12-letni Krzyś zginął na pasach. "To pani syn mnie zabił”! Roman J. nie pójdzie siedzieć

2025-05-11 21:31

Zabił 12-letniego Krzysia na pasach. Nie zatrzymał się. Nie spojrzał. Oskarżał. A teraz? Wyjdzie z sądu i wróci do domu. To nie film. To dramat rodziny z Dywit koło Olsztyna. 28 maja 2024 r. Krzyś, uczeń podstawówki, szedł do szkoły. Ubrany, przygotowany, z plecakiem. Zamiast lekcji – śmierć na oznakowanym przejściu. Inni kierowcy się zatrzymali. Roman J. nie. Wjechał z impetem i uderzył chłopca z taką siłą, że zegarek dziecka przeleciał kilkanaście metrów. Siła uderzenia zmiażdżyła ciało. Lekarze byli w szoku.

Olsztyn. Krzysiu zmarł w szpitalu. Dwa tygodnie przed urodzinami

Matka chłopca – Magdalena B. – w sądzie trzymała zakrwawiony plecak syna jak relikwię. Osiwiała w jedną noc. Przez dziewięć miesięcy nie była w stanie pracować.

– Zabrali mi wszystko. On jechał po zakupy, a ja pochowałam dziecko – mówiła, łkając.

Ale najgorsze przyszło później. W bocznej drodze w Tuławkach, niedaleko miejsca wypadku spotkała nieznajomego starszego pana. Gdy powiedziała, że mieszkaniec tej wsi zabił jej dziecko, usłyszała:

– To ja. To pani syn mnie zabił. Mam same kłopoty przez to. Przez niego schudłem 17 kilo! - Tak właśnie Roman J. skomentował śmierć 12-latka. W śledztwie nie przyznawał się do winy. Zrobił to dopiero przed sądem. Milczał. Nawet wtedy, gdy przesłuchiwano matkę. Nie spojrzał. A przeprosił po pytaniu swojego obrońcy. Przed rozprawą... zgłaszał kobietę na policję. Twierdził, że go nęka. Próbował też odzyskać prawo jazdy, ale nie pozwoliła na to mu prokuratura.

Czytaj dalej pod materiałem wideo.

Super Express Google News
Groźna sytuacja w Olsztynie. Wyprzedzał na pasach

"Droga była wąska"

Na sali sądowej mówił, że nic nie widział. Że droga wąska. Że minął się z koparką. Że jeździ od 50 lat i nigdy nie dostał punktów. Po kilku miesiącach rozpraw, sąd wydał wyrok.

– Oskarżony nie zachował ostrożności. Nie obserwował drogi. Nie zatrzymał się, mimo że inne auto to zrobiło - uzasadniał na sali sędzia.

Jednak wyrok był nie taki jak oczekiwała zrozpaczona rodzina. Roman J., za rozjechanie chłopczyka nie pójdzie siedzieć.  Usłyszał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10-letni zakaz prowadzenia i 50 tys. złotych rekompensaty za śmierć dla rodziny Krzysia.

To wszystko. Żadnego aresztu. Żadnej celi. Żadnej kary, która zrównałaby się z tym, co przeżyli rodzice chłopca. W uzasadnieniu sędzia mówił:

– Jeśli chodzi o kwestię ustalenia prędkości (...), to dokładne ustalenie tej wartości w oparciu o dostępny materiał dowodowy nie jest możliwe. W sposób pewny nie można ustalić także szczegółowych przyczyn, dla których oskarżony zaniechał należytej ostrożności i należytej obserwacji drogi. W ocenie Sądu, to rozproszenie uwagi mogło nastąpić wskutek mijania się oskarżonego z jadącą z naprzeciwka koparką. Kara wymierzona oskarżonemu jest adekwatna do stopnia winy oraz stopnia społecznej szkodliwości popełnionego czynu.

Wyrok nie jest prawomocny. Rodzina Krzysia zapewne złoży apelację. Mama chłopca, nie była w stanie rozmawiać z dziennikarzami. Mimo, że od dnia śmierci jej synka minął już prawie rok, to nadal kobieta nie może się po tym pozbierać.

Sonda
Czy jest to odpowiednia kara za śmiertelne potrącenie pieszego?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki