ARTYŚCI W PANDEMII

i

Autor: Beata Olejarka Krzysztof Dziamara od lat rzeźbi. W całej gminie Tryńcza jest mnóstwo jego unikatowych prac.

Pandemia koronawirusa to bardzo trudny czas dla artystów. Rzeźbiarz z Tryńczy marzy, by znów widzieć ludzi w galeriach [WIDEO, GALERIA]

2021-02-24 21:51

Kiedy świat był normalny, ludzie częściej obcowali ze sztuką. Dla tych najbardziej spragnionych kontaktu z artystami i ich pracami są wirtualne wystawy, ale te nie oddają w pełni klimatu i radości z oglądania. W mniejszych miejscowościach, gdzie artyści pokazywali swoje prace głównie na lokalnych imprezach jest jeszcze trudniej. -W ostatnim roku sztuka na prowincji umarła- żali się artysta z Tryńczy, Krzysztof Dziamara.

Tryniecki rzeźbiarz Krzysztof Dziamara (60l) swoja przygodę ze sztuką rozpoczął we wczesnych latach dzieciństwa. Najpierw rysował, a potem wziął do ręki dłuto. Ciągle trzyma w domu swój rysunek, który wykonał  jako 7-letni chłopiec. Już wówczas wiedział co chce w życiu robić. Teraz jego dom pełen jest autorskich obrazów i przede wszystkim rzeźb. Przygoda z przelewaniem artystycznych wizji na drewno rozpoczęła się już w latach młodzieńczych. Artysta podstawy rzeźby poznał w Liceum Plastycznym w Sędziszowie Małopolskim, potem szkolił swój warsztat w Rzeszowie. Na studia wybrał się do Lublina. Następnie  wrócił w rodzinne strony i z zamiłowaniem pracował w kilku szkołach m.in. w Ubieszynie, Gorzycach i Tryńczy. Jego miłość do pracy artystycznej rosła coraz bardziej. Gdy w latach 80 XX wieku zatrudniony był w przeworskiej cukrowni, a potem w przemyskim muzeum tworzył już z zamiłowaniem wspaniałe rzeźby i obrazy. Artysta wspomina, że miłości do sztuki nie wyssał z mlekiem matki, ale jej się nauczył:

Bardzo trudne czasy dla artystów

-Nikt w rodzinie się sztuką nie zajmował. Wielu rzeczy nauczył mnie Stanisław Perykasza, któremu poświęcona jest tryniecka galeria "Pod Aniołem". Rzeźbą tak "na poważnie" zajmuję się od szkoły średniej. Fascynujące jest to, że codziennie można rzeźbić w czymś innym.  Swoje prace wykonywałem w drewnie, w metalu czy granicie, czasem tworzę z gliny, a zazwyczaj z tego co jest- uśmiecha się Krzysztof Dziamara.

Mężczyzna jak wielu artystów inspiracje do swoich prac czerpie z natury i otaczającego świata. Tworzy karykatury, albo coś, co jest jego senną wizją czy wymysłem. Czasem wzoruje się na innych twórcach. Rzeźba dawała mu radość w życiu. Chęć tworzenia stała się celem jego bytu. Artysta był doceniany w coraz szerszych kręgach i wystawiał swoje prace w różnych galeriach.

-Mam bardzo skromną emeryturę. Nie narzekałem, póki mogłem tworzyć i zawsze coś dorabiałem do domowego budżetu. Wiejskim artystom jest dużo trudniej niż tym z wielkiego miasta. Ludzie na prowincji do galerii chodzą rzadziej. Swoje prace często mogłem pokazać przy okazji lokalnych festynów, świąt, obrzędów, czy imprez. Wówczas ludzie przychodzili, oglądali, dotykali. Pragnęli kupić. Teraz można zorganizować wystawę  wirtualnie. To może jest alternatywa dla innych. Ja nie czuję tego klimatu.  Ja chcę być w galerii, posłuchać, co mówią odbiorcy. Porozmawiać z nimi. Na takich eventach zawsze sprzedawałem swoje prace i było na życie. Teraz nie ma imprez, ludzie przestali chodzić do galerii i ja też  przestałem zarabiać- kończy smutno tryniecki rzeźbiarz.

Jeszcze rok temu Krzysztof Dziamara prowadził warsztaty z rzeźby dla dzieci, przygotowywał formy na swoje autorskie wystawy i czynił prace adaptacyjne  w swojej pracowni, która miała być "Galerią u Krzysia" Nic się nie ziściło. Artysta, jak setki innych osób w Polsce żyjących ze sztuki walczy o przetrwanie, by móc znów chwycić dłuto i stanąć pośród ludzi w zatłoczonej galerii.  

Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki