MARTWE dziecko w szpitalu we Włocławku. Lekarze MILCZĄ po dramacie

i

Autor: Piotr Lampkowski / Super Express MARTWE dziecko w szpitalu we Włocławku. Lekarze MILCZĄ po dramacie

MARTWE dziecko w szpitalu we Włocławku. Lekarze MILCZĄ po dramacie

2021-03-17 9:33

Milena urodziła martwe dziecko, być może dlatego, że została odesłana do innego szpitala z powodu koronawirusa. Co na to dyrektor szpitala? Wracamy do sprawy, która wstrząsnęła całą Polską. - To nieprawda, że chorych na koronawirusa nie można przyjmować do normalnych szpitali - tak powiedział rodzącej kobiecie lekarz we Włocławku. Jak jest zagrożenie, to lekarz ma taki obowiązek, aby natychmiast chorą przyjąć na oddział. Karolina Welka - dyrektor szpitala we Włocławku nie potrafiła nam w rozmowie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pani Milena W., (30 l.), która była w ósmym miesiącu ciąży i rodzina została odesłana z kwitkiem ze szpitala. Gdy wreszcie lekarz zdecydował się na cesarskie cięcie, na ratunek dla dziewczynki było już za późno. W środę (17.03.2021) ma się odbyć sekcja zwłok dziecka.

MARTWE dziecko w szpitalu we Włocławku. Lekarze MILCZĄ po dramacie

- Wyjaśniamy sprawę - usłyszeliśmy jedynie od Karoliny Welki, dyrektor szpitala we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie). Ta sprawa, o której mówi pani dyrektor to śmierć dziecka. Blanka nie żyje być może dlatego, że lekarz, który badał jej mamę w czasie porodu nie przyjął jej do szpitala. Nie przyjął jej i kazał jechać do lecznicy w Grudziądzu. Powód? Koronawirus u kobiety.  Mariusz (33 l.) i Milena W. (30 l.) z Włocławka są rodzicami dwójki dzieci, Laury (6 l.) i Kacperka (4 l.). Chcieli mieć jeszcze więcej dzieci. Wiedzieli, że teraz na świat przyjdzie dziewczynka. Wybrali dla niej już imię: Blanka. 7 marca Pani Milena źle się czuła. Tego dnia zrobiła wszystko, aby przebadał ja lekarz. Ginekolog po przeprowadzeniu niezbędnych badań odesłał ją do domu twierdząc, że wszystko jest dobrze.

Czytaj też: Zaginął Patryk Niklewski. ROZPACZLIWE poszukiwania młodego mężczyzny [ZDJĘCIA]

Kobieta na wszelki wypadek kupiła urządzenie dzięki któremu sama mogła sprawdzać czy serduszko jej córeczki bije. Blanka postanowiła przyjść na świat trochę szybciej. 12 marca o godz. 14.25 jej mama został przyjęta do szpitala i zbadana przez pielęgniarkę i lekarza. Pielęgniarka z trudem, ale wyczuwała serduszko Blanki. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że to ostatni raz kiedy może je usłyszeć. Po 10 minutach lekarz odesłał je do domu z informacją, że muszą jechać 100 km do Grudziądza na oddział. Twierdził, że dziecko jest w porządku. Pani Milena miała skurcze co kilka minut, 3-4.

Małżeństwo zdążyło dojechać do domu. Po niespełna 15 minutach Pani Milena czuła się coraz gorzej, zadzwoniła na pogotowie. Po rozmowie z dyspozytorem została tym razem wysłana karetka. W karetce od razu zostało zrobione badanie i pojechali do szpitala. Matka czuła jeszcze ruchy, przyłożyła dłoń ratownika do brzucha i twierdziła, że się jeszcze rusza. W szpitalu dyskusja miedzy ratownikami, a lekarzem, który nie chciał przyjąć pacjentki. Pielęgniarka szukała bicia serduszka, nie słyszała. Lekarz zawrócił i wówczas na blok operacyjny kazał szybko jechać rodzącej. Ten sam lekarz który kazał małżeństwu jechać do Grudziądza przeprowadził cesarskie cięcie. Niestety na ratunek dla blanki było już za późno. Jest godz. 15.55. Po zabiegu lekarz powiedział, że "już po wszystkim, dziecko martwe...".

Maż nie wie co się dzieje, wydzwania do żony, do szpitala, w końcu udało mu się połączyć ze szpitalem. Łączą z doktorem przeprowadzającym zabieg. Lekarz twierdzi, że dziecko nie żyje od kilku dni. Pan Mariusz nie rozumie całej sytuacji, jest w szoku. Jeszcze w niedzielę (7 marca była badana żona i wszystko było w porządku), jeszcze przed godziną lekarz twierdził, że zdążą dojechać do Grudziądza. 

Do tej pory Pani Milena miała trzy rozmowy z psychologiem, rodzina wcale. Mąż i rodzeństwo Blanki są pozostawieni sami sobie. Na szczęście mają ogromne wsparcie w rodzinie.

Ojciec dziecka w obecności Pani mecenas w dniu 13.03.2021r. złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Na wniosek pełnomocnika niezwłocznie zabezpieczono dokumentację medyczną z pobytów Pani Mileny w szpitalu oraz zlecono przeprowadzenie sekcji zwłok przez Akademię Medyczną Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy.

- Ja nie chcę nikogo oskarżać. Chcę tylko aby ta sprawa została dobrze wyjaśniona. Żona bardzo tę sprawę przeżywa. Dla naszej rodziny to ogromna trauma. Fizycznie jest cała obolała jak to po cesarce ale psychicznie potrzebuje wsparcia. Coś było tutaj nie tak. O godzinie 14 żona była badana w szpitalu przez lekarza. Ten uznał, że z dzieckiem jest wszystko w porządku – mówi nam pan Mariusz (33 l.) - Żona podczas ciąży zrobiła wszystkie badania, na każdej wizycie lekarskiej wszystko było dobrze - dodaje mężczyzna.

Rodzinie dziecka składamy wyrazy głębokiego współczucia. 17 marca ma się odbyć sekcja zwłok Blanki. Do sprawy będziemy wracać.

Sonda
Powiedz nam:
Tragedia w Kłodzku. Nie żyje dziecko

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki