Pożar hotelu robotniczego w Pszowie. Biegły wskazał przyczynę tragedii
Dramat rozegrał się w kwietniu tego roku w Pszowie (powiat wodzisławski). W płomieniach stanął trzykondygnacyjny budynek znajdujący się przy ulicy Lubomskiej. W walce z żywiołem brało udział ponad 20 zastępów straży pożarnej, łącznie na miejscu zdarzenia pracowało 120 strażaków. Akcja ratunkowa była utrudniona ze względu na silne zadymienie i wysoką temperaturę panującą wewnątrz budynku.
Wstępnie wykluczono, by pożar był wynikiem podpalenia. Te ustalenia potwierdza opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, którą dysponuje Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim. Ekspert uznał, że pożar w Pszowie to skutek niewłaściwego gaszenia płonącego oleju. W takiej sytuacji absolutnie nie wolno używać wody, a to właśnie popełnienie tego błędu doprowadziło do tragedii. Na domiar złego po pojawieniu się płomieni zostały otworzone okna, co - poprzez dopływ tlenu - tylko podsyciło ogień.
- Z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa wynika, że pożar miał swój początek wewnątrz garnka, pozostawionego na elektrycznej płycie grzewczej, znajdującej się przy przedniej ścianie kuchni, zlokalizowanej na pierwszej kondygnacji budynku. Do jego powstania mogło dojść w wyniku nieszczęśliwego wypadku, tj. pozostawienia podgrzewanego oleju bez nadzoru i prób ugaszenia palącego się oleju przy pomocy wody, przy jednoczesnym dopływie powietrza z zewnątrz, w wyniku otwarcia okien. Dalsze zaplanowane czynności pozwolą na ustalenie wartości strat oraz tego, czy budynek nadaje się do zamieszkania - przekazała prok. Agnieszka Bukowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Tragiczny bilans pożaru
W hotelu robotniczym w Pszowie zginęło pięć osób. Trzy ciała zostały zlokalizowane na I piętrze, a dwa kolejne znajdowały się na poddaszu. Z obiektu ewakuowanych zostało 12 osób. W pożarze ucierpiało też dwóch policjantów, którzy jako pierwsi ruszyli do ewakuowania lokatorów.
- Jeden policjant z objawami podtrucia został przewieziony do szpitala, drugiemu została udzielona pomoc na miejscu - mówił po zdarzeniu asp. Piotr Kaniuka z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.