się być na naprawdę korzystnym poziomie: za wersję ST trzeba zapłacić od 73 500 zł, zaś na ST2 należy wydać równe 78 000 zł. Dla przykładu podam ceny bezpośrdnich rywali: Renault Clio R.S. 200 EDS kosztuje od 89 900 zł, Mini Coopera S można mieć od 100 800 zł, Peugeota 208 GTI od 82 800 zł - przy nich sportowa Fiesta to okazja. Ja już zacząłem zbierać pieniądze.

Ford Fiesta ST - dane techniczne

SILNIK R4 Turbo
Paliwo Benzyna
Pojemność 1596 cm3
Moc maksymalna 182 KM/5700 obr./min
Maks mom. obrotowy 240 Nm/1500-5000 obr./min
Prędkość maksymalna
220 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 6,9 s
Skrzynia biegów Manulana (6 przełożeń)
Napęd przedni
Zbiornik paliwa 42 l
Masa własna
1163 kg
Opony 205/40 R17
Pojemność bagażnika/ po złożeniu kanapy
276 l/ 974 l

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki