Katowice. Autous rozjechał 19-letnią Basię. Kierowcy ujawniają, jak wygląda ich praca

i

Autor: kaz Katowice. Autous rozjechał 19-letnią Basię. Kierowcy ujawniają, jak wygląda ich praca

Po tragedii w Katowicach kierowcy ujawniają prawdę o swojej pracy. Wstrząsające

Tragedia w Katowicach, w wyniku której zginęła 19-letnia Basia rzuciła nowe światło na warunki pracy kierowców autobusów w komunikacji miejskiej. Obecnie wielu z nich spotyka się z falą hejtu. Tymczasem niewielu pasażerów wie, jak wygląda praca takiego kierowcy. Dopiero teraz sami zaczęli opowiadać, jak ciężki jest to kawałek chleba.

Rozjechał autobusem 19-latkę. Był na silnych lekach. Konferencja prokuratury

W sobotę 31 lipca w Katowicach na ul. Mickiewicza doszło do tragedii. Autobus linii 910 rozjechał 19-letnią Basię. Dziewczyna zginęła na miejscu. Sprawca Łukasz T. (31 l.) usłyszał zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa dwóch osób, gdyż wjechał w grupę w ludzi. Jak mówił, bał się osób, które mogły wtargnąć do autobusu, przed którym rozegrała się uliczna bójka. Po tym wydarzeniu pojawiły się informacje o przeprowadzeniu kontroli w spółkach zajmujących się komunikacją publiczną. Okazuje się, że rzeczywistość nie jest różowa. Kierowców brakuje. Ci, którzy są, pracują ponad siły za marne grosze. Niestety, niewiele osób garnie się do pracy w komunikacji publicznej.

- To problem wszystkich przedsiębiorstw komunikacji miejskiej. W całej metropolii mamy ten kłopot. W minioną niedzielę większość kursów na kilku liniach nie została zrealizowana. Brakuje personelu z uprawnienia do kierowania pojazdami - mówi Michał Kasperczyk, rzecznik prasowy PKM w Tychach. Koszt zdobycia takich uprawień wynosi od 8 do 10 tysięcy złotych. Konieczne jest przygotowanie takiego kierowcy do jazdy. Same zarobki pozostawiają niestety wiele do życzenia. - Ludzie zostawiają pracę tutaj i idą do sklepu. Operatorzy wózków widłowych zarabiają czasem dwa razy więcej. Wynagrodzenia muszą wzrosnąć. Zaraz nie będzie miał kto wozić pasażerów. Kierowcy mają swój czas pracy, nie mogą go przekraczać. Ten kto może i chce, ten pracuje po godzinach. Dzięki temu mają lepszą pensję. A i tak muszą gdzieś dorabiać - dodaje rzecznik PKM Tychy.

Aleksander Wysocki ze Związku Zawodowego Kierowców przy PKM Tychy podaje konkretne kwoty. - Kierowca z 30-letnim stażem w naszej firmie i nie pracuje w weekendy, gdzie wypłaty są podniesione za dodatek świąteczny, to zarabia 3200 złotych wstając wcześnie około godz. 2.00 czy 3.00 w nocy albo kończąc około godz. 1.00 w nocy.

Obecnie w PKM Tychy brakuje 20 kierowców.

Nie tylko pensja powoduje, że niewiele osób garnie się do tego zawodu. Stres, długie godziny pracy, brak kultury na polskich drogach, jazda na czas od przystanku do przystanku, częste przypadki agresywnego zachowania pasażerów - to wszystko sprawia, że potencjalnych kandydatów na stanowisko jest mało. Nawet, gdy część kursów jest opłacana przez PKM. - Jak się autobus spóźnia, to zawsze kierowca jest winny - dodaje Kasperczyk. Teraz, po wypadku w Katowicach, jest jeszcze gorzej. - Po sobotnim wydarzeniu kierowcy są hejtowani ze strony pasażerów. Kierowca wpuścił pasażera do autobusu i usłyszał: Dzień dobry, potencjalny zabójco! - relacjonuje Wysocki. Dodaje, że bójki na przystankach lub nawet w autobusach zdarzają się dość często. - Sam miałem taką sytuację. To było bardzo stresujące. Trzeba było dzwonić po policję. Zatrzymałem autobus na najbliższym przystanku. Ktoś kopał osobę postronną po głowie. Kierowca osobówki zaczął nagrywać całą sytuację. Otworzyłem drzwi, pasażerowie rozbiegli się w różnych kierunkach - mówi. Kierowcy nie mają aktualnie żadnych szkoleń ani wsparcia psychologicznego. Zrzeszeni w PKM Tychy będą mieli rozmowę w tej sprawie z miejscową policją we wrześniu.

Najgorzej jest właśnie nad ranem w weekendy. To wtedy dochodzi do wielu skandalicznych ekscesów jak np. bójki pod wpływem alkoholu. Kierowcy często zgłaszają wszelkie problemy do ZTM, ale bez odzewu. Kierowcy mają kłopoty również z realizowaniem kursów o czasie. - Owszem, nadrobią, ale to wszystko odbywa się kosztem przerw - mówi Wysocki. Na koniec poprosił, żeby pasażerowie przestali komentować zajście w Katowicach, dopóki sąd nie wyda wyroku w tej sprawie.

Sonda
Jak oceniasz pracę kierowców komunikacji publicznej na Śląsku i w Zagłębiu?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki