- Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach przeprowadzili pionierską w Polsce operację serca u 3-letniego Artura, który cierpiał na bardzo rzadką i skomplikowaną wadę wrodzoną.
- Podczas 10-godzinnego zabiegu kardiochirurdzy niemal od nowa "zbudowali" serce chłopca, przekształcając je z układu jednokomorowego w dwukomorowy.
- Operacja całkowicie zmienia przyszłość chłopca, dając mu szansę na normalne życie i rozwój. Artur czuje się dobrze i wkrótce ma opuścić szpital.
Pionierska operacja w Katowicach. Lekarze uratowali serce małego chłopca
Ten malec to Artur. Jego serducho było wprost w niewyobrażalnym stanie. Całkowicie inne niż zdrowy organ. Prawa i lewa komory były zamienione miejscami. Nieprawidłowe były przyczepy zastawek trójdzielnych, do tego był niekomunikujący ubytek międzykomorowy. Naczynia odchodziły z niewłaściwej komory. Lekarze zdecydowali się na pionierska w Polsce operację. Przebudowali serce malucha w ok. 80 procentach. Podczas szalenie skomplikowanej, trwającej 10 godzin operacji.
- Trafił do nas chłopczyk z bardzo rzadką wadą serca, tzw. cris cross heart, czyli z sercem w kształcie krzyża, z zastawkami otwierającymi się do przeciwległych komór. Pacjent był do tej pory prowadzony w systemie serca jednokomorowego. Operacja polegała na "przekształceniu" serca w dwukomorowe, czyli to serce. Nieprawidłowość przyczepu zastawki trójdzielnej do nieprawidłowej komory, czyli komory lewej zostały rozwiązane operacyjnie. Został utworzony nowy ubytek komunikujący i został dokonany transfer zastawki - tłumaczy dr Grzegorz Zalewski, szef zespołu. który dokonał pionierskiej operacji. - Ta operacja ratuje życie w perspektywie miesięcy i lat. Zmienia przyszłość pacjenta. Pacjent z dwukomorowym sercem ma zupełnie inną jakość życia. Inaczej może patrzeć w przyszłość i inaczej może podejmować wszystkie życiowe decyzje w przyszłości, edukacyjne i sportowe. To zamiana charakteru życia - dodaje doktor.
Jest szansa dla kolejnych pacjentów
Mały Artur ma się dobrze. W ciągu kilku dni ma zostać wypisany do ośrodka we Wrocławiu, który do tej pory prowadził leczenie. Potem trafi do upragnionego domu. Mama Kateryna cały czas była przy swym synku. - To także innowacyjność. Mama mogła cały czas przebywać na sali pooperacyjnej. To dla takich pacjentów jest szalenie ważne, kiedy pacjent jest tuż po wybudzeniu, ale jeszcze potrzebuje być na sali intensywnej terapii, to wtedy dzieci szukają rodzica, a rodzice są dla nich największym wsparciem, ale są wsparciem również dla nas - mówi dr Grzegorz Gęca, kardiochirurg.
Pani Katia nie kryje radości. Do Polski trafiła tuż po wybuchu wojny na Ukrainie. Wkrótce po porodzie dowiedziała się, że Artek ma poważna wadę serca. Chłopiec przeszedł już wcześniej trzy operacje. Ta czwarta, której dokonano w Katowicach ma sprawić, że już więcej maluch nie bezie musiał odwiedzać szpitalnych bloków operacyjnych. - Artek miał wcześniej obniżoną saturację, gdy miał większy wysiłek, to nie mógł normalnie oddychać i zaczynał bardzo kaszleć. Już teraz po operacji widać, ze jest postęp. Z każdym dniem jest lepiej i lepiej - powiedziała mama tuląc do piersi Artura, bardzo przejętego obecnością telewizyjnych kamer.
Lekarze z Katowic zapowiedzieli, że zamierzają wykonywać kolejne podobne zabiegi. W przypadku dzieci liczy się jednak czas. - Serce małego dziecka jest bardziej plastyczne, więc jeśli są to starsi pacjenci, to nie ma już możliwości przebudowy. Do tego 3-4, ewentualnie 5 roku życia pacjentów leczonych szlakiem jednokomorowym możemy jeszcze odwrócić do szlaku dwukomorowego i to staramy się robić - zastrzega Grzegorz Zalewski.