− (Marcina Z. – red.) uznaje się za winnego tego, że w dniu 5 czerwca 2024 roku w godzinach wieczornych w domu mieszkalnym będącym w stanie surowym w miejscowości Solec, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia Marka D., używając paralizatora, doprowadził pokrzywdzonego do stanu nieprzytomności, po czym używając ręcznej metalowej piły, dwóch noży tapicerskich oraz siekiery, Marcin Z. dokonał dekapitacji głowy i szyi Marka D. oraz amputacji prawej kończyny górnej na wysokości obwodowej części przedramienia i lewej kończyny górnej na wysokości obwodowej części ramienia, które to obrażenia skutkowały zgonem Marka D. Po czym, w celu zatarcia śladów, przy użyciu palnika gazowego, opalał ogniem uciętą głowę Marka D. oraz jego ucięte kończyny górne − odczytał sędzia Maciej Gruszczyński.
Sąd wymierzył Marcinowi Z. karę 30 lat pozbawienia wolności. Na poczet wyroku zaliczył mu okres tymczasowego aresztowania od 6 czerwca 2024 roku do 30 czerwca 2025 roku. Były policjant ma również zapłacić po 250 tys. zł zadośćuczynienia córce i żonie zamordowanego − Monice D. i Nikoli D.
Do brutalnej zbrodni doszło w czerwcu 2024 roku w Solcu koło Góry Kalwarii. Marek D., 53-letni tynkarz i właściciel firmy budowlanej, pojechał na umówione spotkanie z klientem, który był mu winien ponad 20 tysięcy złotych. W miejscu spotkania, niewykończonym domu, policjanci odnaleźli później zwłoki przykryte folią. Ciało zostało rozczłonkowane. Sprawcę zatrzymano szybko − był nim emerytowany funkcjonariusz policji, Marcin Z.
Śledczy ustalili, że to on zamordował Marka D., nie płacąc mu za wykonane prace. Kluczowym dowodem w sprawie była opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, według której przyczyną śmierci była dekapitacja. Ustalono również, że ofiara żyła w momencie odcinania głowy.
Marcin Z. podczas procesu nie negował rozczłonkowania zwłok, ale twierdził, że Marek D. zginął w wyniku przypadkowego upadku podczas bójki. − Jeszcze raz chciałem przeprosić rodzinę ofiary za to, co zrobiłem z ciałem. Nigdy tego nie planowałem. Nie chciałem. Do tej pory nie potrafię zrozumieć jak do tego doszło, dlaczego tak się stało. Wszystko wydarzyło się tak nagle, większości z tego nie pamiętam. Nie wiem, jak to się zakończy. Wiem tylko, że zniszczyłem życie nie tylko rodzinie ofiary, ale mojej własnej. Będę się z tym borykał do końca życia. Proszę o łagodny wymiar kary. Nie chciałem tego. Doszło do przepychanki, do bójki, nieszczęśliwie człowiek upadł, a ja nie zachowałem się tak, jak powinienem zachować. Wielu rzeczy z tego zdarzenia nie pamiętam. Nie rozumiem też swojego zachowania. Jeszcze raz przepraszam, proszę o łagodny wymiar kary − mówił tuż przed ogłoszeniem wyroku.
Sąd jednak nie dał wiary tym argumentom. Wymierzona kara to 30 lat więzienia.