Nowe doniesienia w sprawie śmiertelnego pobicia pod Wawelem. W tle kłótnia, kobieta i buty za 215 złotych
O tej tragedii pisaliśmy kilka dni temu. Narzeczona śmiertelnie pobitego Marcina P. (+34 l.) błagała o pomoc w ustaleniu szczegółów tego, co wydarzyło się 2 czerwca wieczorem, kiedy mężczyzna został ciężko pobity na pl. Na Groblach, blisko sklepu, w którym pracował. Znaleziono go koło parkingowej windy, był nieprzytomny. 8 czerwca Marcin zmarł w szpitalu. W sprawie pobicia Marcina zatrzymano dwóch mężczyzn, często bywających w sklepie. Co dokładnie wydarzyło się tego feralnego dnia? Pisze o tym dziś "Wirtualna Polska".
Zgodnie ze zeznaniami podejrzanych Marcin P. miał uderzyć jedną z kobiet, a wtedy doszło do bójki
Otóż według ustaleń śledczych, w czerwcowy wieczór Marcin P. spożywał alkohol z dwoma znajomymi – Arturem K. i Łukaszem N. – oraz ich partnerkami. W trakcie spotkania doszło do sprzeczki. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zgodnie ze zeznaniami podejrzanych Marcin P. miał uderzyć jedną z kobiet, a wtedy doszło do bójki. Jak przekazała krakowska prokuratura, Artur K. i Łukasz N. brutalnie pobili Marcina P. – do nieprzytomności. Następnie odebrali mu jeszcze warte 215 złotych buty i zostawili go nieprzytomnego, bez żadnej pomocy. 34-latek trafił do szpitala. Mimo starań lekarzy, zmarł 8 czerwca. Przyczyną śmierci był rozległy krwotok podtwardówkowy – poważny uraz czaszkowo-mózgowy, który według biegłych mógł być konsekwencją wielokrotnych uderzeń w głowę.
Obaj zatrzymani zrzucają winę na siebie nawzajem
Napastnicy zostali zatrzymani dopiero 10 lipca – ponad miesiąc po zdarzeniu. Prokuratura postawiła im zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym oraz rozboju. Jeden z mężczyzn będzie odpowiadał w warunkach recydywy. Obaj zostali tymczasowo aresztowani. Nie brakuje rozbieżności w ich relacjach. Jak podaje "WP", Łukasz N. przyznał się do winy, ale wskazał, że inicjatorem i głównym agresorem był Artur K. Z kolei ten ostatni twierdzi, że to Łukasz działał sam, a on nie brał udziału w pobiciu. Śledczy przesłuchali również partnerki podejrzanych, które – jak wynika z dotychczasowych ustaleń – były świadkami ataku. Żadna z nich nie udzieliła pomocy poszkodowanemu. Jak dotąd nie usłyszały zarzutów.