Warszawa. Ktoś GAZUJE ludzi w metrze!

2014-05-07 1:02

Intensywny zapach gazu w metrze postawił wczoraj na nogi wszystkie służby. Tysiąc pasażerów zostało ewakuowanych. Przez trzy godziny zamkniętych było siedem stacji, ale żadnej awarii nie wykryto. Władze miasta podejrzewają, że ktoś celowo rozpylił tajemniczą substancję. Policja zabezpieczyła monitoring i szuka sprawcy wybryku.

Pasażerowie metra przeżyli wczoraj chwile grozy. Chwilę po godz. 11 na stacjach Świętokrzyska i Centrum dało się wyczuć intensywny zapach gazu. Tysiąc osób musiały w pośpiechu opuścić perony podziemnej kolejki i pasaże handlowe. - Zdążyłyśmy otworzyć butik i usłyszałyśmy sygnał alarmowy. Od razu wybiegłyśmy do wyjścia - wspominają sprzedawczynie ze sklepu z bielizną na stacji Centrum. Kilkanaście minut później gaz pojawił się na stacji Ratusz-Arsenał, po kolejnej godzinie - na stacji Politechnika. Władze metra wyłączyły z ruchu siedem stacji, a pociągi kursowały między Kabatami a Wilanowską oraz z Młocin do Dworca Gdańskiego. W tym czasie strażacy sprawdzali tunele, badając powietrze specjalną aparaturą. Skontrolowano też plac budowy II linii. - Nasze urządzenia nie zarejestrowały obecności żadnej substancji - przyznaje kpt. Nikodem Kiełbowicz ze stołecznej straży pożarnej. Zarząd Transportu Miejskiego uruchomił komunikację zastępczą. Zdezorientowanym pasażerom puszczały jednak nerwy.

- Chciałem dojechać na Dworzec Gdański. Spóźnię się na pociąg. Nikt nie jest w stanie udzielić mi informacji, jak mam to teraz zrobić - denerwował się Stanisław Rusiński (61 l.). Metro, skierowane na objazdy tramwaje i autobusy zaczęły kursować normalnie po godz. 14. Dwie godziny później zgłoszenie o zapachu gazu ponownie zatrzymało pociągi. Tym razem na stacji Młociny. Nie było jednak potrzeby ewakuacji podróżnych. I znów niczego nie wykryto.

Zobacz: Warszawa. Załatają dziury w parku Skaryszewskim

Władze miasta wykluczyły awarię lub wypadek. - Podejrzewamy, że był to chuligański wybryk. Ktoś musiał celowo rozpylić jakąś substancję - wyjaśnia Bartosz Milczarczyk (34 l.), rzecznik Ratusza. Policja zabezpieczyła monitoring z metra. Sprawdzenie nagrań niestety potrwa. - Mamy do przeanalizowania zapis z kilkudziesięciu kamer. Jeśli potwierdzimy, że było to celowe działanie, to sprawca będzie musiał zapłacić za przeprowadzoną akcję. To koszt sięgający setek tysięcy złotych - dodaje st. asp. Mariusz Mrozek (41 l.) z Komendy Stołecznej Policji.

Wiadomości se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki