Syberia, Jakucja

i

Autor: Саня.Гром /Wikimedia Commons Mieszkaniec Buska jechał rowerem… przez Syberię! 400 kilometrów i 60 stopni mrozu!

"Przerażająca cisza". Mieszkaniec Buska jechał rowerem… przez Syberię! 400 kilometrów i 60 stopni mrozu!

2020-02-20 9:09

Valerjan Romanovski z Buska-Zdroju dokonał niesamowitego wyczynu! Podróżnik, kolarz i wielokrotny rekordzista księgi Guinnessa powrócił z Syberii, gdzie rowerem przejechał ok. 400 kilometrów w skrajnie trudnych warunkach. Ambitny plan zakładał pokonanie jeszcze większego dystansu, ale ekstremalny mróz, sięgający 60 stopni na minusie, sprawił, że ten cel stał się nierealny.

Ekstremalna wyprawa Valerjana Romanowskiego z Buska-Zdroju rozpoczęła się 26 stycznia. Polski podróżnik wyruszył do Jakucji, zamierzał przejechać 1000 kilometrów rowerem w skrajnych warunkach. Ostatecznie zrealizował mniej niż połowę planu, a przyczynił się do tego siarczysty mróz. Jakucja to wschodnia część Syberii, a tym samym jedno z najzimniejszych miejsc na Ziemi! Najniższa zarejestrowana przez Valerjana Romanovskiego temperatura to minus 64 stopnie!

- Byliśmy przygotowani do tego, że nie będzie łatwo. Też mieliśmy temperaturę sięgającą -60 stopni więc to nas bardzo cieszyło. Bo może niepowodzeniem byłaby taka sytuacja gdybyśmy mieli -30 tylko. I to wiadomo byłaby tragedia dla nas. Więc woleliśmy mieć niższe temperatury i zrobić mniejszy dystans. Pojechaliśmy po to, żeby mieć kontakt z jak największym mrozem. I właśnie to mieliśmy - mówi w rozmowie z radiem RMF Valerjan Romanovski.

Łatwo rzeczywiście nie było. Podczas pięciodniowej wyprawy temperatura w ciągu dnia oscylowała wokół -40 stopni Celsjusza, a w nocy mróz sięgał nawet do -60 stopni! W takich warunkach największym problemem stawał się sprzęt, który nie wytrzymywał obciążeń.

- Trzeba było co chwilę zmieniać rowery, coś przy nich robić, żeby móc jechać dalej - mówił w rozmowie z RMF FM.

Tak niskie temperatury są śmiertelnym ryzykiem dla statystycznych ludzi. Podróżnik z Buska w rozmowie z RMF FM przyznaje jednak, że dla niego nie stanowi to problemu.

- Mój organizm jest już przygotowany do relacji z takimi mrozami. Wiadomo, nigdy nie jechałem w takich temperaturach tak długo, więc mnie zaskoczyło to, że po pierwszej dobie byłem, aż tak zmęczony. Ale sen w tych warunkach sprawia, że na drugi dzień czułem się już częściowo zregenerowany i mogłem jechać dalej.

Wyprawa do Jakucji stała się niezwykłym doświadczeniem dla Valerjana Romanovskiego. Wokół podróżnika cała przestrzeń była skuta lodem, panowała całkowita cisza, w której słychać było jedynie ludzki oddech. W trakcie wyprawy Romanovskiemu towarzyszył instruktor survivalu Piotr Marczewski. który przebył ponad 140 kilometrów pieszo.

"Podczas samotnego snu w tajdze dochodzi odgłos, coś się skrada, to nie jest człowiek. Piotr kurczowo ściska nóż w śpiworze, jest gotowy do walki. Czeka. Tupot nasila się, jest otoczony, coś parska nad głową. Rozpoznaje dźwieki, to konie, które swobodnie spacerują po tajdze. Po kilku dniach spotykam się z Piotrem na trasie, po oczach i bliznach widzimy, że każdy z nas stoczył swoją walkę z sobą i Naturą" - napisał na Facebooku Valerjan Romanovski.

Test wildlife

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki