Tłumy stały w kolejce po dotacje

2009-10-27 2:00

Prawie dwustu przedsiębiorców stało w gigantycznej kolejce, by złożyć wniosek o dotację unijną dla firm prowadzących działalność gospodarczą w Internecie. Urzędnicy do ostatniej chwili nie poinformowali ich, że wszystkie wnioski zostaną przyjęte!

Ulica Smocza przy Stawkach, godz. 8.00. Przed siedzibą Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, mimo ulewy i wichury, stoją setki osób. Czekają na otwarcie urzędu, by złożyć wnioski o dofinansowanie swoich firm. To przedsiębiorcy, którzy prowadzą internetową działalność gospodarczą i chcą ją rozwinąć. Gra jest warta świeczki, bo dotacja z Unii Europejskiej może wynieść od 20 tysięcy złotych aż do nawet miliona. Schody prowadzące do agencji są oblężone.

Ludzie są wściekli na to, że mimo prowadzenia firm w Internecie, wnioski muszą przynieść osobiście. - To horror. Stoimy tu i mokniemy, zamiast wysłać swoje dokumenty e-mailem. Ja czekam w tym miejscu od piątku wieczorem - załamuje ręce Mirosław Kazimierczak (26 l.), który prowadzi doradztwo biznesowe. - To nie do pomyślenia, żeby w ten sposób nas traktować! Pamiętam kolejki po meble za komuny. Tylko że to już przecież dawno minęło! - wtóruje mu Edyta Jordan (41 l.) z firmy prowadzącej doradztwo informatyczne.

Oczekujący w długim ogonku petenci mieli swoje numerki. Społeczna lista powstała już dziesięć dni temu. Od tamtej pory wpisało się na nią ponad dwustu przedsiębiorców z Warszawy i najbliż-szych okolic.

Gdy w końcu o godzinie 9 urzędasy agencji otworzyły swoje biuro, przedsiębiorcy zaczęli być wzywani według społecznych numerków.

Teren dookoła agencji był pilnie strzeżony przez mundurowych. Urzędnicy poprosili policjantów, żeby patrolowali ulicę Smoczą na czas składania wniosków. Spodziewali się burd i awantur. Na szczęście nikt nie został poszkodowany. Dlaczego urzędnicy państwowej agencji tak fatalnie potraktowali ludzi? - Nie rozumiem, skąd ta kolejka - kwituje tylko Monika Karwat-Bury, rzecznik prasowy PARP. Otóż dlatego, że urzędnicy do ostatniej chwili nie poinformowali ludzi, że wszystkie wnioski zostaną przyjęte i przy przyznawaniu dotacji nie będzie się liczyła kolejność ich składania! Przez ich niefrasobliwość kilkuset przedsiębiorców i ich pracowników przez 10 dni przeżywało gehennę.

Mirosław Kazimierczak (26 i.), doradca biznesowy:
- Stoję tu od piątku i mam tego serdecznie dość. Urzędnicy powinni ułatwić nam składanie wniosków, a nie trzymać pod biurem jak za PRL-u.

Edyta Jordan (41 I.), doradca informatyczny:
- To paranoja! Prowadzimy firmy działające w Internecie i powinniśmy wnioski wysłać e-mailem. Ale urzędnicy każą nam sterczeć w kolejce.

Robert Sobieszczański (40 I.), komputerowiec:
- Marznę i moknę dziś w tej kolejce od godziny 6 rano. Dlaczego urzędnicy rzucają nam kłody pod nogi? To niegodne, by tak poniżać ludzi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki