Horror w domu w Zalasewie. Nie żyje cała rodzina. Sąsiadka jest zdruzgotana: Nic spodziewałam się...

i

Autor: reprodukcja Paweł Jaskówłka/SUPER EXPRESS

Rodzinny dramat

Horror w domu w Zalasewie. Nie żyje cała rodzina. Sąsiadka jest zdruzgotana: "Nie spodziewałam się..."

2022-10-12 13:09

Obok takiego dramatu nie da się przejść obojętnie. Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską! We wtorek (11 października) w Zalasewie (powiat poznański) doszło do pożaru domu. W środku strażacy natrafili na zwłoki czterech osób. Wiadomo, że byli to rodzice oraz dwójka dzieci. Teraz na jaw wychodzą makabryczne szczegóły. Wiele wskazuje na to, że za zamkniętymi drzwiami domu doszło do rozszerzonego samobójstwa.

Tragiczny pożar domu w Zalasewie

Pożar domu w Zalasewie. Nie żyje czteroosobowa rodzina

Pierwsze zgłoszenia były jednoznaczne - pożar domu jednorodzinnego w małym Zalasewie niedaleko Swarzędza. Niestety szybko okazało się, że płomienie pochłonęły czteroosobową rodzinę. Strażacy wynieśli z płonącego budynku dwa ciała, a potem odnaleźli jeszcze dwa. Śledczy szybko odkryli, że to nie ogień był przyczyną ich śmierci. - Gdy obserwowałam pożar z okien mojego domu, cały czas się martwiłam o Mariana, Joasię i ich dzieci - mówi Super Expressowi Eugenia Rozmiarek, sąsiadka rodziny. - Nie spodziewałam się, że mogło tam dojść do takiej tragedii - dodaje po chwili.

Zobacz zdjęcia z pożaru!

Pożar tuszowaniem okrutnego mordu? Prokuratura wszczyna śledztwo

W środę (12 października) od samego rana w Zakładzie Medycyny Sądowej biegli przeprowadzali sekcje zwłok ofiar. To ma dać odpowiedź na pytanie o mechanizm śmierci. Na początku śledztwa prokuratorzy nie wykluczają żadnej z możliwości. - To albo rozszerzone samobójstwo, albo zabójstwo - mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Tymczasem znajomi rodziny są wstrząśnięci tragedią, ale i tajemnicą, jaka się za nią kryją.

- To byli bardzo przyzwoici, porządni i uczciwi ludzie - mówi Eugenia Rozmiarek. Joanna i Marian poznali się w Gdańsku ponad 35 lat temu. - Nosili to samo nazwisko, to ich podobno zbliżyło do siebie - mówi pan Stanisław, sąsiad rodziny. Krótko potem kupili duży dom w Zalasewie i przeprowadzili się tutaj znad morza. Prowadzili firmie zajmującą się serwisowaniem maszyn do szycia. - W 2000 roku postanowili wyjechać do Niemiec - mówi pani Eugenia. Nikogo to nie dziwiło, bo Marian był w połowie Niemcem. Jego matka była Niemką, ojciec Litwinem.

- Przeprowadzili się na granicę niemiecko-francuską - opowiada pani Rozmiarek. Stamtąd wrócili do Polski w lutym 2022 r. Wcześniej przez cały czas dom był wynajmowany, więc teraz od razu zaczęli remont. - Spali na piętrze, a dół kończyli już remontować - mówi pani Eugenia. Z czego się utrzymywali, sąsiedzi do końca nie wiedzą. - Chyba z jakiś zdalnych prac. W Niemczech Marian pracował w amerykańskiej firmie - mówi jedna z sąsiadek małżeństwa.

Dramat za zamkniętymi drzwiami

Małżeństwo miało dwójkę dzieci: 9-letniego Jerome’a i 14-letnią Sunny. W domu wszyscy rozmawiali tylko po niemiecku, a dzieci nie chodziły do polskich szkół. - Joasia tłumaczyła mi, że mają zajęcia online z innymi dziećmi z całego świata - opowiada pani Eugenia i dodaje, że namawiała sąsiadkę na zapisanie rodzeństwa do szkoły w Zalasewie. Sama z resztą bardzo lubiła dzieci sąsiadków. - Jerome był bardzo grzecznym i ciekawym świata dzieckiem. Sunny również. Rodzice co tydzień zabierali ich na niedzielne wycieczki - mówi Eugenia. Joanna S. tłumaczyła, że małżeństwo chce, żeby dzieci poznały kraj ich mamy. - Poza tym byli bardzo zgodnym małżeństwem. Żadnych awantur nie słyszałam. W sierpniu obchodzili 35 rocznicę ślubu - dodaje na koniec pani Eugenia.

Do sprawy tajemniczej śmierci rodziny Joanny i Mariana S. na pewno będziemy jeszcze wracać.

Sonda
Czy uważasz, że policji uda się wyjaśnić okoliczności śmierci całej rodziny?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki