Wróciła "bestia" sprzed lat?!

Bestia z Radkowic na wolności! Dlaczego prokuratura wypuściła podejrzanego o pedofilię? Wrócił horror sprzed lat

Andrzej K., 56-letni mężczyzna zatrzymany w Radkowicach (woj. świętokrzyskie) ma być w rzeczywistości "bestią", która po raz kolejny wpadła po latach. Tym razem za sprawą interwencji samozwańczych "łowców pedofili" z grupy ECPU Polska. W trakcie obywatelskiego zatrzymania, jedna z kobiet oglądając relację live w mediach społecznościowych rozpoznała w nim oprawcę sprzed dekad. Mimo tego, prokuratura wypuściła Andrzeja do domu. A kolejne informacje tylko pogarszają sprawę.

Bestia z Radkowic. Andrzej K. miał gwałcić i bić dzieci. Przypadkowo rozpoznały go ofiary sprzed lat! Policja przeszukała dom

Zaczęło się od interwencji "łowców" z ECPU Polska, samozwańczej grupy tropiącej w sieci pedofili, w czwartek 10 listopada w Radkowicach (woj. świętokrzyskie). Według informacji grupy, Andrzej K. (56 l.) od kilku tygodni korespondował z małoletnimi, podstawionymi "wabikami" (w rzeczywistości dorosłymi ludźmi, ale w sieci podającymi się za osoby poniżej 15 roku życia). Z czatów wynika, że Andrzej K. proponował podstawionym dziewczynkom pieniądze i prezenty za seks (np. hulajnogę). Pytał o ich adresy, z zamiarem przyjechania kiedy "rodziców nie będzie w domu". 

Niepokojący zwrot akcji pojawił się, kiedy do grupy "łowców" odezwała się kobieta, która miała rozpoznać Andrzeja K. podczas oglądania relacji live w mediach społecznościowych. Dziś dorosła, przed laty - jak twierdzi - jako dziecko, w wieku 9-lat, zgwałcona przez "bestię z Radkowic". I, przynajmniej według "łowców", nie była jedyna. - Skontaktował się z nami mężczyzna, dziś dorosły. W wieku 10 lat miał zostać przez niego pobity, a jego koleżanka zgwałcona - mówi w rozmowie z SE.pl Alex, jeden z łowców.

Do obywatelskiego zatrzymania wezwano policję z komendy w Kielcach. Wiadomo, że kryminalni przeszukali dom 56-latka. Nieoficjalne informacje sugerują, że mieli tam znaleźć m.in. sformatowane telefony i notatki z... wypisanymi adresami dzieci. Co podkreślają "łowcy", adresami realnych dzieci, nie wabików grupy.

Zobacz też: Kulisy szukania ZAGINIONYCH dzieci! Co robić, gdy znikają bliscy? Wstrząsająca relacja matki!

Dawne ofiary składają oświadczenia po latach. Prokuratura wypuszcza "bestię" z Radkowic. Co na to rzecznik?

Grupa łowców ustaliła, że mężczyzna miał odsiedzieć wyrok zasądzony za gwałt na 9-letnim dziecku. Wyrok miał zapaść w 1988 r., czyli rok przed wydarzeniami, o których opowiadają nowi świadkowie (do gwałtu na kobiecie, która zgłosiła się do grupy łowców miało dojść w 1987 r.). Z tym, że wydarzenia, o których opowiedziała kobieta, nigdy wcześniej nie były zgłoszone, a obecnie - w świetle prawa - są już przedawnione. Pokrzywdzona, w obecności "łowców", złożyła już zeznania. 

Po interwencji z 10 listopada, Andrzej spędził w policyjnym areszcie 48 godzin. Później został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód, gdzie zwolniono go do domu i przydzielono dozór policyjny. Poprosiliśmy o komentarz rzecznika prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniela Prokopowicza.

Domysły zostawiamy na boku. Materiał dowodowy jest taki, że wystarczył na postawienie zarzutu i zastosowanie wolnościowych środków zapobiegawczych. Materiał dowodowy musi być uzupełniony, ponieważ to, co jest, nie jest pełnym mataeriałem dowodowym. Będą zlecone stosowne ekspertyzy, pozyskiwany będzie dodatkowy materiał dowodowy. Podejrzanemu postawiono jeden zarzut, usiłowania seksualnego wykorzystania małoletniego - słyszymy.

Prokurator dodał, że zgromadzony materiał dowodowy będzie opiniowany przez biegłych, "celem ustalenia czy doszło do wypełnienia znamion czynów, które zarzucono, ew. czy mamy do czynienia z kolejnymi przestępstwami". Na tym etapie śledztwa materiały dowodowe nie podlegają ujawnieniu ze względu na dobro dochodzenia.

Andrzej K. z Radkowic dostał dozór. Fundacja ECPU Polska: Łowcy Pedofili walczy o areszt
Sonda
Czy za pedofilię powinno karać się dożywociem?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki