W każdej gminie jest co najmniej jedna placówka pocztowa. W całej Polsce - ponad 7,5 tys. - co oznacza, że do roznoszenia listów potrzeba wielu rąk. Dlatego Poczta Polska zatrudnia ponad 18 tys. listonoszy, którzy doręczają codziennie ponad 3,5 mln listów, docierając do każdej miejscowości w kraju.
Ile listów dziennie dostarcza adresatom listonosz? Gdzie są rozdzielane? Kiedy można spodziewać się awiza w skrzynce? Czy to prawda, że psy „nie lubią” listonoszy? Czy pracownik Poczty Polskiej może być bohaterem? Na te oraz wiele innych pytań odpowiada pan Piotr.
Wszystko zaczyna się bladym świtem
Piotr Chadryś jest na nogach już od 6.30.
– Terminowość i szybkość to podstawa – mówi, wchodząc do budynku placówki pocztowej nr 1 w Warszawie. Wskazuje na sterty paczek, w których znajdują się listy polecone. Zostaną rozdzielone na konkretne rejony, pomiędzy 70 listonoszy. Piotr Chadryś sięga po swoją paczkę listów i układa je według ulic, budynków i klatek.
– Jeżeli tu się pomylę, to później w rejonie będę wracał po parę razy w jedno miejsce – wyjaśnia. Rozdzielanie listów idzie mu niezwykle sprawnie. Wystarczy mu rzut oka na ulicę i już wie, gdzie dany list przełożyć.
Aż 1150 adresatów
A skąd wiadomo, że dana paczka listów poleconych należy do konkretnego listonosza?
– Duże listy, formatu A4, są segregowane przez pracowników rozdzielni, a listy mniejszego formatu są sortowane przez specjalną maszynę – wyjaśnia Piotr Chadryś. Gdy listy polecone są już posortowane, pan Piotr skanuje je do systemu i wysyła w chmurę. W ten sposób może pobrać dane na tablet, który zabiera ze sobą. To ułatwia pracę listonoszowi, a klientom pozwala śledzić przesyłkę online. Po rozebraniu wszystkich listów poleconych, w tym zwrotów, przychodzi pora na zwykłe listy, które przyjeżdżają w kasetonie, może ich być ok. 150-200.
– Każdy dzień jest inny, inne listy, w inne miejsca. Nie mamy rutyny. W sumie mam 1150 adresatów, znam wszystkie nazwiska – podkreśla pan Piotr. Posortowane listy trafiają do wózka i listonosz rusza w drogę.
Czas ruszyć w teren!
Piotr Chadryś przemieszcza się po stolicy komunikacją miejską. Codziennie od godziny 8 pokonuje tę samą trasę, aby dostarczyć wszystkie listy. Pan Piotr ma przy sobie gruby pęk kluczy i „pestek” do różnych klatek w całym rejonie.
– Bez tego byłoby bardzo ciężko, długo i niewygodnie – wyjaśnia. Piotr zawsze dzwoni do ludzi domofonem.
– Ja bym się pod ziemię ze wstydu zapadł, jakby ktoś mnie spotkał i powiedział „panie, przecież byłam w domu, a pan mi awizo zostawił” – tłumaczy listonosz. Awizo dostają tylko ci adresaci, których nie ma w domu lub gdy list nie zmieści się do ich skrzynki.
I tu wskazówka: jeśli adresata często nie ma w domu, to może skorzystać z darmowej usługi Polecony do skrzynki. Dzięki niej listy polecone trafiają od razu do przydomowej skrzynki odbiorczej. Taką usługę można zamówić na poczcie lub online, przez profil zaufany. Wyjątkiem są przesyłki z sądu czy inne, których odbiór musi być pokwitowany pisemnie przez adresata.
Gdy pan Piotr wkłada listy do skrzynek, w tablecie zaznacza, że są już na miejscu. W tym samym momencie adresat otrzymuje mail lub SMS z informacją, że list polecony czeka na niego w skrzynce. Proste i wygodne.
Listonosz na wagę złota
– To jest najlepszy listonosz na świecie! – mówi jeden z mieszkańców osiedla. – Razem z listami przynosi radość i nadzieję – dodaje.
Nic dziwnego, że w 2025 r. listonosze znaleźli się wśród najbardziej zaufanych zawodów w Polsce. Wystarczy posłuchać klientów pana Piotra. Jest tak znany i lubiany „na rejonie”, że wielu przechodniów wita się z nim na ulicy, ślą uśmiechy i ściskają dłoń. A niektórzy nawet podarowują mu suplementy diety! Jak to?
– Adresatom zależy na tym, żeby mieć zdrowego listonosza – kwituje pan Piotr. Codziennie pokonuje kilkanaście kilometrów, przemierzając osiedla i klatki schodowe. Zapytany, czy to prawda, że czworonożni pupile mieszkańców czasem ganiają listonoszy, odpowiada z przymrużeniem oka: – Nie, nie, nie – to listonosze ganiają za psami!
Po obsłużeniu rejonu Piotr Chadryś dociera do placówki awizacyjnej, gdzie musi się rozliczyć i zostawić awizowane listy. Potem kieruje swoje kroki do macierzystej placówki. I fajrant!
Uratował emerytkę
Nasz bohater wykonuje swoją pracę z pasją, co doceniają adresaci. Słowo „bohater” nie zostało tu użyte przypadkowo. Pan Piotr wspomina historię związaną z pewną 90-letnią mieszkanką, panią Stanisławą, której zanosił emeryturę. Pewnego razu, gdy zadzwonił do niej, nie odebrała telefonu. To było niepokojące, bo wcześniej zawsze był z nią kontakt.
– Myślę sobie: coś jest nie tak… Dzwonię drugi raz domofonem, nic – opowiada dzielny listonosz. Pan Piotr nie wahał się ani chwili. Wszedł do środka budynku i zapukał do drzwi, zza których dobiegł go krzyk pani Stanisławy. Okazało się, że upadła i złamała szyjkę kości udowej. Starsza pani nie mogła wstać ani do telefonu, ani po to, by otworzyć drzwi. Pan Piotr powiadomił odpowiednie służby, a pani Stanisława otrzymała szybką pomoc.
– Pan Piotr to jest po prostu dobry człowiek o złotym sercu – podsumowuje jeden z mieszkańców. Cóż, trudno się z tym nie zgodzić!