Drzewo zabiło Liliankę w Parku Praskim. Jej rodzice zeznają przed sądem

i

Autor: SUPER EXPRESS (2) Drzewo zabiło Liliankę w Parku Praskim. Jej rodzice zeznają przed sądem

Dziecko umierało mi na rękach! - mówi tata Lilianki, zabitej przez drzewo w parku Praskim

2020-10-23 15:41

- To drzewo ważyło z 200 kg. Widziałem jak w stronę Olgi i dziecka zbliża się walący się pień. Stanąłem tak, żeby jego ciężar spadł na mnie, ale inne konary uderzyły matkę i dziecko. Miałem uczucie, że wszystko się tam skończyło… Olga traciła przytomność. Dziecko umierało mi na rękach – gdy Helder, ojciec dziecka mówił przed sądem o tragicznym wypadku w Parku Praskim, co chwilę zanosił się płaczem.

To taki proces, że trudno powstrzymać łzy. 20 sierpnia 2018 roku zainfekowane przez hubę drzewo w Parku Praskim złamało się i przygniotło matkę z 6-miesięczną dziewczynką. Dziecko umarło. Olga Wiśniewska przeżyła, ma uszkodzony kręgosłup, kłopoty z chodzeniem i poruszaniem ręką. Jest teraz oskarżycielem posiłkowym w procesie, w którym troje miejskich urzędników odpowiedzialnych za utrzymanie zieleni odpowiada za niedopełnienie obowiązków. Dziś przed sądem rejonowym dla Pragi-Północ odbyła się druga rozprawa. Sąd wysłuchał Olgi (31 l.) i Heldera (33 l.) - jej byłego partnera, ojca zmarłej Lilianki. - Tego dnia było bardzo gorąco. Umówiliśmy się z przyjacielem na lody. Chodziliśmy po parku, usiedliśmy na ławce i gdy mieliśmy iść ja wstałem, żeby wziąć wózek i rzeczy dziecka i usłyszałam hałas za mną. Widziałem jak w stronę Olgi i dziecka zbliżał się pień drzewa. Starałem się zmniejszyć uderzenie, ale inne konary uderzyły matkę i dziecko. Olga straciła przytomność w karetce. Dziecko umierało mi na rękach – Helder przy tych słowach zaniósł się szlochem. Lilianka zmarła w szpitalu 23 sierpnia 2019. Jej mama nie pamięta ani wypadku, ani wydarzeń na tydzień sprzed wypadku. W sądzie mówiła o tym, co było wcześniej. - Chodziliśmy do tego parku bardzo często. Podziwialiśmy, hubę, która rosła na tym drzewie. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że to takie niebezpieczne. A zdarzało się, że przy placu zabaw na drzewach wisiały połamane gałęzie i Helder je ściągał, żeby nie spadły – mówiła Olga Wiśniewska.

TYLKO U NAS PRZEJMUJĄCA ROZMOWA: DO DZIŚ BOJĘ SIĘ SPOJRZEĆ NA ZDJĘCIA CÓRECZKI

Olga Wiśniewska z córeczką. Tych zdjęć mama zabitej przez drzewo dziewczynki nie widziała od momentu tragedii w Parku Praskim

i

Autor: Archiwum prywatne

I ona, i tata Lilianki podkreślali, że w całym parku wtedy nie było żadnej informacji, że jakieś miejsce jest niebezpieczne. - Nigdy nie spotkaliśmy tam pracowników konserwujących drzewa – mówili rodzice Lilianki. Oskarżeni Marek. P. i Celina Ch. – nie odezwali się ani słowem. Trzeciej oskarżonej Agaty M. nie było w sądzie. Adwokaci pracowników Zarządu Zieleni dopytywali natomiast Olgę m.in. o to czy... poród dziecka był trudny i czy huba na drzewie, które się połamało, się powiększała. 

PRZECZYTAJ TAKŻE: Od nikogo nie usłyszałam "przepraszam"

W lutym sąd przesłucha świadków, min. osoby odpowiedzialne za konserwację drzew w warszawskim parku.

Olga Wiśniewska walczy też w sądzie cywilnym o odszkodowanie po tym dramatycznym wypadku.

Budzę się, a mojej córeczki już nie ma...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki