Ta historia chwyta za serce

Autobus 15-osobowej rodziny zastępczej spłonął w drodze. "Od ognia płonęły nasze serca". Jest szczęśliwy finał!

To miała być ich pierwsza dłuższa podróż tym autobusem. Sami go wyremontowali i dostosowali do swoich potrzeb. Niestety, po przejechaniu 60 kilometrów poczuli dziwny zapach. Autobus zaczął płonąć, a 15-osobowa rodzina zastępcza z Zabrza musiała opuścić pojazd w popłochu. Wszystko spaliło się doszczętnie. Z pomocą rodzinie przyszli ludzie dobrej woli.

Autobus 15-osobowej rodziny zastępczej z Zabrza spłonął w drodze. Z pomocą przyszli dobrzy ludzie

Stanisław Hrycyszyn wraz z żoną Bożeną od 2005 roku prowadzą rodzinny dom dziecka w Zabrzu. Pierwszym dzieckiem, jakie wzięli pod swoją opiekę, była chrześnica pani Bożeny.

- Tak naprawdę pojawiliśmy się w ostatniej chwili. Gdybyśmy się nią nie zaopiekowali, trafiłaby do domu dziecka. Ale się udało - wspomina pan Stanisław.

Mężczyzna wraz z żoną przeszli roczne szkolenie, by móc prowadzić rodzinny dom dziecka. Chcieli mieć też własne dzieci. - Niestety nie wychodziło. Pojawił się u nas Fabian, miał pięć lat. Adoptowaliśmy go, później przyjęliśmy kolejne dziecko i w międzyczasie okazało się, że moja żona jest w ciąży. Teraz mamy pełną chatę. Mamy 13 dzieci - opowiada pan Stanisław.

Rodzina uwielbia podróżować. Najpierw poruszali się samochodem, który z czasem zmienili na większy. W miarę jak rosły potrzeby, zmieniał się także środek transportu rodziny. Jakiś czas temu kupili za 6,5 tysiąca złotych stary autobus. Wyremontowali go i dostosowali do własnych potrzeb. - Wiktor zrobił kuchnię. To był jego pierwszy projekt. Jest stolarzem. Wszystko zaplanował i zrobił od zera - zaznacza pan Stanisław.

30 października wyruszyli w pierwszą dłuższą podróż swoim cacuszkiem.

W drodze poczuli dziwny zapach spalenizny. Ich autobus doszczętnie spłonął

Hrycyszynowie z Zabrza preferują życie w podróży i przygody. Chcą pokazać swoim dzieciom inny sposób na życie. Dużo czasu spędzają razem ucząc się, bawiąc i wspierając. W rodzinie Hrycyszynów najmłodsze dziecko ma 5 lat, a najstarsze 19. Wspólne wędrówki po górach mają działanie terapeutyczne, w grupie jest też raźniej i łatwiej o wzajemną motywację.

Pierwsza wielka wyprawa rozpoczęła się 30 października. Jechali w Beskid Żywiecki. Niestety, podróż okazała się dużo krótsza, niż mieli to w planach. Po przejechaniu 60 kilometrów, na wysokości Pawłowic, poczuli w autobusie dziwny zapach spalenizny. Udało im się zjechać na pobocze, wyciągnąć część bagaży i... autobus stanął w płomieniach.

- To była tragedia - mówi pan Stanisław, a w jego głosie pojawia się smutek.

Rodzina prowadzi na Facebooku profil "Dom Pod Dobrym Aniołem", gdzie opowiada o swoich wyprawach. O tym, co ich spotkało, napisali tak: "Obiecaliśmy Wam opisać naszą pierwszą przygodę naszym nowym busem... Mamy bardzo smutne wieści. Wczoraj przyszło nam się zmierzyć z ogromną tragedią (...). Stojąc w bezpiecznym miejscu patrzyliśmy jak w przeciągu kilku minut marzenie (i niebagatelna od pewnego czasu rodzinna inwestycja) naszego życia zamienia się w okopcony szkielet. Od ognia płonęły nie tylko nasze górskie buty, śpiwory, poduszki, koce ale i nasze serca".

- Bardzo ciężko było patrzeć na to wszystko. Na miejsce przyjechało pięć zastępów straży. Jesteśmy bardzo wdzięczni strażakom, którzy zaopiekowali się naszymi dziećmi. Próbowali odwrócić ich uwagę od tego, co się stało. Pokazali swoje samochody, sprzęt. To był naprawdę piękny gest, za który jestem im bardzo wdzięczny - wspomina pan Stanisław.

Wójt gminy Pawłowice zorganizował transport rodzinie do domu, do którego wrócili pogrążeni w smutku i żalu. Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Autobus miał wszystkie badania techniczne.

Z pomocą przyszli dobrzy ludzie

Tragedia, która spotkała rodzinę Hrycyszynów z Zabrza, szybko obiegła media społecznościowe. A na portalu zrzutka.pl pojawił się wpis. Zrzutkę dla tej 15-osobowej rodziny na nowy autobus zorganizowała znajoma rodziny, a internauci nie pozostawili jej bez odpowiedzi. Cel? Uzbierać 100 tysięcy złotych, na nowy autobus. Ten cel został osiągnięty w kilka dni i to z nawiązką. Zbiórka wciąż jednak trwa i każdy może dorzucić parę złotych. Wystarczy wejść w link TUTAJ.

- Jesteśmy bardzo mile zaskoczeni. Nie wiedzieliśmy o tej zbiórce. Informacja dotarła do nas po dwóch dniach od jej założenia. Jesteśmy za to wdzięczni. Już zaczęliśmy obmyślać plan na kolejne podróże. Chcemy zdobyć Koronę Gór Polski, myślę, że znajdziemy też cel charytatywny, który w trakcie tego projektu będziemy chcieli wesprzeć - zaznacza pan Stanisław.

To ma być forma podziękowania za dobroć i wsparcie, które rodzina otrzymała.

Sonda
Musiałaś/eś się kiedykowiek ewakuować z powodu pożaru?
Pożar w Nieskórzowie Starym w którym zginęła czteroosobowa rodzina

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki