Brodnica: Makabryczny wypadek. Ojciec dwójki dziewczynek za swój pośpiech zapłacił życiem

2020-09-04 13:39

Miał dopiero 31 lat. Dla Leszka Z (31+) rodzina była najważniejsza. Nad życie kochał swoje córeczki. Wczoraj dla niego to życie skończyło się na tym świecie. Jego żona teraz wyje z rozpaczy, a córeczki już go więcej nie zobaczą. Stało się tak, bo ich tatuś na drodze niepotrzebnie wyprzedzał. Za to spotkała go niewyobrażalna kara. Śmierć.

Pan Leszek mieszkał w Brodnicy. Oczkiem w głowie były dwie córeczki w wieku 8 i 4 lat. Pan Leszek miał pracę. Dom. Można powiedzieć, że jego życie wyglądało tak, jak przysłowiowego Jana Kowalskiego.

Tak jak przysłowiowy Jan Kowalski miał samochód. I pewnie tak jak przysłowiowy Jan Kowalski, czasami zbyt szybko jechał po drodze i czasami zbyt pochopnie próbował na siłę wyprzedzać samochody jadące przed nim.

W czwartek, 3.09, około godziny 10, jechał drogą wojewódzką numer 544. Próbował wyprzedzić kilka samochodów. Niestety w miejscowości Łaszewo z naprzeciwka jechał wielki tir. Pan Leszek nie zdążył wcisnąć się między pojazdy jadące po tym samym pasie. Jego opel dosłownie został zdmuchnięty z drogi. On sam zmarł w szpitalu.

- Niektórzy z nas na komendzie go znali. Wiemy, że miał dwie wspaniałe córeczki. Przeżywamy ten wypadek. Niestety wszystko wskazuje na to, że to mogła być jego wina. U nas w ciągu roku więcej ginie osób, niż w ciągu 10 lat jest morderstw. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego kierowcy ciągle na drogach się spieszą. Jak spóźnią się gdzieś o 10 minut, to przecież nic się nie stanie. Drogi u nas są beznadziejne. Wąskie i kręte. Nie można po nich szybko jechać – mówi nam jeden z brodnickich policjantów

Sprawę wypadku będzie wyjaśniać prokuratura.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki