- Do tragedii doszło w okresie wielkanocnym. W Wielką Sobotę, przed godziną 2 w nocy, 18-letni Piotr z Wąbrzeźna zachowywał się agresywnie. Miał uderzać głową o podłoże. Na miejscu interweniował policyjny patrol.
- Pani Joanna opisuje - jej zdaniem - brutalną interwencję policji. Nastolatek zmarł w karetce!
- Policjanci są przekonani, że funkcjonariusze działali zgodnie z procedurami. Prokuratura umorzyła śledztwo. Pani Joanna zaskarża tę decyzję do sądu!
Wąbrzeźno: Tragiczna śmierć 18-letniego Piotra
Joanna Stawicka znów stoi na cmentarzu w Wąbrzeźnie (kujawsko-pomorskie) nad grobem syna. Stamtąd widzi Komendę Powiatową Policji w tym małym, sennym mieście. Nie lubi pracujących tam funkcjonariuszy. Z jej oczu, na policzki płynie strumień łez. Tak jak każdego dnia, od ponad trzech miesięcy. Na świeżym grobie ciągle palą się znicze.
Pani Joanna płacząc przytula do siebie duże zdjęcie oprawione w ramkę. To portret młodego chłopaka w okularach. - Piotrek miał 18 lat. Był zdrowym, dobrym dzieckiem. Trochę zagubionym - mówi nam kobieta.
Do tragedii doszło w okresie wielkanocnym. To była Wielka Sobota, przed godziną 2 w nocy. Syn pani Joanny zachowywał się agresywnie. Miał uderzać na ulicy głową o podłoże. Dlatego został wezwany patrol policji. - Oni powalili syna na ziemię. Ciągnęli go jak worek kartofli. Piotrek krzyczał, że go uduszą. Policjantom uwagę zwracał też chłopak, który to nagrywał - mówi nam Joanna Stawicka
Syn pani Joanny do domu już nie wrócił. Zmarł w karetce. Kobieta uważa, że przyczynili się do tego policjanci. Uważa, że ich interwencja była brutalna.
Czytaj więcej o sprawie: 18-letni Piotr zmarł po interwencji policji. Matka zalewa się łzami i ujawnia: "Krzyczał, że go duszą"
Policjanci wydali komunikat, prokuratura umorzyła śledztwo
Po śmierci Piotra, policja wydała w tej sprawie komunikat. Młodsza inspektor Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa KWP w Bydgoszczy zapewniała w nim, iż nie doszło do nieprawidłowości w działaniach policjantów, a użyte przez nich środki przymusu w postaci siły fizycznej i kajdanek zastosowano do sytuacji i zgodnie z procedurami. Interwencja policjantów nie została nagrana, bo policjanci nie mieli na sobie kamerek.
Prokuratura w sprawie śmierci Piotra wszczęła śledztwo. Teraz je umorzyła. Śledczy uważają, że policjanci działali zgodnie z prawem.
Mama Piotra idzie do sądu
- Ja chcę poznać prawdę. To śledztwo było prowadzone po łebkach. Całe miasto jest w kamerkach a okazało się, że żadna nie nagrała tego zdarzenia. Do akt sprawy nie została dołączona fotodokumentacja z sekcji zwłok. Nie było opisane, jakie obrażenia miał mój syn. Nie było wspomniane, że miał wielkiego dziesięciocentymetrowego siniaka - mówi "Super Expressowi" jego mama.
- Najpierw mówiono mi, że przyczyną śmierci syna była niewydolność oddechowo - krążeniowa a potem, że przyczyną śmierci był alkohol i narkotyki. Tak, syn był pod wpływem alkoholu i dwóch narkotyków, ale ich stężenie nie zagrażało jego życiu - mówi jego mama. Kobieta nie zgadza się z decyzją prokuratury. Dlatego jej postanowienie zaskarżyła do sądu.