Miał być ślub, a był pogrzeb! 35-letni Konrad zmarł 14 godzin przed uroczystością

i

Autor: archiwum rodzinne, pixabay.com

łzy same cisną się do oczu

Miał być ślub, a był pogrzeb! 35-letni Konrad zmarł 14 godzin przed uroczystością

2024-02-03 15:10

Życie potrafi pisać najsmutniejsze scenariusze. Klaudia Molska ze Strzałkowa (powiat słupecki) zamiast włożyć ukochanemu obrączkę na palec, musiała go pochować. Jej narzeczony - Konrad Wojtkowiak (+35 l.) - dostał wylewu na 14 godzin przed ślubem! Miesiąc później kobieta urodziła ich córeczkę Łucję. Dziewczynka chodzi już do żłobka i właśnie zaczęła pytać, gdzie jest jej tata…

Historia tej miłości jest piękna i dramatyczna jednocześnie. Gdy Klaudia i Konrad na siebie spojrzeli, od razu się w sobie zakochali. Rozumieli się bez słów i tylko ze sobą chcieli już być. - Zamieszkaliśmy ze sobą po dwóch miesiąc znajomości. To było spełnienie naszych najśmielszych oczekiwań - opowiada pani Klaudia i dodaje, że gdy para dowiedziała się o ciąży, byli najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem. - Konrad oświadczył się i postanowiliśmy wziąć skromny ślub pod koniec grudnia 2021 roku - mówi.

Niestety, w grudniu 2021 roku, na krótko przed weselem, wydarzyło się coś nieprzewidywalnego! Mężczyzna, w trakcie odwiedzin u sąsiada, zemdlał. Okazało się, że Konrad dostał wylewu na 14 godzin przed własnym ślubem. Lekarze walczyli o 35-latka kilkadziesiąt godzin. Niestety bezskutecznie… Pani Klaudia zamiast zostać panną młodą, została wdową. Miesiąc później urodziła córeczkę Łucję. - Łucja to prawdziwa wojowniczka - mówi pani Klaudia, która teraz pragnie dać swojej córeczce wszystko, co najlepsze.

Dziewczynka poszła już do żłobka i właśnie zaczęła dopytywać o tatę. - Pierwszy raz zapytała się, gdzie jest tata, gdy miała 1,5 roku. To był czas, gdzie chodziła już do żłobka, a my akurat byłyśmy u znajomych - opowiada pani Klaudia. Tam dwie małe dziewczynki przychodziły z zabawkami do swojego taty i wołały „tato, tato”. - Moja Łucja patrzyła i widziałam, że dużo myśli. Wymknęło jej się nawet do tego znajomego „tata”, ale ja nie musiałam nic sama mówić ani jej poprawiać. To mądra dziewczynka i sama wiedziała, że coś tu jest nie tak. Spuściła głowę i myślała - mówi pani Klaudia.

Po powrocie do domu, Łucja cały czas myślała… - Widziałam po jej zachowaniu, że gryzie tę „zagadkę” i tak dwa dni później, gdy wróciła ze żłobka, zapytała, gdzie jest tata? - ze wzruszeniem opowiada pani Klaudia. Odpowiedź dla kobiety była jednak bardzo naturalna. - Opowiedziałam jej historię, że jej tata jest superbohaterem, który teraz pomaga całemu światu i nie może wrócić do domu, ale pamięta o niej i bardzo ją kocha. Łzy mi leciały po policzkach. Łucja nie pytała dalej, zrozumiała - mówi pani Klaudia. Teraz Łucja zawsze, gdy widzi tatę na zdjęciach, krzyczy „tata” i mocno się cieszy.

Pogrzeb Ewy Wanat. Nie pochowano jej w trumnie
Sonda
Straciłaś/eś kogoś bliskiego?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki