Warszawa: Marsz Niepodległości i Solidarności PiS-u zablokował miasto

2011-12-14 2:50

Zatłoczone metro, ogłuszający dźwięk klaksonów i wściekli kierowcy. Przez wczorajszy Marsz Niepodległości i Solidarności na blisko trzy godziny stanęło całe centrum. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, którzy w liczbie kilku tysięcy zjawili się na Trakcie Królewskim, uczcili w ten sposób pamięć opozycjonistów, którzy zginęli podczas stanu wojennego. Nie obyło się też bez krytycznych słów wobec polityki obecnego rządu.

Demonstracja Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęła się o godz. 17 mszą świętą w kościele św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Pół godziny później policja zamknęła okoliczne ulice prowadzące do placu oraz Al. Ujazdowskie. Momentalnie stanęło całe centrum - nie dało się przejechać ani Marszałkowską, ani Kruczą, w którą uciekali przerażeni kierowcy.

Najgorzej jednak było w Al. Jerozolimskich. Tam w ciągu kilku minut stanęły w gigantycznym zatorze setki aut. Część demonstrantów, którzy chcieli zdążyć na godz. 18 na plac Trzech Krzyży, przesiadła się do metra, które dawno nie widziało takiego ścisku. Tłum wylewał się na stacji Centrum i stamtąd z flagami przechodził na plac.

Manifestanci wraz z Jarosławem Kaczyńskim (62 l.) ruszyli tuż po godz. 18. Kiedy spiker skandował nazwiska poległych podczas walk z zomowcami opozycjonistów, demonstranci krzyczeli: "Polegli za ojczyznę". Następnie składano kwiaty pod kolejno spotkanymi pomnikami zasłużonych polskich polityków, m.in. premiera Wincentego Witosa czy premiera Romana Dmowskiego.

Pod Kancelarią Premiera Donalda Tuska (54 l.) oberwało się rządzącym. Słychać było hasła: "Hańba", "Radek Zdradek" i "Żądamy prawdy o Smoleńsku". Wiec zakończył się po blisko dwóch godzinach pod pomnikiem Marszałka Józefa Piłsudskiego. Tam Jarosław Kaczyński zaapelował, aby Polska była jak Chiny i stała na czele świata. Dopiero kilkanaście minut po godz. 20, kiedy tłum już się rozszedł, miasto odetchnęło z ulgą i zniknęły korki.


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki