Policjanci załamują ręce, bo kosztowne akcje medialne nie przynoszą skutków. Pijani kierowcy to nadal plaga, a teraz dołączyli do nich jeszcze ci, którzy prowadzą w narkotykowym zwidzie. W stolicy jest to ogromny problem. - Jest ich więcej niż nietrzeźwych - mówią stacji TVN Warszawa funkcjonariusze stołecznej drogówki.
Przeczytaj koniecznie: Narkotykowy pomysł Czumy trafił do kosza
Najbardziej nieodpowiedzialni są oczywiście młodzi kierowcy. To oni najczęściej wpadają w ręce policji. Urządzają sobie rajdy po narkotykach, bo... czują się bezkarni. Wielu z nich jest przekonanych, że policja nie jest im w stanie udowodnić, że są zamroczeni.
Tymczasem obecność narkotyków w organizmie łatwo udowodnić. Policja posiada specjalne testy - takie same, jakie można dostać w większości aptek. Wykrywają one substancje psychoaktywne obecne w marihuanie, amfetaminie i innych narkotykach.
Patrz też: Drogówka jest bezsilna wobec piratów...
Sami policjanci przyznają zresztą, że w znaczącej liczbie przypadków nie potrzebują nawet takich testów. Kierowcy pod wpływem narkotyków już samym zachowaniem budzą podejrzenia i dają podstawę do zatrzymania. Po wykonaniu badania krwi wszystko staje się jasne.
A warto podkreślić, że narkotyki długo pozostawiają po sobie ślad w ludzkim organizmie. THC, substancję psyhoaktywną zawartą w marihuanie, profesjonalne badania mogą wykazać nawet po trzech miesiącach od zażycia narkotyku.