− Wypuścili matkę Oskara, miała skute ręce, nogi, w zielonym stroju. No wyglądało to okropnie. Bardzo przeżywała pogrzeb − mówi pani Karolina, znajoma rodziny, w rozmowie z reporterką Polsatu.
Rodzina nie rozumie decyzji o odebraniu maluchów. Twierdzą, że byli gotowi zapewnić im opiekę. − Nic kompletnie, żadnych dokumentów, tylko „książeczki proszę oddać i akty urodzenia”. Ja mówię, czy ja nie mogę zostać z dziećmi? „Nie, bo pani jest za stara i pani sobie nie poradzi” – relacjonuje pani Halina, prababcia dzieci.
Ojciec, który pracuje poza Warszawą, nie zdążył wrócić do domu w wyznaczonym czasie. Dzieci trafiły do osobnych rodzin zastępczych. Jak słyszymy podczas programu „Interwencja”, po kilku dniach pojawiła się tragiczna wiadomość – Oskar nie żyje.
− My o tej całej sprawie słyszałyśmy w radiu, że zmarło dziecko na Saskiej Kępie. Nie miałyśmy pojęcia, że to chodzi o Oskara, wnuka Moniki − mówi pani Karolina.
Jak podaje Polsat, rodzina nie zna oficjalnej przyczyny zgonu. − Z tego co wiem, to się zachłysnęło. Na początku była wersja, że kawałkiem buraka, nie wiem, to nie jest potwierdzone. Obstawiam, że dziecko było nakarmione mlekiem i nie zostało postawione do odbicia się − mówi babcia, pani Monika.
Prokuratura prowadzi śledztwo z art. 155 kk − nieumyślne spowodowanie śmierci. Sekcja zwłok nie wykazała urazów ani treści pokarmowej w drogach oddechowych. Wstępne wyniki wskazują na niewydolność krążeniowo-oddechową lub pokarmową.
Rodzina walczy teraz o powrót Leny. − To oni robią krzywdę. Zabierają dzieci, jakbyśmy byli patologię jakąś. Jedno straciliśmy. Nie wiadomo, czy nie dostaniemy kolejnego telefonu, że nie żyje kolejne. Tego już nie przeżyjemy − mówi pani Monika.
Po publikacji materiału w telewizji Polsat, policja udostępniła w mediach społecznościowych swój komentarz w tej sprawie.
− Na wstępie należy podkreślić, że Policja działa na podstawie i w obrębie obowiązującego prawa, a dobro dzieci stanowiło wartość nadrzędną naszych decyzji − czytamy.
− Prababcia poinformowała interweniujące policjantki, że matka dzieci nie przykłada wagi do okresowych badań kontrolnych maluchów, trzyletnia dziewczynka nie mówi, a mama dziecka nie starała się diagnozować przyczyn takiego stanu i konsultować ich z lekarzami. Te informacje wskazywały, że opieka nad dziećmi ze strony matki mogła być pełniona w sposób niewłaściwy, a prababcia nie miała możliwości jej polepszenia ze względu na pozostające pod jej pieczą dwie dorosłe niepełnosprawne kobiety − dodają.
Źródło: "Interwencja" Polsat
