Twórcy Uczniowskiego Klubu Sportowego „Sadyba” - Ewa Nowik-Dziewicka i jej mąż Jacek, to desperaci - instruktorzy pasjonaci z ogromnym sercem do dzieciaków. Prowadzili zajęcia z judo dla dzieci, akrobatyki, crossfitu, czy jogi dla dorosłych. Stworzyli miejsce integracji mieszkańców Mokotowa. W kwietniu ubiegłego roku klub musiał się wyprowadzić z pomieszczeń, które zostały przeznaczone do rozbiórki. Dzielnica Mokotów przyznała im budynek przy ul. Okrężnej, z zastrzeżeniem, że też jest w złym stanie i wymaga remontu. Ale pieniędzy na remont już nie zaoferowała. UKS zaczął więc prace własnymi siłami, za pieniądze ze zbiórki, z pomocą rodziców i indywidualnych przedsiębiorców. Wystarczyło na wymianę oświetlenia i ogrzewania. Trzeba zrobić wentylację, szatnie, sanitariaty i kotłownię.
Szefowie klubu złożyli wniosek o dofinansowanie w Ministerstwie Sportu i Turystyki, ale konkurs na dotację przegrali, choć urzędnicy resortu wcześniej przychylnie patrzyli na ich działalność.
- Przegraliśmy między innymi dlatego, że miasto wydzierżawiło nam teren tylko na trzy lata. A to, zdaniem komisji konkursowej za krotko, by w ten budynek inwestować. Ale wcześniej nikt na żadnym etapie nie powiedział „odpuśćcie, bo jesteście bez szans” – mówi „Super Expressowi” Jacek Dziewicki.
Urząd dzielnicy Mokotów tłumaczył, że nie może wydzierżawić nieruchomości na dłużej, bo jest ona objęta roszczeniami. Także z tego powodu w nią nie inwestuje.
- Staramy się pomóc jak możemy. Czynsz dla UKS jest minimalny, pomagaliśmy w napisaniu wniosku, pomożemy wymianie kotła z azbestem, ale formalnie dłuższej umowy podpisać nie możemy – tłumaczył w rozmowie z "Super Expressem" Tomasz Keller, rzecznik urzędu dzielnicy Mokotów.
Czynsz i tak narósł już do prawie 40 tys. zł. Indywidualną zgodę na dłuższą dzierżawę może dać Rada Warszawy. Rodzice dzieci i szefowie klubu apelują do prezydenta Rafała Trzaskowskiego o umorzenie długu czynszowego i pomoc. Ciągle wierzą, że ich dzieci nadal będą mogły trenować judo na Okrężnej. - Na razie mamy już rok przerwy. Moja córka Kasia przez ten czas wyrosła z judogi, ale z radością kupimy nową, żeby mogła tu ćwiczyć – mówiła nam w czerwcu z nadzieją Edyta Goć-Ratyńska, mama 8-letniej Kasi.
- Teraz dużo się mówi o szansach na organizowanie olimpiady. A te dzieci, które tu trenują, mogliby być przyszłymi olimpijczykami pod okiem takiego trenera i wychowawcy jak pan Jacek - wtórowała mama kolejnej małej judoczki - Marta Wojciechowska.
W sierpniu, po kolejnych spotkaniach z urzędnikami, sytuacja niewiele się zmieniła. Klub już wie, że miasto finansowo nie pomoże.
- Wsparcia finansowego od miasta nie otrzymamy. Umorzenia, zamrożenia lub odroczenia płatności czynszu raczej nie. Raczej, bo wszelkie rozmowy w tej kwestii mogą być ponowione po spłacie obecnego zadłużenia z tytułu dzierżawy, ok. 40 tys. zł - relacjonował Jacek Dziewicki po spotkaniu z wiceprezydentem Warszawy Jackiem Wiśnickim.
W tym tygodniu szefowie UKS Sadyba zaapelowali po raz kolejny na swojej stronie:
"To już ostatnia szansa, aby nasz głos usłyszał nowy Minister Sportu Poseł Jakub Rutnicki, który miał wspierać takie kluby jak nasz. Nasze pismo z podpisami z petycjionline, wysłane ponad półtora miesiąca temu jeszcze do Ministra Sławomira Nitrasa, do dziś pozostaje bez echa. A to właśnie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki i obietnice Wiceministra Ireneusza Rasia mamy dziś takie problemy..." - czytamy na facebooku UKS Sadyba.
Ale czy naprawdę tak to powinno wyglądać?
Polecany artykuł: