Tragedia na Rajdzie Nyskim. Świadkowie mówią o akcji ratowniczej
Czterej mieszkańcy miejscowości Sucha Kamienica to pierwsze osoby, które ruszyły na ratunek kierowcy i jego pilotowi, uczestnikom wypadku w czasie Rajdu Nyskiego - informuje "Nowa Trybuna Opolska". Do tragedii doszło na odcinku specjalnym, gdy BMW Artura Sękowskiego i Macieja Krzysika wypadło z asfaltowej drogi między Polskim Świętowem a Suchą Kamienicą, po czym uderzyło w drzewo i dachowało, kilkukrotnie koziołkując. W pojeździe wybuchł następnie pożar.
- Biegnąc, widziałem, jak pilot wyczołgał się z płonącego samochodu przez miejsce po tylnej szybie. Wyszedł na asfalt. Jego kombinezon się palił. Kilka razy przekoziołkował po ziemi, co częściowo ugasiło ogień. Odciągnęliśmy go w bezpieczne miejsce i dogasiliśmy rękami resztę ognia na kombinezonie. Pilot krzyczał z bólu i wołał: Co z Arturem, ratujcie Artura! - relacjonuje jeden z czterech mężczyzn, którego cytuje "Nowa Trybuna Opolska".
Życia kierowcy BMW nie udało się ostatecznie uratować, natomiast jego pilot odniósł ciężkie obrażenia ciała i trafił do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Ogromny smutek… W trakcie rajdu samochodowego zginął nasz Artur Sękowski - dobry człowiek, którego pasją były rajdy samochodowe. Wyrazy współczucia dla bliskich i przyjaciół. Niech Artur spoczywa w pokoju. Jego pilot Maciek Krzysik potrzebuje naszego wsparcia i modlitwy… Maćku wracaj do zdrowia, do rodziny i do nas… - napisał na swoim profilu facebookowym burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz.
Śledztwo ws. tragedii podczas Rajdu Nyskiego wszczęła prokuratura, która będzie sprawdzać m.in. stan zabezpieczenia trasy rajdu, jak również stan techniczny pojazdu, który uległ wypadkowi.