Kamil Durczok

i

Autor: Piotr Grzybowski/Super Express Kamil Durczok

MOCNE! Chory na raka student pracował u Durczoka. Zmarł, nie doczekawszy zaległych wypłat?! PORUSZAJĄCE słowa mamy Roberta

2021-02-06 13:12

Kiedy pojawiła się możliwość pracy u Kamila Durczoka w redakcji Silesion.pl Roberta Bryniak bardzo się do niej zapalił. Był studentem, a sam Kamil Durczok był dla niego wielkim autorytetem. Niestety, historia Roberta jest bardzo smutna, ponieważ chłopak zmarł na nowotwór w wieku 25 lat. Teraz jego matka ujawnia, że chłopak miał nie otrzymać pieniędzy za pracę. Co na te zarzuty odpowiada Kamil Durczok?

Robert Bryniak podjął pracę w Silesion.pl jako młodziutki, 23-letni student. Miał się do niej bardzo zapalić, bo jak zaznacza jego mama w fakt.pl Kamil Durczok był dla niego ogromnym autorytetem. Przypomnijmy, że Silesion.pl to portal internetowy, gdzie publikowano informacje związane ze Śląskiem i Zagłębiem (z sieci zniknął w kwietniu 2019 roku). Projektem zajął się Durczok tuż po odejściu z TVN. Jak podaje Fakt, chłopak o pracy miał się dowiedzieć na uczelni, miał być to staż, ale płatny.

— Syn pracował w redakcji, ale również z domu. Obdzwaniał służby, urzędy, zdawał relację przełożonym, zbierał materiały. Napisał wiele tekstów. Często jeździł swoim samochodem, kupując paliwo za własne pieniądze, by zrealizować jakiś materiał. Wykonywał tę pracę bardzo solidnie — zapewnia mama studenta w rozmowie z „Faktem”.

Mama zmarłego Roberta: „Mój syn został bardzo skrzywdzony”

Jak ujawnia pani Małgorzata, mama Roberta w fakt.pl nie wszystko wyglądało jednak różowo. Chłopak miał nie otrzymywać umówionych pieniędzy za pracę.

— Mój syn nie mógł się doprosić o swoje ciężko zarobione pieniądze. Robert pracował w Silesion.pl przez trzy miesiące i otrzymał jedynie 400 zł wynagrodzenia. To były pieniądze za listopad — opowiada matka młodego mężczyzny w rozmowie z „Faktem”. — Kamila Durczoka coraz częściej nie było w firmie, ludzie zaczynali się zwalniać, bo - podobnie jak mój syn - nie dostawali wynagrodzeń. W sprawie pieniędzy pracownicy z kadr odsyłali jeden do drugiego, a Kamila nie było. Ostatecznie, 22 lutego 2019 r. mój syn zrezygnował z pracy. Został bardzo skrzywdzony — dodaje pani Małgorzata.

Z informacji do jakich dotarł „Fakt” wynika, że Robert w portalu Silesion.pl zatrudniony był na podstawie umowy o dzieło i przepracował trzy miesiące - od listopada do lutego. Chłopak wielokrotnie miał domagać się swoich pieniędzy. Pani Małgorzata na dowód pokazała dziennikarzom „Faktu” rejestr połączeń, jakie jej syn miał wykonać do Kamila Durczoka - 18 prób połączeń, z czego jedynie jedno odebrane, a także wiadomości, jakie Robert miał wysyłać, domagając się wypłaty. Robert zwrócił się również z prośbą o pomoc do prawnika. Z pism, jakie wysłał do mecenasa, a które opublikował fakt.pl wynika, że student miał być być wynagradzany za ilość przepracowanych godzin, a każdego miesiąca miał podpisywać nową umowę „W styczniu otrzymałem umowę za grudzień, na której widnieje stawka 1000 zł brutto. Dziś, 14.03, wciąż nie otrzymałem pieniędzy za tę umowę" – czytamy w piśmie opublikowanym przez Fakt. W styczniu Robert miał napisać 28 tekstów i przepracować 36 godzin (co daje 506,25 zł. ), w lutym miał napisać 55 tekstów i przepracować 57 godzin (801, 56 zł). Chłopak miał w tej sprawie kontaktować się nie tylko z Durczokiem, ale też z prezesem, jak i innymi pracownikami, którzy stali wyżej w hierarchii.

Czytaj również: Mysłowice. HORROR! Nastolatek pobity dwa razy! Wytargali go z autobusu, a gdy wracał do domu zaatakowali inni

Choroba Roberta. Diagnoza: chłoniak

Jednak walka w sądzie o wynagrodzenie w pewnym momencie wcale nie była już taka ważna. Robert usłyszał usłyszał diagnozę – chłoniak. Według informacji, jakie przedstawił fakt.pl chłopak miał wtedy jeszcze napisać do Durczoka wiadomość:

„Hej Kamilu, Robert Bryniak z tej strony. Pracowałem dla Ciebie przez trzy miesiące i nie zapłaciłeś mi za nie. Jest teraz świetna okazja, byś tę zaległość nadrobił, bowiem jestem właśnie po rozmowie z moim hematologiem i po trepanobiopsji wiemy już na 100%, że mam chłoniaka. Każde pieniądze mi się przydadzą, a zwłaszcza te, na które sobie zapracowałem" – publikuje wiadomość „Fakt”. Matka Roberta przekazała dziennikarzom portalu, że Robert nigdy nie otrzymał odpowiedzi.

Kamil Durczok: Wielokrotnie oferowałem choremu pomoc

Redakcja Faktu poprosiła dziennikarza o komentarz. Odpowiedź przesłał jego pełnomocnik mec. Łukasz Isenko:

"Osobiście przeszedłem długą i ciężką chorobę nowotworową. Przez wiele miesięcy zmagałem się z wyjątkowo złośliwą odmianą raka. Przypisywanie mi złych intencji bądź braku współczucia uważam za wyraz żalu, całkowicie zrozumiałego wobec tragedii, jaka dotknęła rodziców Zmarłego. Jednocześnie zapewniam, że w tak trudnej, bankrutującej sytuacji firmy, nie byłem w stanie zrobić nic więcej. Wielokrotnie oferowałem choremu pomoc w indywidualnym leczeniu, ale p. Bryniak konsekwentnie odmawiał takiej pomocy, domagając się wyłącznie pieniędzy. Rodzinie i bliskim składam wyrazy współczucia, mając świadomość, że w tej sytuacji, blisko 2 lata temu, zrobiłem co w mojej mocy. RIP. "

Redakcja przekazała tę wiadomość mamie Roberta, która stwierdziła w rozmowie z „Faktem” że „to wierutne kłamstwo. Nigdy nie było ze strony Kamila Durczoka żadnej propozycji pomocy w leczeniu mojego syna, a co więcej, żadnego kontaktu z jego strony, po tym, jak syn odszedł z firmy. Robert, pracując w Silesion.pl był jeszcze zdrowy, więc nie mógł rozmawiać z Kamilem Durczokiem o chorobie. Diagnozę usłyszał 3 lipca 2019 r. i dopiero wtedy, a dokładnie dwa dni później, napisał do niego SMS-a z informacją, że ma chłoniaka. Żadnego odzewu się jednak nie doczekał”

Na ten komentarz również odpowiedź do redakcji „Faktu” przesłał mec. Isenka: "Mama Pana Roberta jest pogrążona w rozpaczy. Byłoby nikczemnością z mojej strony odnoszenie się do słów mamy, która straciła syna. Nie była świadkiem tych rozmów, wypada mi tylko milczeć i nic więcej nie komentować. O moim postępowaniu Niech świadczą setki, którym pomogłem" .

Mama Roberta przekonuje na łamach „Faktu”, że historię nagłaśnia nie dlatego, żeby odzyskać pieniądze, bo to nie przywróci jej życia syna, ale po to „żeby pokazać, że mój syn został skrzywdzony przez człowieka, który w tak dramatycznej sytuacji powinien go rozumieć lepiej”.

Czytaj też: Najbardziej charakterystyczne kobiety poszukiwane przez śląską policję [ZDJĘCIA]

Działacz społeczny schwytał oszusta działającego metodą „na policjanta”. Zatrzymany 27-latek próbował wyłudzić pieniądze od 82-letniej staruszki

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki