Romowie napadają kobiety podróżujące z dziećmi autostradą A2? [AKTUALIZACJA]

2016-08-17 20:03

Na Facebooku krąży ostrzeżenie o mężczyznach wyglądających na Romów, którzy na autostradzie z Warszawy do Poznania spychają na pas awaryjny samochody, próbując następnie dostać się do środka. Policja potwierdza, że otrzymała tego typu zgłoszenie, ale nie udało się potwierdzić, że taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce.

Do napadów ma rzekomo dochodzić na odcinku autostrady A2 z Warszawy do Poznania.

i

Autor: Archiwum serwisu Do napadów ma rzekomo dochodzić na odcinku autostrady A2 z Warszawy do Poznania.

Na Facebooku krąży dramatyczna opowieść pani Marty, która przypomina scenę z jakiegoś thrillera klasy B.

„Dnia 13.08.2016 r. spotkała mnie przykra sprawa. Wybrałam się z córką na długi weekend. Jadąc autostradą A2 od strony Warszawy na Poznań, przy zjeździe na Wartkowice, ok. godz. 12 mój samochód został zepchnięty z drogi, na awaryjny pas ruchu przez 2 srebrne mercedesy na zagranicznych blachach” - relacjonuje kobieta. - W autach byli mężczyźni, prawdopodobnie Cyganie, ubrani w garnitury (jeden beżowy, drugi ciemny) obwieszeni zlotem. Próbowali dobić mi się do samochodu, szarpali za klamki, urwali zderzak, walili w szyby. Tylko dzięki pomocy przypadkowego kierowcy udało nam się odjechać (nie wiem, kim jesteś, ale serdecznie Ci dziękuję za pomoc). Po rozmowie z policja okazało się, że podobno są to mężczyźni, których celem są samotnie podróżujące kobiety. Chodzi o dzieci. Dziewczyny, uważajcie i zamykajcie drzwi od środka, jak będziecie same!”

Post o tej treści został w ciągu kilkunastu godzin udostępniony blisko cztery tysiące razy. Czy rzeczywiście na autostradzie A2 pomiędzy Warszawą a Poznaniem dochodzi do tak dramatycznych scen?

- Nie, nie odnotowaliśmy żadnego takiego zdarzenia ani 13 sierpnia, ani też w jakikolwiek inny dzień. Ta opowieść jest to kolejny przykład tzw. legendy miejskiej – uspokaja w rozmowie z ESKA INFO Poznań Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

AKTUALIZACJA z 17 sierpnia:

Po opublikowaniu naszego artykułu skontaktowała się z nami pani Marta, która jest autorką postu o incydencie. Przekonywała nas, że opisana przez nią historia jest prawdziwa i zasugerowała skontaktowanie się z miejscową policją, która to potwierdzi. Tak też uczyniliśmy, dzwoniąc do Komendy Powiatowej Policji w Poddębicach, któremu podlega gmina Wartkowice, gdzie miało dojść do całej sytuacji.

- Rzeczywiście 13 sierpnia otrzymaliśmy zgłoszenie od kobiety, która twierdziła, że kierowca innego samochodu zmusił ją do zjechania na pas awaryjny – potwierdza w rozmowie z ESKA INFO Poznań Elżbieta Tomczak, oficer prasowy poddębickiej policji. - Nie było to jednak doniesienie, a jedynie informacja, że taka sytuacja miała miejsce. Nie było mowy o tym, że ktoś uszkodził samochód, próbując dostać się do środka. Nie wiemy też, skąd się wzięła informacja, że ma dochodzić do wielu podobnych sytuacji na autostradzie, a ich ofiarą mają padać kobiety wiozące dzieci. Nie mieliśmy do tej pory żadnych tego typu zgłoszeń. W tej konkretnej sytuacji była mowa jedynie o tym, że doszło do wykroczenia polegającego na stworzeniu zagrożenia w ruchu drogowym – dodaje.

Na miejsce wysłano patrol policji, ale na autostradzie nie zauważono samochodu, które miał doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji.

- Ta pani nie zapamiętała też numeru rejestracyjnego tego samochodu. Nie udało się też ustalić świadka, który jej pomógł, a w tej sytuacji uznano, że nie ma dowodu na to, żeby doszło do wykroczenia i dlatego nie zostało ono nawet odnotowane w policyjnej bazie – wyjaśnia Elżbieta Tomczak.

Pani Marta przekonuje, że odezwało się do niej już wiele osób twierdzących, że spotkała ich podobna historia. Być może chodzi o działalność oszustów. Pięć lat temu na autostradzie A4 zdarzały się przypadki, gdy na pasie awaryjnym stał samochód na niemieckich numerach rejestracyjnych, a jego kierowca wyglądający na zamożnego biznesmena machał do innych kierowców, prosząc o zatrzymanie. Wyjaśniał, że wraca z wakacji w Turcji, ale został okradziony i potrzebuje pieniędzy. Obiecywał wszystko oddać i wręczał swoją wizytówkę, a nawet złoty łańcuszek pod zastaw. Później okazywało się, że firma z wizytówki nie istnieje, a łańcuszek jest bezwartościowy.

Być może sytuacja, jaka spotkała panią Martę, była kolejną próbą działania oszustów, dlatego policja prosi, aby w tego typu sytuacjach natychmiast dzwonić pod numer 112 lub 997. 

Czytaj też: Zatrzymany w Luboniu podejrzany o pedofilię już wyszedł na wolność. W międzyczasie wpadło dwóch kolejnych

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki