Tajemnicze pożary bazaru Różyckiego. Handlarze drżą o swoją przyszłość
Historyczne targowisko pomiędzy ul. Ząbkowską, Targową i Brzeską w ciągu trzech tygodni płonęło dwa razy. Pierwszy pożar wybuchł 19 marca. Spłonęło siedemnaście budek, w pięciu z nich znajdował się towar. W ostatnią sobotę (5 kwietnia) pożar znów objął stragany - tym razem nieużywane przez nikogo budy.
Okolicznym mieszkańcom i handlarzom trudno jest uwierzyć, że pożary są dziełem przypadku. – Ktoś nas chce stąd wykurzyć! To podpalenia – mówi „Super Expressowi” jeden z kupców, który na „Różycu” zarabia na chleb od 38 lat.
– Kolega obok stracił wszystko, spłonął mu cały towar. Ma 60 lat, nie wiem, gdzie go teraz zatrudnią – mówi wskazując na wypaloną budkę obok pan Dariusz.
Inni nie podzielają jednak tych sensacyjnych teorii. – Ja tu pracuję od 40 lat, męża na tym bazarze poznałam. Kocham to miejsce. Moim zdaniem nikt nie chce nas stąd wykurzyć. My mamy miesięczny okres wypowiedzenia podpisany z właścicielem. Gdyby chciał się nas pozbyć, to by zakończył z wszystkimi umowy od zaraz. Deweloper też moim zdaniem nie wchodzi w grę. Niektórzy mówią, że to może być nawet sprawka rosyjskiego wywiadu. Ale dla mnie te teorie są absurdalne! Grasuje tu jakiś piroman – opowiada nam pani Ewa.
Mimo tych różnic w teoriach, kupców łączy strach o to, co będzie jutro. Obawiają się o swój dobytek, bo wielu z nich trzyma w pawilonach przynajmniej część swojego towaru. A drewniane budy z tekstyliami płoną tak szybko, że zanim dojedzie straż, pozostają wypalone szkielety.
Bazar Różyckiego. „Bez jakiegoś kompromisu nadal będzie umierał”
Policja na razie nie mówi wiele. – W sobotę spaleniu uległo 10 pawilonów. Bezpośrednio po pożarze przeprowadzone zostały oględziny z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa – mówi nadkom. Paulina Onyszko z praskiej policji.
O pożary i pomysł na uratowanie bazaru zapytaliśmy też radnego dzielnicy. – Przyczyną są najprawdopodobniej zaprószenia ognia przez ludzi w kryzysie uzależnienia. Obok, na Brzeskiej, wciąż odbywa się handel narkotykami, a osoby będące pod ich wpływem mogą być skłonne do różnych dziwnych pomysłów. Pawilony są drewniane, więc niewiele potrzeba, żeby doszło do nieszczęścia – twierdzi radny Krzysztof Michalski. Jeszcze grudniu ubiegłego roku składał interpelację do władz dzielnicy, żeby podjąć działania porządkowe w stosunku do zabytkowych pawilonów na „Różycu”.
- Możemy tylko apelować do właścicieli prywatnych i władz miasta, żeby zastanowili się jaka będzie przyszłość bazaru. Być może, żeby go uratować, trzeba będzie dokonać zmian właścicielskich. Bez jakiegoś kompromisu bazar nadal będzie umierał – ocenia radny Michalski.