Pan Olaf Guzenda z grupą przyjaciół, z którymi podgląda ptaki, wybrał się w poniedziałek po południu do parku Tysiąclecia w Sosnowcu, aby obserwować m.in. jastrzębie. Jednak tak makabrycznego znaleziska się nie spodziewał. Na ziemi znalazł ludzką czaszkę, od razu powiadomił policję, która już bada sprawę.
Sonia Kepper, rzeczniczka policji w Sosnowcu przyznaje, że czaszka na pewno jest ludzka, jednak dementuje informację, jakoby należała do dziecka.
- Dementujemy tę informację, ze względu chociażby na uzębienie czaszki. Nie ma możliwości, aby taki stan uzębienia posiadało dziecko. Jest to czaszka bez żuchwy, więc dlatego sprawia wrażenie mniejszej, dziecięcej, ale to czaszka dorosłej osoby - zaznacza.
Przed policjantami jednak trudne zadanie. Trzeba sprawdzić do kogo czaszka należał i skąd w ogóle wzięła się w parku Tysiąclecia. Choć jak przyznaje Sonia Kepper, jest to park raczej z nazwy, bo to mocno zalesione miejsce.
- Sprawdzono już teren pod kątem, czy nie ma miejsca, gdzie leżałaby reszta ciała, ale na takie miejsce nie natrafiono. Przed nami sporo pracy, bowiem jest wiele hipotez do sprawdzenia. Na początek czaszka zostanie poddana badaniom, następnie porównamy wyniki z danymi osób zaginionych z terenu naszego oraz sąsiednich miast.
Na razie trudno nawet ustalić jak długo czaszka mogła leżeć w parku, bowiem jest to czaszka bez włosów ani nawet fragmentów skóry.