Anonimowy informator przekazał "Gazecie Pomorskiej", że kobieta, która wcześniej pracowała jako fizjoterapeuta w innym szpitalu w Bydgoszczy, została skazana za dosypywanie kolegom i koleżankom z pracy substancji psychotropowych do jedzenia i picia.
- Kobieta została zwolniona z jednego szpitala po tym, jak okazało się, że dosypuje trujące psychotropy do jedzenia i picia współpracownikom. Dostała wyrok karny. Tyle, że znalazła sobie posadkę w drugim szpitalu – cytuje informatora "GP".
Mimo to, znalazła zatrudnienie w Szpitalu Klinicznym im. Emila Warmińskiego Politechniki Bydgoskiej na stanowisku sanitariusza. Informator podkreśla, że według przepisów, osoba karana za przestępstwo przeciwko zdrowiu i życiu nie powinna pracować jako opiekun medyczny.
Oburzenie pracowników i szybka reakcja szpitala
Sprawa wywołała oburzenie wśród pracowników obu szpitali. - Jak to możliwe, żeby ktoś, kto celowo niszczył zdrowie koleżankom i kolegom z pracy w jednym szpitalu, trując ich i będąc za to skazanym, po cichu znajduje sobie posadę w drugim szpitalu?! Przecież ta kobieta ma do czynienia z pacjentami. Nie powinna w ogóle mieć kontaktu z nimi. Czy osoba lub komisja, przyjmująca ją do pracy, zweryfikowała kandydatkę? – pytają zaniepokojeni pracownicy.
Po nagłośnieniu sprawy, szpital zareagował natychmiastowo. Marcin Janczylik, rzecznik prasowy Szpitala Klinicznego im. Warmińskiego Politechniki Bydgoskiej, wyjaśnił, że kobieta nie pracowała jako opiekun medyczny, lecz jako sanitariusz.
- Szpital nie otrzymał treści orzeczenia związanego z toczącym się wobec niej postępowaniem. Ze względu jednak na pozyskaną informację o wyroku skazującym, pani została natychmiastowo odsunięta od pracy, a umowę rozwiązano – informuje rzecznik.
Janczylik dodał, że w momencie zatrudniania kobiety szpital nie miał wiedzy o zarzutach i postępowaniu. Zgodnie z przepisami, stanowisko sanitariusza, w odróżnieniu od opiekuna medycznego, nie jest objęte rejestrem pozwoleń na wykonywanie zawodu.