W czasie spektaklu także widzowie grają gości weselnych.

i

Autor: Greg Noo-Wak/materiały Teatru Nowego w Poznaniu W czasie spektaklu także widzowie "grają" gości weselnych.

„Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk” – Wsi niespokojna, wsi przerażająca [RECENZJA]

2017-04-02 18:35

Spektakl Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Nowym zaczyna się wesoło i gwarnie z muzyką disco polo w tle. Kto jednak liczy, że czeka go miły i przyjemny wieczór w teatrze, srogo się przeliczy – „Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk” to sztuka wbijająca się w mózg w sposób podobny do filmów Wojciecha Smarzowskiego.

Spektakl „Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk” zaczyna się dla widza już w momencie, gdy przekroczy wejście do foyer Teatru Nowego. Aktorzy grający weselników już tutaj witają się z nim, jak z dawno nie widzianym kuzynem, zapraszając na wesele. Wszyscy są ucharakteryzowani w mocno kiczowaty sposób, a w tle słychać disco polo. Widz rzeczywiście ma prawo poczuć się jak na przaśnym weselu w małym miasteczku w latach 90, zwłaszcza, że nawet na widowni pomiędzy fotelami stoją stoły z wódką i oranżadą.

Można by się spodziewać, że spektakl będzie jakąś komedyjką wyśmiewającą kiczowatość polskich wesel i towarzyszących im obyczajów, ale nic podobnego. „Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk” to spektakl o tym, co w ludziach najgorsze – o nienawiści, przemocy i pogardzie. Wesele Zuni i Siutka to tylko okazja do spotkania wszystkich mieszkańców wsi, w czasie której poznajemy przerażające historie, jakie kryją się za każdą z głównych postaci.

Już niejako na „dzień dobry” poznajemy historię Rycia – brata panny młodej, którego bestialsko zamordowano, rozczłonkowując jego ciało i wtykając w usta własne genitalia. Obrazująca to jedna z pierwszych scen spektaklu, nie pozostawia u widza wątpliwości, że nie ma mowy o lekkim i przyjemnym wieczorze w teatrze.

Tu nie będzie słodko

Każdy z bohaterów okazuje się mieć własne tajemnice - okrutne, brudne i złe. Skojarzenie z innym „Weselem” – filmem Wojciecha Smarzowskiego – nasuwa się samo, chociaż jak dla mnie film był jednak znacznie lżejszy, skala doznań dla widza nasuwa skojarzenia raczej z jego innymi filmami – „Domem złym” i „Wołyniem”.

Jakby tego było mało, spektakl trwa blisko cztery godziny, co staje się dla widza dodatkowym obciążeniem psychicznym – pod koniec aż trudno usiedzieć w fotelu, ale właśnie o to chodziło reżyserce – nie oszczędzać widza, ale dodatkowo rozdrapywać świeże rany zadawane kolejnymi scenami.

To wszystko sprawia, że „Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk” jest spektaklem ciężkim w odbiorze, ale tym bardziej wymownym – mocne wrażenia zostają w widzu na długo.  

Na szczęście Agata Duda-Gracz bardzo umiejętnie balansuje serwowanymi bodźcami, co jakiś czas przypominając widzowi, że to przecież wesele, więc nie brakuje oczepin i „pociągu”, w który włącza się wszystkich widzów. Nawet gdy formalnie zaczyna się przerwa, aktorzy ani na moment nie wychodzą ze swoich ról. Wspólnie z widzami schodzą do foyer i dalej rozmawiają z nimi, jak z innymi gośćmi weselnymi.

Wspaniała scenografia

Spektakl pod względem scenografii i choreografii to absolutne mistrzostwo świata. Chociaż główna akcja dzieje się na weselu, historie bohaterów poznajemy z pojawiających się co kilka minut retrospekcji. Na scenie zostało to rozwiązane w tak znakomity sposób, że widz ani przez moment nie ma problemu  z rozróżnieniem obu płaszczyzn czasowych. Chociaż scenografia to właściwie głównie stoły weselne, ich przestawienie w ciągu kilku sekund wystarcza do zaaranżowania zupełnie nowego miejsca akcji.

Wielkie wrażenie robią też oczywiście aktorzy. Największe chyba Anna Mierzwa w roli Widzącej, niewidomej dziewczyny, której boi się cała wieś, przypisując jej diabelskie moce. Zaskakuje Mariusz Zaniewski w roli pana Ładysia – ucharakteryzowany i grający w sposób tak bardzo odmienny od zwykle kreowanych przez siebie postaci, że wręcz trudno go rozpoznać.

Wesele we wsi Kamyk a sprawa połaniecka

Dawno nie miałem okazji oglądać w Teatrze Nowym tak mocnego spektaklu. Wszystkim, którzy zamierzają się na niego wybrać, polecam jednak odpowiednio się do niego przygotować psychicznie – to nie jest sztuka, na którą można wpaść pomiędzy wizytą u znajomych a kolacją. Lepiej wcześniej dobrze wypocząć, aby do teatru przyjść z „czystą” głową – spektakl bardzo szybko Wam w niej nabałagani.

Na dodatek, kto po wyjściu z teatru, będzie próbował uspokoić nerwy wmawiając sobie, że przecież to był tylko spektakl, powinien wiedzieć, że został on oparty na autentycznej historii, jaka w 1976 r. wydarzyła się we wsi Zrębin, gdzie zamordowano troje osób i chociaż zbrodnię widziało 30 mieszkańców wsi, nikt nie próbował powstrzymać zabójców. Kulisy zbrodni nazywanej „sprawą połaniecką” opisał w swoim reportażu pt. „Nie oświadczam się” Wiesław Łuka.

Agata Duda-Gracz "Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk"

Reżyseria, scenografia, kostiumy: Agata Duda-Gracz.
Muzyka: Jakub Ostaszewski.
Ruch sceniczny: Tomasz Wesołowski.
Reżyseria świateł: Katarzyna Łuszczyk.
Asystenci reżysera: Dagmara Olewińska, Natasza Sołtanowicz, Syliwa Gola, Maciej Hanusek.
Asystentki scenografki: Alicja Trzcińska, Aleksandra Kołodziejska.
Inspicjent: Hanna Kujawiak.

Grają: Dorota Abbe, Bożenka Borowska-Kropielnicka, Gabriela Frycz, Karolona Głąb, Małgorzata Łodej-Stachowiak, Edyta Łukaszewska, Anna Mierzwa/Agnieszka Różańska, Julia Rybakowska, Maria Rybarczyk, Marta Szumieł, Łukasz Chruszcz/Łukasz Schmidt, Radosław Elis, Michał Kocurek, Mateusz Ławrynowicz, Szymon Mysłakowski, Andrzej Niemyt, Bartosz Nowicki, Ildefons Stachowiak, Mariusz Zaniewski.

Premiera: 25 marca 2017 r. w Teatrze Nowym w Poznaniu.
Czas trwania: 210 minut (1 przerwa).
Ceny biletów: 65 zł (normalne), 40 zł (ulgowe).

Czytaj też: „Na obraz i podobieństwo swoje” w Teatrze Nowym - pomysł, który utonął w chaosie [RECENZJA]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki