Zabił dziennikarkę na rowerze, idzie za kratki. Nie tylko on!

2020-09-08 8:41

Sąd Rejonowy w Poznaniu podjął decyzję. Za kratkami na najbliższe trzy miesiące powinien trafić Maciej N., który w czwartek w ubiegłym tygodniu potrącił samochodem dziennikarkę „Głosu Wielkopolskiego” z Chodzieży, która jechała rowerem. Mężczyzna nie zatrzymał się, nie udzielił pomocy, nie wezwał karetki. Uciekł. Do aresztu trafił też na miesiąc jego brat Krystian N., któremu prokuratura zarzuca zacieranie śladów. I jeden z pasażerów auta, który był w samochodzie w chwili feralnego wypadku. Druga pasażerka - odpowiadać będzie dostała policyjny dozór.

Maciej N. jechał swoich busem, niebieskim Oplem Vivaro, z Wągrowca z dwójką znajomych - Mateuszem C. i Oliwią P. Do wypadku doprowadził niedaleko Budzynia. Potrącił 35-letnią Annę Karbowniczak, która na swoim szosowym rowerze jechała prawą stroną drogi. Mężczyzna nie zatrzymał się nawet na sekundę. Nie udzielił pomocy, nie zadzwonił po karetkę. Dziennikarka zmarła na miejscu. - Sekcja wykazała uszkodzenie rdzenia kręgowego - mówi Super Expressowi Łukasz Wawrzyniak.

ZOBACZ: Anna Karbowniczak nie żyje. Dziennikarka POTRĄCONA przez samochód

Gdy kobieta konała samotnie przy drodze, Maciej N. uciekał. Zdążył nawet znaleźć mechanika, który zgodził się naprawić mu auto. Tymczasem do pracy ruszyła policja z Chodzieży. - Dzięki ich gigantycznej pracy i sprawdzaniu monitoringu odnaleźliśmy i sprawcę wypadku, i osoby, które mu pomagały zacierać ślady - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji. 

Maciej N. usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenia pomocy i ucieczki z miejsca wypadku. Grozi mu za to 12 lat odsiadki.

Mateusz C., Oliwa P. i brat Macieja N. - Krystian N. mają zarzuty nieudzielenia pomocy i zacierania śladów, natomiast mechanik Tomasz P., zacierania śladów. Grozi im do 5 lat. - Wszyscy się przyznali - mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak. Najbardziej zaskakuje tłumaczenie sprawcy wypadku Macieja N. Po pierwsze twierdzi, że nie wiedział, w co uderzył i myślał, że być może była to sarna. A po drugie, że nie zatrzymał się, żeby sprawdzić, co się stało, bo nie miał przy sobie… prawa jazdy.

Wybuch gazu w Świdnicy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki