Poznań. Mija rok od tragicznej śmierci Julii. W głębi duszy jestem martwa

i

Autor: Paweł Jaskółka/Super Express/ Poznań. Mija rok od tragicznej śmierci Julii. "W głębi duszy jestem martwa"

Poznań. Mija rok od tragicznej śmierci Julii. "W głębi duszy jestem martwa"

2022-07-01 13:45

Dokładnie rok temu Tadeusz I. pędził do pracy przez Poznań i na przejściu dla pieszych potrącił 25-letnią Julię. Kobieta miała pogruchotaną czaszkę, obrzęk mózg, zmiażdżony rdzeń kręgowy i żadnych szans na przeżycie. Jej mama Matylda Rychlewicz wciąż nie może pogodzić się z tragedią. Ma złamane serce, a jej poruszające słowa wzruszają do łez. - Choć staram się żyć dalej, to w głębi duszy jestem martwa - mówi załamana kobieta.

Tragedia wydarzyła się dokładnie 1 lipca 2021 roku. Julia wyszła z domu wcześnie rano, miała otworzyć market, w którym pracowała. Była bardzo zaradną i obowiązkową młodą kobietą. To ona utrzymywała swoją mamę, chorą na stwardnienie rozsiane i guza mózgu i brata z autyzmem. Gdy przechodziła przez jezdnię na pasach i była już trzy kroki przed chodnikiem, wjechał w nią rozpędzony kierowca hondy. To Tadeusz I. jechał do pracy. Jechał za szybko, nieostrożnie. Jak się potem tłumaczył w sądzie, nie zauważył Julii. Mężczyzna usłyszał już wyrok. To 4 lata więzienia. Tadeusz I. przekroczył dozwoloną prędkość prawie dwukrotnie, bo jak ustalili biegli pędził 90 km/h. - Za ten wypadek winę ponosi w tym wypadku tylko kierowca - uzasadniał swój wyrok sędzia Marcin Kieroński. Oprócz czterech lat w więzieniu, sąd zakazał też kierowcy prowadzenia samochodów przez 10 lat. Tadeusz I. musi też zapłacić rodzinie Julii 20 tys. zł zadośćuczynienia.

CZYTAJ: Piękna Julia utrzymywała dom i chorą matkę. 25-latka nie żyje. "Nawet święta nie mają sensu"

Poznań. Mija rok od tragicznej śmierci Julii. "W głębi duszy jestem martwa"

W dniu wypadku runął świat nie tylko mamy Julii, ale też jej brata. 8-letni Gabryś, który zmaga się też z cukrzycą i autyzmem wciąż tęskni za siostrą. Ich bólu nic nie ukoi. Słowa matki w rocznicę śmierci córki wzruszają do łez. Są dowodem matczynej miłości i matczynego cierpienia. - Dziś mija rok... rok bez Ciebie córeczko... rok smutku, bólu i tęsknoty... rok, w którym wylałam tyle łez... nie mogąc pogodzić się z utratą Ciebie... rok walki z sądownictwem... nie udało mi się wsadzić Twojego mordercy do więzienia za co bardzo Cię przepraszam… jednak nie poddaję się i wciąż walczę o sprawiedliwość dla Ciebie... - napisała kobieta.

Matylda Rychlewicz przyznaje też, że dba o rzeczy córki, bo wciąż czeka aż wróci, choć wie, że to niemożliwe. - Bardzo Cię kocham Juleczko i tak pozostanie aż nie dołączę do Ciebie. Czuwaj nad nami i bądź szczęśliwa mój skarbie - dodaje pani Matylda.

Tragiczny wypadek we Wrocławiu na Grabiszyńskiej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki