To się nie mieści w głowie!

Zabił żonę, a w zbrodnię wciągnął 9-letniego synka i kochankę! Skazany na dożywocie chciał jeszcze spadku

2023-10-05 16:53

Zajmował się domem i opiekował synem, ale miał też wiele wad i gdy żona postanowiła od niego odejść posunął się do najgorszej zbrodni. Jacek D. (49 l.) ze Środy Wielkopolskiej w 2008 roku udusił swoją żonę Agnieszkę (34 l.), a w zabójstwo zaangażował ich… 9-letniego syna i swoją młodszą kochankę. Wyrzutów sumienia nie miał żadnych, bo kilka lat później zza więziennych krat domagał się… spadku po zabitej żonie. Szczegóły morderstwa młodej i pięknej fryzjerki z Wielkopolski są przerażające.

Z pozoru niczego im nie brakowało. Ona była fryzjerską mistrzynią i prowadziła luksusowy salon fryzjerki w małym, powiatowym mieście na południe od Poznania. On był jej mężem, z doskoku pomagał w salonie, ale przede wszystkim zajmował się ich domem i synem, który dostał imię po swoim tacie. Długie kolejki zadowolonych klientek pozwalały na dostatnie i spokojne życie rodziny D. Agnieszka całe dnie spędzała przy fryzjerskim fotelu, a Jacek D. prowadził ich dom i opiekował się synem.

O ile z Jackiem juniorem miał bardzo dobry kontakt, to niestety nie był wzorowym mężem. W domu małżeństwa często dochodziło do awantur. Jacek znany był w mieście z tego, że lubi flirtować z kobietami, za bardzo się z tym nawet nie krył, a Agnieszka D. doskonale zdawała sobie sprawę ze skoków w bok małżonka. W końcu powiedziała dość, opowiedziała rodzinie i przyjaciołom o przemocy w ich domu i postanowiła się wyprowadzić z mieszkania małżeństwa, które znajdowało się nad salonem fryzjerskim.

Wróciła do rodzinnego domu i już nie ukrywała, że mąż znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Syn, 9-letni Jacuś, był bardziej związany z ojcem, który się nim opiekował i nie pracował zawodowo, dlatego został z nim po wyprowadzce mamy. Agnieszka z kolei powiedziała mężowi, że chce rozwodu i podziału majątku. Jacek D. wpadł w szał. Praca fryzjerki była jego jedynym źródłem utrzymania i rozwód z żoną oznaczałby o wiele skromniejsze życie. - Zaczął grozić Agnieszce, wystawać pod jej salonem - mówiły zaraz po morderstwie przyjaciółki kobiety.

Fryzjerka bała się swojego męża

Agnieszka wiedziała, że potrafi być bezwzględny. Doszło nawet do tego, że odkryła, że jej 9-letni syn wsypał matce amfetaminę do soku - najprawdopodobniej za namową ojca. Kobieta odkryła podstęp i zawiadomiła policję. Śledczy nie ustalili, skąd miał narkotyki. Relacje jednak między małżonkami były już wtedy bardzo złe. Agnieszka tak bardzo bała się ojca swojego dziecka, że jesienią 2008 roku napisała testament, w którym opisała liczne zdrady męża, jego podwójne życie i wydziedziczyła go, a przy okazji napisała kilka zdań do syna. „Synu wierzę w ciebie, w to, że będziesz uczciwym i wspaniałym człowiekiem. Wybaczam ci wszystko, co zrobiłeś złego za namową ojca. Nie mam do ciebie żalu”…

Potworna zbrodnia zaplanowana w każdym detalu

Niestety, z 16 na 17 grudnia 2008 roku wydarzyło się coś najgorszego. Po północy 9-letni Jacuś zadzwonił na policję i powiedział mundurowym, że razem z tatą i mamą został porwany. - Zostaliśmy z tatą wepchnięci do samochodu w Środzie Wlkp. To były wieczorne godziny i było ciemno. Potem widziałem jak ci mężczyźni wpychali tatę i mamę do hondy. Byli w kominiarkach - mówiło dziecko funkcjonariuszom policji.

Śledczy od razu zjawili się w lesie w Marianowie Brodowskim. Na miejscu zastali 9-latka, rozebranego do połowy Jacka D. przywiązanego do drzewa i… zwłoki Agnieszki D. w samochodzie. Jacek D. próbował oszukać wszystkich i przekonać, że razem z żoną i synem są ofiarami porywaczy, bo nie chcieli płacić haraczu. Policjanci jednak szybko zorientowali się, że wersja Jacka D. i jego syna to stek kłamstw. A jego zraniony palec to efekt szarpania się z żoną…

Prawda wyglądała tak, że Jacek D. razem ze swoją młodszą kochanką Magdaleną M. zaczaili się pod osłoną nocy na Agnieszkę D. pod jej garażem. Wciągnęli ją do samochodu i przewieźli do salonu. Potem dwoma samochodami pojechali do lasu w Marianowie Brodowskim. Tam był już z dorosłymi także 9-latek. Jacek D. miał bowiem szatański plan wciągnięcia syna w zbrodnię. W ciemnym lesie kazał się swojej żonie rozebrać do bielizny, a potem w aucie uderzał ją po całym ciele aż w końcu na szyi zaginął jej przygotowaną linkę. Synowi kazał się odwrócić. Po wszystkim wytarzał się w ziemi, a kochance kazał przywiązać się do drzewa i odjechać. Synowi z kolei kazał zadzwonić… po pomoc.

Ślady DNA na lince szybko doprowadziły śledczych do zbrodniarza. Mężczyzna i jego kochanka usłyszeli zarzuty. Jacek D. trafił do aresztu i przed oblicze sądu. Do końca, z kamienną twarzą, zarzekał się, że nie skrzywdził żony. Najpierw mówił, że to porywacze, potem, że kochanka. Sąd Okręgowy w Poznaniu jednak nie miał wątpliwości. - Kara dożywocia jest jedyną adekwatną do popełnionego przez niego czynu - mówił podczas ogłoszenia wyroku sędzia Antoni Łuczak. Jacek D. usłyszał wyrok dożywocia, a jego kochanka 4,5 roku więzienia za pomoc w zbrodni. Mogła liczyć na okoliczności łagodzące, bo współpracowała z wymiarem sprawiedliwości. W listopadzie 2012 roku Sąd Najwyższy odrzucił kasację obrońcy Jacka D. i podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego.

Wyrok Sądu Najwyższego to jednak nie koniec sprawy. W 2011 roku Jacek D. złożył do Sądu Rejonowego w Środzie Wielkopolskiej wniosek o ustalenie majątku po zmarłej żonie. Chciał przejąć spadek. Z kolei rodzina zamordowanej Agnieszki złożyła do sądu wniosek o uznanie mordercy niegodnym dziedziczenia majątku, co nastąpiło w 2013 roku. Zgodnie z postanowieniem sądu Jacek D. jest niegodny dziedziczenia. Mimo to, trzy lata później, Jacek D. znowu upomniał się o spadek po zabitej żonie. Po mamie wszystko odziedziczy jej jednak syn. Jacek D.

Sonda
Zgadzasz się z wyrokiem sądu?
Morderstwo w Kaniach pod Pruszkowem. Zamordowano niepełnosprawnego Tadeusza

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki