Koronawirus na Śląsku. Górnik ujawnia, jak wygląda praca na kopalni

i

Autor: pixabay.com/hangela

Koronawirus na Śląsku. Górnik ujawnia, jak wygląda praca na kopalni [TYLKO U NAS]

2020-04-06 12:40

Górnik pracujący na kopalni należącej do jednej z największych spółek górniczych w województwie śląskim w rozmowie z „SE" ujawnia, jak wygląda praca na kopalni w dobie pandemii koronawirusa. Okazuje się, że sytuacja nie jest łatwa, a ścisku trudno uniknąć, ale większość pracowników wzięła sobie do serca zalecenia spółek.

Są już pierwsze przypadki zakażeń koronawirusem na kopalniach w województwie śląskim. Wykryto takowe na przykład w kopalni Marcel znajdującej się w Radlinie, która należy do Polskiej Grupy Górniczej. Praca górników jest teraz jeszcze bardziej niebezpieczna, bo na zatłoczonych kopalniach ciężko uniknąć ścisku. Największe spółki górnicze zapewniają jednak, że zachowują wszelkie środki ostrożności, by uchronić swoich pracowników przed zakażeniem.

Jak praca górników wygląda w praktyce? Udało nam się dotrzeć do górnika pracującego na kopalni należącej do jednej ze spółek górniczych w województwie śląskim, który zgodził się z nami porozmawiać. W rozmowie z „SE" ujawnia, jak wygląda praca na kopalni w dobie pandemii koronawirusa. Zgodnie z jego prośbą, dane osobowe pozostawiamy do wiadomości redakcji.

Jak wygląda sytuacja na kopalniach w czasie pandemii koronawirusa?
W tych najgorszych momentach mówi się o skoszarowaniu, ale na razie to nic pewnego. Teraz nie jest najlepiej, nikt nie jest pewny, czy kopalnia będzie normalnie funkcjonować, czy nie zostaniemy na postojowym, gdy dojdzie do zarażeń wśród górników. W niektórych kopalniach koronawirus już się pojawił…

Jak w praktyce stosowane są środki ostrożności w stosunku do górników?
Mamy pomiary temperatur na bramie, zwraca się szczególną uwagę na zachowywanie odstępów w kolejkach. Pojawiły się też płyny do dezynfekcji, a w każdym możliwym bliskim kontakcie zostały wprowadzone ograniczenia przed zarażeniem.

Na czym one polegają? W szybie chyba trudno uniknąć ścisku…
To ograniczenia dotyczące np. wydawania napojów. Przy wydawce zostały zamontowane okienka z pleksi. Częściej jest prowadzona dezynfekcja. A w szybach też mamy ograniczenia: może wejść tylko dziesięć osób, musimy stać plecami do siebie. W maskach, rzecz jasna. Ograniczenia poskutkowały tym, że są długie kolejki przed szybem podczas zjazdu i wyjazdu. Ale zgrupowań nie da się uniknąć, chociażby na łaźni.

Wprowadzono jeszcze jakieś zakazy?
Nie możemy dłubać słonecznika, co jest na kopalniach dość powszechne. Zakazano też dzielenia się tabaką.

Noszenie masek i rękawic jest obowiązkowe?
Tak. Zaleca się również częste mycie rąk. Przy zjazdach i wyjazdach jesteśmy kontrolowani – sprawdzają, czy mamy maski i rękawice, więc każdy się do tych zaleceń musi stosować.

Ilość środków ochronnych jest wystarczająca?
Na mojej kopalni na razie niczego nie brakuje.

Wraz z rozwojem epidemii, organizacja pracy uległa poprawie czy pogorszeniu?
Na początku rzeczywiście był chaos, zamieszanie. Jedni górnicy stosowali się do ochrony, drudzy nie. Teraz, z czasem, każdy się zabezpiecza. Jest lepiej niż na początku. Wiadomo, że każdemu brakuje tej normalności, zwykłego kontaktu z bliskimi i przyjaciółmi, także w pracy. Ale wiemy, że chodzi tu o bezpieczeństwo. W pracy czuję się bezpiecznie. Kopalnia dba o swoich.

Rozmawiał: Bartosz Wojsa

Tak policja walczy z koronawirusem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki