Moher uratował mi życie! - mówi pani Maria, której kawał lodu spadł na głowę

2014-02-17 3:00

To był prawdziwy cud. Z dachu kamienicy przy rynku w Krasnymstawie urwał się wielki kawał lodu i spadł na głowę Marii Bzówki (64 l.). Życie uratowała kobiecie... moherowa czapka, którą miała na sobie. Miękka i delikatna, a równocześnie odporna jak najlepszy kask.

- Gdyby nie nakrycie głowy, nie skończyłoby się u mnie jedynie na dziesięciu szwach - nie ma wątpliwości ocalona krasnostawianka.

Do niebezpiecznego wypadku doszło, kiedy pani Maria szła na zakupy. Nawet nie słyszała, gdy leciał na nią lodowy pocisk.

- Nagle poczułam straszliwy ból i zamroczyło mnie - wspomina kobieta. Ostatkiem sił weszła do znajdującej się nieopodal apteki, trzymając się za głowę. Czuła, że ręka robi się cała mokra od krwi, czerwone strużki wylewały się spod czapki.

- Dzięki niej pewnie żyję - kręci z niedowierzaniem głową, patrząc na delikatną materię okrycia głowy. Na tyle miękką, że zamortyzowała potworne uderzenie.

Pogotowie zawiozło ranną panią do szpitala. Zbadał ją neurolog, a chirurdzy, którzy założyli na głowie 10 szwów, nie mieli wątpliwości, że pani Maria miała sporo szczęścia.

Krasnostawska straż miejska ustala teraz, kto jest winny zaniedbania, które mogło się zakończyć tragedią. Do kogo należy kamienica, z której spadł zlodowaciały śnieg. A pani Maria nie może przestać myśleć, co by się stało, gdyby zamiast niej ulicą szło wtedy dziecko. Albo co by było, gdyby nie miała na głowie swojej cudownej czapki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki