- 15-letnia Emilia zginęła potrącona przez tramwaj, po tym jak została odepchnięta przez kolegę na przystanku.
- Sąd uznał chłopaka za winnego, ale odstąpił od kary, co wywołało sprzeciw rodziny zmarłej.
- Rodzina Emilii walczy o zbadanie nowego wątku – czy motorniczy jechał zbyt szybko i czy to przyczyniło się do tragedii?
To był zwykły dzień. 18 kwietnia 2024 roku uczniowie VIII Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy wychodzili z lekcji i kierowali się na przystanek przy ul. Fordońskiej, na wysokości ul. Bałtyckiej. Wśród nich była 15-letnia Emilia. Jak ustalono później, dziewczyna została namówiona przez znajomych, by podejść do chłopaka i złapać go znienacka za ramię. Stało się to około godziny 15:30.
Zaskoczony chłopak, obok którego była jego dziewczyna, odruchowo odtrącił Emilię. Nastolatka straciła równowagę i wpadła pod nadjeżdżający tramwaj. Zginęła na miejscu.
Przy ustalaniu przebiegu tragedii kluczowe były nagrania z monitoringu miejskiego oraz zeznania świadków. Sprawą zajął się Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Bydgoszczy. Sąd uznał chłopaka za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci (art. 155 KK), jednak odstąpił od wymierzenia kary, powołując się na jego wiek, nieskazitelną opinię i brak wcześniejszych przejawów demoralizacji.
Rodzice dziewczyny złożyli zażalenie na decyzję sądu. – Niestety wyrok został utrzymany w mocy – mówi Gazecie Wyborczej pani Elżbieta, mama Emilii. Jak dodaje, nie chodziło im o surowe ukaranie chłopaka. – Chcieliśmy pełnego wyjaśnienia tej tragedii – zaznacza.
Rodzina zmarłej licealistki zwraca uwagę na aspekt, który do tej pory nie został dokładnie zbadany – prędkość tramwaju. – Gdyby tramwaj poruszał się przepisowo, może córka by żyła, może miałby czas na reakcję – mówi pani Elżbieta. Powołuje się przy tym na prywatną opinię biegłego z dziedziny rekonstrukcji wypadków. Ekspert, na podstawie nagrania z kamery w tramwaju, ustalił, że motorniczy zbliżając się do przystanku, jechał z prędkością 26 km/h, a w chwili wjazdu na peron – 10 km/h. Według biegłego powinien jechać dwa razy wolniej.
Adwokat rodziny, mec. Krzysztof Olkiewicz, złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez motorniczego. – Chodzi o współprzyczynienie się do wypadku – wyjaśnia. – Mamy prywatną opinię biegłego, który obliczył, że tramwaj mógł jechać z prędkością 26 km/h – dodaje.
Szef Prokuratury Bydgoszcz-Północ, Dariusz Bebyn, przyznał w rozmowie z Gazetą Wyborczą, że ta opinia jest nową okolicznością. – To nowa okoliczność, która może sprawić, że wznowimy postępowanie – zapowiedział.
Piotr Bojar, prezes Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy, początkowo zapewniał, że tramwaj poruszał się przepisowo – z prędkością 20 km/h. Jednak na pytanie dziennikarzy "Wyborczej", z jaką prędkością tramwaj wjeżdżał na peron, odpowiedział: – Nie wiem.
W kolejnym komunikacie MZK potwierdziło, że – na podstawie analizy zapisu rejestratora prędkości tramwaju uczestniczącego w tragicznym wypadku z dnia 18.04.2024, motorniczy w obrębie przystanku poruszał się z prędkością około 25 kilometrów na godzinę.
Tymczasem obowiązująca instrukcja dla służb ruchu MZK mówi jasno, że motorniczowie zobowiązani są do zachowania szczególnej ostrożności przed przystankami i w ich obrębie.
– Z zapisu wideo, którym dysponujemy, wynika, że do tragicznego wypadku doszło bezpośrednio przed nadjeżdżającym pojazdem, a motorniczy nie miał szans uniknąć zdarzenia – informuje MZK.
Jednak rodzina Emilii nie ustaje w walce o wyjaśnienie wszystkich okoliczności tragedii. – Może, gdyby jechał wolniej, to córka nadal by żyła – mówi dziennikarzom mama nastolatki.