- Niedziela, 16 lutego 2025 r.: policja otrzymała zgłoszenie o rannym mężczyźnie w mieszkaniu w Grudziądzu.
- Na miejscu było pięć osób, wśród nich ciężko ranny 37-latek, który zmarł w szpitalu.
- Śledczy ustalili udział dwóch sprawców: 20-letniego Adriana M. i 31-letniego Patryka I.
- W trakcie libacji oskarżyli ofiarę o współpracę z policją.
- Ofiara była bita po twarzy, zamknięta w skrzyni wersalki, a sprawcy skakali po wieko mebla.
- Do wnętrza mebla wlewano łatwopalną ciecz i podpalano ją zapalniczką.
- Oskarżonym grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Była niedziela 16 lutego 2025 roku. Tuż przed godziną 16 któryś z mieszkańców kamienicy przy ul. Kościuszki 48 w Grudziądzu zadzwonił na policję. - Na miejscu patrol zastał pięć osób, wśród których znajdował się ciężko ranny mężczyzna. Policjanci udzielili mu pierwszej pomocy do czasu przybycia załogi pogotowia. Niestety, po przewiezieniu go do szpitala, mężczyzna zmarł - relacjonował wówczas asp. Łukasz Kowalczyk. Ustalono, że w śmiertelnym pobiciu brali udział 20-letni Adrian M. i 31-letni Patryk I. Mężczyźni zostali oskarżeni o pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Szczegóły tej zbrodni są wstrząsające. Adrian i Patryk w trakcie libacji alkoholowej, która miała miejsce w jednym z mieszkań w Grudziądzu, oskarżyli 37-letniego Adama o to, że jest konfidentem policji. - Obaj uderzali go pięściami i nogami w twarz. Kiedy Adam M. upadł na podłogę, otworzyli wersalkę i kazali mu wejść do skrzyni. Wtedy zamknęli wieko i zaczęli po nim skakać. Mówili, że tak kończą konfidenci. Pryskali też do wnętrza, w okolice twarzy, łatwopalną cieczą i podpalali ją zapalniczką. Mężczyzna krzyczał, że się dusi, ale nie reagowali. Gdy go wyciągnęli wreszcie z wersalki, był nieprzytomny - powiedział "Nowościom" Andrzej Walenta, rzecznik Sądu Okręgowego w Toruniu.
Czytaj też: Sylwester i Henryk zginęli na stosie. Umierali w męczarniach. Prokuratura: "Sprawcy czerpali przyjemność"
Adrian M. na etapie śledztwa tylko częściowo przyznał się do winy. Patryk "raz się przyznawał, a kolejnym razem to odwoływał, zasłaniając się utratą pamięci" - powiedział "Nowościom" Andrzej Walenta. Mężczyznom grozi do 15 lat więzienia.