Polacy idą na wojnę

2015-03-16 3:00

Czy przeciętny Polak, wzorem przeciętnego Czecha i Słowaka, mógłby nabrać ochoty na "wiosnę" jesienią? To pytanie mąciło spokój władz. Agenci SB z województw leżących w niebezpiecznej bliskości "wolnościowej zarazy" prowadzili akcję pod kryptonimem "Podhale". Władze przyjmowały raporty mówiące o tym, że interwencja w Czechosłowacji kojarzy się ludziom z zajęciem Zaolzia trzydzieści lat wcześniej.

Usłyszcie mój krzyk

O "zakłóceniu porządku" centralnych uroczystości dożynkowych na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia Polacy dowiadywali się po cichu. Mimo że świadków samospalenia mężczyzny w berecie było wielu, stadion wypełniała 100-tysięczna publiczność, sprawa miała posmak plotki. Jak to się spalił? A pan szanowny to widział? A to nie była sztuczka? Nie sztuczka, ale zwykły rozpuszczalnik. I zapałki produkcji krajowej, tym razem niezawodne. Ryszard Siwiec, 59-letni księgowy z Przemyśla, absolwent filozofii, szczupły, w szarym prochowcu i czarnym berecie, krzycząc i wymachując rękami, płonął 8 września 1968 roku na bocznej trybunie stadionu. W proteście przeciwko inwazji na Czechosłowację. Trwały akurat ludowe tańce. Siwiec miał nadzieję, że jego śmierć w płomieniach to będą prawdziwe "dożynki" dla aparatu partyjnego, a dla rodaków otrzeźwienie. "Żyłem dla tej chwili" - napisał w pożegnalnym liście do żony. W przesłaniu nagranym przed wyjazdem do Warszawy mówił: "Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk...". Zmarł w szpitalu 4 dni po proteście, a partia zrobiła wszystko, żeby ten krzyk uciszyć. ej

Czeska strona Polski

Czy przeciętny Polak, wzorem przeciętnego Czecha i Słowaka, mógłby nabrać ochoty na "wiosnę" jesienią? To pytanie mąciło spokój władz. Agenci SB z województw leżących w niebezpiecznej bliskości "wolnościowej zarazy" prowadzili akcję pod kryptonimem "Podhale". Władze przyjmowały raporty mówiące o tym, że interwencja w Czechosłowacji kojarzy się ludziom z zajęciem Zaolzia trzydzieści lat wcześniej. Pod wpływem propagandy radiostacji zachodnich "wandale z Krakowa" umieścili na Wawelu rzucające się w oczy hasło: "CSRS, jesteśmy z wami!". "Wandale z Konina" przerobili banner PZPR na tablicę informującą o tym, że ZSRR=agresor, a Breżniew=Hitler. Z danych płynących do MSW wynikało, że na wieść o akcji "Dunaj" Polacy ruszyli do sklepów po prowiant wojenny, wycofali wkłady z PKO, ale w znacznej większości "przełknęli interwencję". Bywało też i tak, że pod wpływem podłączania Radia Wolna Europa do zakładowych radiowęzłów znaczna większość jej nie akceptowała, a nawet posuwała się do haseł "precz z socjalizmem". Elementy mające niepokojąco pozytywny stosunek do sąsiada wzywano na "rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze". Mimo to w wielu miejscach Polski wirowały ulotki poparcia, a jeden z raportów stwierdzał, że "pojemnik na śmieci na głowie czerwonoarmisty (z pomnika w Nowym Mieście) budzi nieuzasadniony śmiech". ej

Nie dla was knedliki

W operacji "Dunaj" wzięło udział 25 tys. polskich żołnierzy, którzy nie do końca byli świadomi, przeciw czemu zostali wysłani. Oficerowie polityczni zapewniali ich, że chodzi o akcję mającą na celu przeciwstawienie się agresywnym działaniom NATO. Żołnierzom tłumaczono, że nad granicą RFN i CSRS (Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej) zgrupowały się wrogie wojska Sojuszu Północnoatlantyckiego, a Niemcy już demontują granice. Poza likwidacją czechosłowackich nadajników radiowych i telewizyjnych żołnierze pili (pijany polski żołnierz zastrzelił dwóch Czechów), piekli na ogniskach wykopane ziemniaki i walczyli z miejscową ludnością o dostęp do wody. Najechani wpadli bowiem na pomysł, żeby zamykać i pilnować jej ujęć, tak aby przyjezdni nie mieli do nich dostępu. Ponieważ akcje siłowe przeciw cywilom były zakazane, wodę dla żołnierzy armia sprowadzała... z Polski. Nie minęło jednak wiele czasu, a w zamian za papierosy i konserwy z wojskowych kantyn Czesi dostarczali polskim interwentom nie tylko wodę, ale i wódkę. ej

Ruski cyrk w Pradze

Czesi protestowali przeciw interwentom w swoim niepowtarzalnym stylu. "Sowiecki cyrk znowu w Pradze. Nie drażnić i nie karmić!" - takie afisze pojawiły się na murach. Obywatele Czechosłowacji uznali, że pokonają czołgi siłą argumentów, a nic tak nie rozbraja żołnierza, jak czeski żart robiony z miną Szwejka. Podchodzili więc do wojskowych, żeby wytłumaczyć im, że nic tu po nich. Dowódcy szaleli wówczas ze strachu. Obawiali się prowokacji, która mogłaby skończyć się strzelaniną. Powszechną formą oporu było usuwanie drogowskazów i zamienianie tablic z nazwami ulic. Chodziło o to, żeby żołnierze, nie będąc u siebie, byli dodatkowo zagubieni. Na znak protestu mnóstwo osób zastąpiło dotychczasowe tabliczki na drzwiach wizytówkami z napisem "Alexander Dubček. Inżynier" (Dubček faktycznie nim był). Prażanki postawiły na siłę legendarnej urody Czeszek i witały czołgi, wspinając się na nie w kusych spódniczkach. Na lufach wieszały torebki i uwodziły czołgistów. Niestety, nie zawsze było zabawnie. 21 sierpnia pod rozgłośnią Czechosłowackiego Radia na Vinohradach wojska radzieckie zabiły 17 osób.ej

Socjalizm z twarzą Dubczeka

Sekretarz generalny KPCZ Alexander Dubček podjął się przeprowadzenia karkołomnego eksperymentu: zastąpienia socjalizmu z twarzą kałmuka, socjalizmem z twarzą ludzką. Miał plan oparty na niepodważaniu założeń socjalizmu, żeby nie drażnić Niedźwiedzia, z jednoczesnym wprowadzeniem elementów gospodarki rynkowej. Jego reformy obejmowały uwolnienie cen, odwrót od gospodarki centralnie sterowanej, uprawnienia dla samorządów pracowniczych. W sferze pozagospodarczej - zniesienie cenzury, wolność prasy, legalną krytykę rządu. Mieszkańcy Czechosłowacji cieszyli się z zapowiedzi otwarcia na Zachód, dostępu do europejskiej kultury, możliwości podróżowania. Czechosłowacja miała się stać federacją Czech i Słowacji, a według określenia z okólnika sporządzonego na Kremlu "burżuazyjną republiką". Partyjny beton w innych krajach socjalistycznych nienawidził Dubčeka za zrobienie z Czechosłowacji "czarnej owcy" bloku. Władysław Gomułka naciskał na wojskową interwencję, a samego Dubčeka nazywał "Dupczekiem" i tak też pisał jego nazwisko. Współpracownicy I sekretarza KC PZPR, bojąc się o posądzenie o niezrozumienie żartu, nie poprawiali pisowni. ej

Zimny ogień asteroidy

16 stycznia 1969 roku na "Wacławiaku" (pl. św. Wacława) w centrum Pragi zapłonęła "Pochodnia numer 1". Takim mianem określał się w listach protestacyjnych 21-letni Jan Palach, student historii. Podpalił się o 16.00 przed Muzeum Narodowym, występując w ten sposób przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego. Zmarł w wyniku poparzeń, poświęcając życie, by "obudzić społeczeństwo z letargu". Pięć dni po proteście na cmentarz Olszański odprowadzały go tysiące rodaków. Pogrzeb stał się manifestacją przeciwko okupacji i "najbardziej obfotografowaną (przez tajniaków) imprezą od czasu wynalezienia kliszy", jak żartowali prażanie. Rodzina Jana Palacha wytoczyła proces aparatczykowi Vilemowi Novemu, twierdzącemu, że "pechowy student" chciał sfingować samospalenie, używając "zimnego ognia", ale pomylił pojemniki. Tydzień pamięci Palacha zapoczątkował aksamitną rewolucję w Czechosłowacji w 1989 roku. Jan Palach nadal płonie - jako asteroida 1834 Palach, nazwana tak przez jej odkrywcę Lubosza Kohoutka. ej

Zobacz też: Wielka METAMORFOZA mamy Kisio. Teraz wygląda jak ikona stylu?

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki