ŚWIŃSKA GRYPA w Warszawie. 45-latek żyje dzięki sztucznemu płucu

2013-01-18 2:30

Gdyby nie to niepozorne pudełko z plątaniną rurek i dwa zespoły lekarzy ze szpitali Praskiego oraz MSW, chory nie miałby szans na przeżycie. 45-letni mężczyzna był o krok od uduszenia się z powodu skrajnego zapalenia płuc, w które w zaledwie trzy dni wpędził go grasujący w stolicy wirus świńskiej grypy. Mężczyznę uratowało sztuczne płuco.

Zakaz odwiedzin w szpitalach, wprowadzony w związku z szalejącą grypą, był dobrym posunięciem. Dowodzi tego dramatyczna walka o życie 45-letniego pacjenta Szpitala Praskiego. Leczony na zapalenie trzustki mężczyzna w zaledwie kilka dni po wykryciu u niego wirusa grypy A/H1N1 wylądował pod respiratorem na oddziale intensywnej terapii.

Następne godziny pokazały, jak groźny może być wirus grypy. Mimo maksymalnej dawki tlenu mężczyzna zaczynał się dusić. Lekarze desperacko szukali dla niego pomocy. Ponieważ nie nadawał się już do transportu, zadzwonili po kolegów ze szpitala MSW przy Wołoskiej, u których znajduje się jeden z cudów techniki - sztuczne płuco, czyli sprzęt do oksygenacji pozaustrojowej ECMO.

- Przyjechaliśmy w ostatniej chwili, bo pacjent się już dosłownie dusił - mówi prof. Piotr Suwalski (38 l.), szef kliniki kardiochirurgii w szpitalu MSW przy Wołoskiej. Dzięki wspólnym wysiłkom medyków udało się podłączyć go do maszyny i ustabilizować jego stan przed równie dramatycznym transportem na Wołoską.

Wczoraj, po nocy ze sztucznym płucem, stan mężczyzny nieco się poprawił, choć wciąż jest bardzo ciężki. Nadal utrzymywany jest w stanie śpiączki. - To sztuczne płuco, dzięki któremu natleniamy krew, daje nam szansę na powstrzymanie infekcji. Leczenie może potrwać - dodaje prof. Suwalski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki