Uber już jeździ po Warszawie! Będzie AWANTURA?

2014-09-02 15:02

2 tygodnie temu w Warszawie ruszyła firma Uber, oferująca usługi pseudotaksówkarskie. Firma wykorzystuje nowatorskie rozwiązania – działa w oparciu o aplikację na smartfona, pracowników szuka na Facebooku i jest nieco tańsza niż tradycyjne taksówki. Oprócz oczywistych zalet warto jedna zwrócić uwagę, iż w wielu miastach, w których działa Uber dochodzi do olbrzymich awantur z taksówkarzami, a nawet strajków.

W jaki sposób działa Uber? Sprawa jest prosta. Dzięki specjalnej aplikacji na smartfona pasażer może sprawdzić cenę przejazdu między dwoma konkretnymi miejscami, dzięki specjalnej mapie może śledzić położenie samochodu oraz zobaczyć jak będzie wyglądał jego kierowca. Aby uniknąć niepożądanych zachowań ze strony kierowcy powstał również specjalny system ocen, podobny do tego jaki opracowało allegro. Oznacza to, że po zakończonym kursie każdy pasażer może wystawić ocenę swojemu kierowcy.

Jak wynika z warszawskiej oferty firmy Uber, w ogólnym rozrachunku jest ona nieco tańsza niż tradycyjna taksówka. Podstawowa oferta UberPOP to 5 zł za tzw. „trzaśnięcie drzwiami", 1,4 zł za kilometr i 25 gr za każdą minutę. Oferty niektórych warszawskich korporacji niewiele odbiegają od tej proponowanej przez Uber z jedną znaczącą różnicą – Uber nie rozgranicza oferty na strefy i godziny, podana wyżej cena obowiązuje całą dobę.

Jak widać zalety są, lecz na nowatorskie rozwiązania często pada cień nieufności i podejrzliwości ze strony osób preferujących tradycyjne przewozy. Wiele osób – szczególnie wykwalifikowani taksówkarze, którzy aby uzyskać licencję muszą zdać specjalne egzaminy i mieć sprawdzony, zadbany samochód - ma wątpliwości co do kwalifikacji kierowców oraz procesu „rekrutacji" i zatrudniania w Uberze.

Na przykład w Niemczech, ze względu na decyzję berlińskiego sądu, działalność firmy została tymczasowo zawieszona, gdyż wykazano proceduralne niedociągnięcia związane z kwestią wypłaty ubezpieczenia w przypadku kolizji. Z kolei w Londynie działalność firmy Uber wywołała gigantyczny strajk taksówkarzy, którzy zablokowali jedną z głównych ulic miasta i domagali się zdelegalizowania firmy. Oni - jak tłumaczyli - muszą uczyć się miasta, zdobywać licencje, dbać o samochód. Podczas gdy Uber nie zatrudnia kierowców na etacie i twierdzi, że jest jedynie pośrednikiem, z którym współpracować może każdy.

Zobacz też: RADEK TAXI, czyli czy można zamówić taksówkę w MSZ? „Super Express" sprawdził! [WIDEO]

Jak czytamy w reklamach firmy Uber, bardzo gęsto zamieszczanych między innymi na Facebooku, aby zostać kierowcą wystarczy „mieć samochód" i „chcieć zarobić".

– Chcemy, aby docelowo było ich ( red. kierowców) tylu, ilu potrzeba, aby klient nie czekał na samochód dłużej niż pięć minut. Naszą działalność rozpoczynamy w centrum Warszawy, w okolicach restauracji i nocnych klubów, czyli wszędzie tam, gdzie naszych przyszłych klientów jest najwięcej. Będziemy sukcesywnie rozszerzać rejon działania, z każdym kolejnym tygodniem czas oczekiwania na kierowcę będzie więc coraz krótszy – mówił w rozmowie z „GW" Swathy Prithivi, odpowiedzialna za usługę UberPOP w Polsce.

Uber broni się przed zarzutami taksówkarzy twierdząc, że nie jest firmą transportową (choć pasażer poznaje ofertę przejazdu dzięki aplikacji) i oferuje jedynie okazjonalny przewóz osób.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki