Do tragedii w Łączkach Jagiellońskich pod Krosnem doszło 16 marca 2024 roku. W jednym z mieszkań znaleziono zakrwawione ciało 40-leniego Jana M.- strażaka OSP z miejscowej jednostki. Nie było wątpliwości, że doszło do zabójstwa. Wcześniej w domu mężczyzna miała odbywać się libacja. To po wspólnej pracy na podwórku Jana M. Mężczyzna poprosił kolegów o pomoc w wycince konarów. Na jego posesji pojawiło się trzech znajomych: Janusz T. (68l), Piotr W. (58 l.) i Kazimierz Ż. (76 l.). Po skończonej pracy mężczyźnie mieli spożywać alkohol. Z tym, że 58-latek i 76-latek dom Jana M. opuścili pierwsi. W mieszkaniu miał zostać tylko Janusz T. i ofiara.
Zobacz: Siekierą rozłupano mu czaszkę. Wstrząsające ustalenia po sekcji zwłok zamordowanego strażaka
W pewnym momencie po między mężczyznami miało dojść do sprzeczki. Janusz T. podnosił, że jego młodszy kolega miał samodzielnie wykonany sztylet chwalił się nim, a w konsekwencji miał grozić oskarżonemu. Tylko to druh OSP został brutalnie zmasakrowany przez emeryta.
Policja początkowo zatrzymała wszystkich trzech mężczyzn. Potem bardzo szybko śledczy doszli do wniosku, że za brutalne zabójstwo ma odpowiadać Janusz T. Ten od początku nie przyznawał się do winy i niechętnie składał zeznania.
Na początku maja 2025 roku prokurator skierował do Sądu Okręgowego w Krośnie akt oskarżenia przeciwko Januszowi T., zarzucając mu zabójstwo człowieka ze szczególnym okrucieństwem
- Podejrzany znajdując się w stanie nietrzeźwości (1,8 promila - przyp. autora), używając siekiery oraz innego nieustalonego ostrego narzędzia zadał ofierze kilkadziesiąt ran w wyniku czego doszło do wykrwawienia i śmierci pokrzywdzonego. Przesłuchany w charakterze podejrzanego Janusz T. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Składając w sprawie wyjaśnienia, w których oświadczył, iż nie pamięta przebiegu inkryminowanego zdarzenia – przekazała wówczas rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krośnie Marta Kolendowska-Matejczuk.
W poniedziałek, 23 czerwca przed Sądem Okręgowym w Krośnie ruszył proces w sprawie brutalnego zabójstwa. Prokurator Sławomir Merkwa przybliżył, jak wyglądał felerny dzień zabójstwa. Zdaniem śledczych rany cięte, rąbane i tłuczone, złamania kości czaszki, złamania dwóch żeber spowodował Janusza T., który najpierw bił i kopał pokrzywdzonego po głowie i całym ciele, a potem zadał trzy uderzenia obuchem siekiery. Potem było jeszcze gorzej. Gdy 40-latek leżał już bezbronny na podłodze, oskarżony miał wziąć narzędzie o ostrej krawędzi i zadać kilkadziesiąt ciosów w okolice głowy.
- Doszło do wykrwawienia z bardzo licznych ran twarzy i śmierci pokrzywdzonego, przy czym charakter obrażeń i mechanizm ich powstania wskazuje na to, że oskarżony działał ze szczególnym okrucieństwem, z zamiarem bezpośrednim - opisywał prokurator.
Janusz T. podczas przesłuchiwania w trakcie śledztwa nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Takie samo postąpił na początku jego procesu. Skorzystał także z prawa do odmowy wyjaśnień. Janusz T. w odczytywanych przez sędziego Artura Lipińskiego zeznaniach Janusza T., które składał w czasie śledztwa wynikało, że mężczyzna wielu rzeczy nie pamięta z tragicznego dnia. Zaskoczył też sąd stwierdzając, że cześć swoich zeznań potwierdza, a części nie. Oskarżony 68-latek zapowiedział również, że do odczytanych kwestii odniesie się na koniec procesu.
Januszowi T. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Do sądu został przetransportowany w zespolonych kajdankach. Mężczyzna ze spokojem przyjmował słowa świadków, którzy zeznawali, że zachowanie starszego mieszkańca Łączek Jagiellońskich było brutalne, oraz że przestępstwo miał popełnić świadomie.
- Przeprowadzone czynności procesowe pozwoliły również zabezpieczyć na mieniu podejrzanego grożący mu obowiązek zadośćuczynienia za doznaną krzywdę na rzecz osoby pokrzywdzonej – przekazała w śledztwie prokurator Marta Kolendowska-Matejczuk.
Druh OSP Łączki Jagiellońskie Jan M. został pochowany na miejscowym cmentarzu. Koledzy ze straży żegnali bestialsko zamordowanego czterdziestolatka wymownym wpisem w mediach społecznościowych: "Życie człowieka jest jak płomień świecy... Wystarczy podmuch wiatru, żeby je zgasić..." Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci śp. dh Jana. Rodzinie zmarłego składamy wyrazy głębokiego współczucia i słowa wsparcia w trudnych chwilach".