- Maria walczy o córkę z autyzmem, której ojciec chce powrotu do Irlandii, mimo braku tam odpowiedniej opieki medycznej.
- Polski sąd nakazał powrót dziecka do Irlandii, uznając wyjazd matki za bezprawny, choć dziecko potrzebuje specjalistycznego leczenia w Polsce.
- Rzecznik Praw Dziecka interweniuje, ale sądy odmawiają wstrzymania wykonania orzeczenia. Czy Anna zostanie odebrana matce?
Maria poznała męża Irlandczyka, gdy wyjechała do pracy w Anglii. - Ślub wzięliśmy już w Irlandii, gdzie kupiliśmy dom - opowiada "Super Expressowi kobieta". Problemy w ich związku zaczęły się dopiero po narodzinach ich córeczki - Anny.
- Mąż zarzucał mi, że jestem hipochondryczką, gdy chciałam iść z córeczką do pediatry, bo miała katar. On jest z tak zwanego „zimnego chowu”, a ja na przykład nie wyobrażałam sobie wyjść na spacer z malutką w brzydką pogodę, gdy była na antybiotyku - wspomina tamten czas pani Maria. Najgorsze miało się jednak zacząć, gdy Anna miała rok i trzy miesiące. Dziewczynka przestała komunikować się z otoczeniem, miała niepokojące tiki, prężyła się i często płakała.
- Widziałam, że coś złego dzieje się z moją córką. Szukałam pomocy w Irlandii, ale wciąż dostawałam informacje, że mam czekać - opowiada pani Maria, dodając, że w końcu Anna w Irlandii została uznana za zdrową i wykreślona z kolejki oczekiwania do Ośrodka Pomocy Dzieciom z Niepełnosprawnością.
- Natomiast czas oczekiwania na ponową diagnostykę został określony na około 2 lata - mówi kobieta. - Nie miałam na co czekać, widziałam, że z Anną jest coraz gorzej i wiedziałam, że liczy się każdy dzień. Dlatego na początku 2024 roku kupiłam bilety do Polski, żeby tutaj przebadali ją polscy lekarze - wyjaśnia pani Maria.
- Już w marcu uzyskałam pierwsze wstępne diagnozy dotyczące autyzmu, lekarze nie mieli żadnych wątpliwości co do stanu zdrowia dziecka, w lipcu już uzyskałam orzeczenie o niepełnosprawności, orzeczenie o konieczności wczesnego wspomagania i przyznania nauczyciela wspomagającego w przedszkolu. Córka nadal jest diagnozowane z uwagi na inne schorzenia m. in. silne zaburzenia przetwarzania sensorycznego, które powodują bóle ciała, silne ataki paniki i regresję rozwoju, podejrzenie padaczki i innych rzadkich zaburzeń neurologicznych - precyzuje kobieta.
Anna potrzebuje leków, terapii, spokoju, wsparcia i czułości, tymczasem jej rodzice toczą w sądach spór, bo ojciec domaga się powrotu dziecka do Irlandii. W maju 2025 roku sąd w Polsce orzekł, że dziewczynka, która urodziła się w Irlandii i posiada irlandzkie obywatelstwo, powinna wrócić do Irlandii, ponieważ matka przeniosła ją do Polski bez zgody ojca.
- A co najgorsze, mój mąż nie zgadzał się na żadne leczenie naszej córki, nawet na badanie krwi czy badanie słuchu. Chociaż w sądzie zeznawał inaczej, w rozmowie ze mną przyznał, że autyzmu się nie leczy, bo to kwestia genów - mówi "Super Expressowi" kobieta. Ona sama do Irlandii wrócić nie chce, bo jej zdaniem, w Irlandii jest problem systemowy i nie ma pomocy dla dzieci z autyzmem, wszędzie są ogromne kolejki i nie ma nauczycieli wspomagających.
- Anna wymaga intensywnej, specjalistycznej opieki neuropsychiatrycznej, terapii mowy i wsparcia psychologicznego. Tutaj, w Polsce mamy dostęp do zaufanych ośrodków medycznych i lekarzy, którzy znają jej historię i mogą zapewnić skuteczne, ciągłe leczenie - wyjaśnia pani Maria, dodając, że Anna aktualnie jest diagnozowana, przechodzi szereg terapii, ma nauczyciela wspomagającego, rewalidację w przedszkolu, ale też ma już zaplanowane pobyty w szpitalach, dalsze badania i rozpoczęto podawania farmakoterapii pod kontrolą psychiatry i neurologa.
- Dodatkowo lekarz psychiatra prowadzący jasno wskazał w zaświadczeniu, że zmiana środowiska, dwujęzyczność w edukacji i terapii nie są wskazane, bo mogą spowodować regres w rozwoju. W autyzmie bardzo ważna jest pomoc w okresie do 6 roku życia, kiedy to mózg dziecka jest bardziej plastyczny - mówi pani Maria.
Biegli powołani do sprawy sądowej, którą wniósł w Polsce ojciec dziecka uznali jednak inaczej. Ich zdaniem dziecko może wrócić pod opiekę ojca do Irlandii, a matka alienuje ojca, bo wyjechała z Irlandii i nie uwzględnia jego roli w życiu dziecka. - Nigdy nie utrudniałam ojcu Anny spotkań, to nawet ja sama prosiłam go o przyjazdy do niej - odpiera zarzuty pani Maria. Mimo to data powrotu dziewczynki do Irlandii została ustalona przez sąd na 10 kwietnia. Tak się jednak nie stało, bo dziewczynka podczas obserwacji na oddziale psychiatrycznym miała napady, przez które została skierowana w trybie pilnym na neurologię. Od tamtego dnia pani Maria z córką albo przebywają w szpitalach albo ukrywają się przed Irlandczykiem.
- To dla nas bardzo niekomfortowa sytuacja, chciałabym w spokoju leczyć córkę - mówi pani Maria. Tymczasem, konwencja haska z 1980 roku, uwzględnia fakt, iż w praktyce zdarzają się sytuacje, że dobro dziecka wymaga pozostawienia go w nowym środowisku. Konwencja reguluje te sytuacje w art. 12, 13 i 20. Jednak zdaniem Sądu taka sytuacja tu nie występuje.
Do sprawy pani Marii i jej córki włączyła się Rzecznik Praw Dziecka, której zdaniem prawomocne postanowienie o wydaniu dziecka jego ojcu powinno być wstrzymane, dlatego skierował kasację do Sądu Najwyższego w Warszawie. Mimo że złożona została skarga kasacyjna, sądy – zarówno Okręgowy, jak i Apelacyjny – odmówiły wstrzymania wykonania orzeczenia. Oznacza to, że w każdej chwili decyzja może być przymusowo egzekwowana.
- Najbardziej bulwersujące jest to, że w praktyce to kurator sądowy – pojedyncza osoba – ma prawo zdecydować, czy dziecko zostanie odebrane matce i wywiezione do miejsca, gdzie nie ma dla niego odpowiedniego leczenia. Nie istnieją żadne jasne kryteria, które wiązałyby kuratora przy tak dramatycznej decyzji. To oznacza, że los dziecka zależy od subiektywnego osądu jednostki. To sytuacja skrajnie kuriozalna i głęboko niebezpieczna - ocenia mec. Barbara Prokop z Kalisza, która jest pełnomocniczką pani Marii.
Pani Maria wciąż czeka na wyrok Sądu Najwyższego ale też na decyzję w kwestii zabezpieczenia dziecka i tego, czy dziewczynka ma wyjechać z Polski czy tu zostać. - Czekam z duszą na ramieniu, bo wniosłam też do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienie przestępstwa przeciwko mężowi o znęcanie się nad mną psychiczne i ekonomiczne - mówi pani Maria.
Tymczasem ojciec Anny w mailowej rozmowie z Super Expressem przyznał, że będzie dalej walczył o prawo córki do kontaktu z nim.
- Mocno wierzę, że moja żona cierpi na pewną formę depresji i lęku oraz nie jest w stanie wychowywać mojej córki na takim poziomie, na jakim ja potrafię - dodał. W jednej z irlandzkich gazet, w której również opisano spór rodziców o pobyt dziecka, mężczyzna zastanawia się, jak to w ogóle jest możliwe, że jeden z rodziców może przenieść dziecko do innego kraju bez zgody drugiego, co — jego zdaniem — stanowi niepokojący precedens.
- Konwencja Haska nie spełnia swojej roli - powiedział ojciec w rozmowie z dziennikarzami The Irish Times.