Stracił przytomność za kierownicą. Ratowali go przez prawie godzinę. Akcję reanimacyjną obserwowała zszokowana matka
Do zdarzenia doszło we wtorek (27 maja) około godziny 8 na warszawskim Aninie. Strażnicy miejscy patrolujący rejon ulicy Kajki, byli świadkami niebezpiecznego wypadku. Jak relacjonują funkcjonariusze, jadący ulicą osobowy peugeot nagle zjechał na pas zieleni, przeciął chodnik, ominął pieszych, uderzył w słup tablicy reklamowej i zatrzymał się na zaparkowanym samochodzie.
Funkcjonariusze natychmiast podbiegli do rozbitego pojazdu. Unieruchomili silnik i próbowali nawiązać kontakt z kierowcą. Niestety, mężczyzna był nieprzytomny. Pasażerka, która również znajdowała się w samochodzie, była w szoku, ale na szczęście nie odniosła poważniejszych obrażeń. Strażnicy miejscy wezwali na miejsce zespół ratowników medycznych oraz policję, a sami przystąpili do udzielania pierwszej pomocy nieprzytomnemu kierowcy.
Po wydobyciu mężczyzny z wraku samochodu okazało się, że nie tylko stracił przytomność, ale także przestał oddychać. − Bezpiecznie ułożyliśmy mężczyznę na chodniku i przystąpiliśmy do resuscytacji, którą prowadziliśmy na przemian z kolegą przez około 20 minut – relacjonuje inspektor Grzegorz Krysa, jeden ze stołecznych strażników miejskich biorących udział w akcji ratunkowej.
Dalszą akcję ratowniczą przejęła załoga pogotowia ratunkowego. Po blisko 50 minutach intensywnych działań udało się przywrócić oddech 57-letniemu kierowcy. Strażnicy miejscy wraz z ratownikami medycznymi przenieśli poszkodowanego do karetki, która zabrała go do szpitala.
Jak ustalili policjanci, 57-letni kierowca nigdy nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. W samochodzie, w chwili wypadku, towarzyszyła mu 79-letnia matka. Okoliczności zdarzenia wyjaśnia policja.