Warszawa: Naczelnik Andrzej Krysik: W mundurze mogę wszystko

2013-05-10 3:30

Naczelnik Andrzej Krysik, wiceszef strażników miejskich z Pragi-Północ, którego przyłapaliśmy na pirackim rajdzie zamkniętą ul. Jagiellońską, nie poczuwa się do winy! Nie zamierza płacić mandatów, uważa, że przepisy go nie dotyczą, gdy jedzie w mundurze! - Jechałem w mundurze na spotkanie służbowe, moi ludzie na pewno nie wypisaliby mi mandatu - mówi bezczelnie naczelnik.

Okazuje się, że naczelnik Krysik ma swoją wersję zasad ruchu drogowego. Według strażnika mandaty mają dostawać jedynie szarzy zjadacze chleba, a kierowca w mundurze strażnika miejskiego to święta krowa, która jedzie, gdzie chce i jak chce.

>>> WARSZAWA: Pana naczelnika żaden zakaz nie tyka! ANDRZEJ KRYSIK z warszawskiej straży miejskiej to stołeczny pirat

- Byłem w mundurze, więc jako strażnik nie złamałem prawa, bo ja mam prawo wjechać w taką strefę, jeżeli jestem w umundurowaniu. Wjazd w strefę B1 nie oznacza, że pojazd musi być uprzywilejowany, na tabliczce pod znakiem jest napisane "z wyłączeniem autobusów, jednośladów i między innymi służb miejskich" - tłumaczy się "Super Expressowi" wicenaczelnik Krysik.

Czyli naczelnik w mundurze jadący prywatnym samochodem powinien być traktowany jak służba miejska?

- Jechałem w mundurze, więc już nie jestem jako taki incognito, i druga rzecz, że wykonywałem czynności służbowe - dodał pewnie naczelnik.

Naczelnik nie boi się mandatów

 

Przepisy, na których pirat drogowy ze straży miejskiej opiera przekonanie o swojej niewinności, nie istnieją! Bo przecież ani krój, ani kolor ubrania kierowcy nie zwalniają kierowcy ze stosowania się do przepisów ruchu drogowego.

- Znaki obowiązują bez wyjątku wszystkich kierowców. Niektóre pojazdy, jak np. radiowozy, karetki czy wozy straży pożarnej, mają prawo nie stosować się do nich, ale tylko jeśli jednocześnie wysyłają sygnały świetlne i dźwiękowe - nie ma wątpliwości asp. Robert Opas ze stołecznej policji.

- Będę musiał złożyć wyjaśnienia, dlaczego jechałem prywatnym samochodem. Jak ja bym był po cywilnemu, to rozumiem, łamię przepisy, i nie ma dwóch zdań, ale że jestem w mundurze, to będzie kwestia postępowania dyscyplinarnego i mój szef podejmie decyzje - kwituje Krysik.

Naczelnik mandatów się więc nie boi. A powinien. Bo "Super Express" postanowił złożyć w stołecznym Wydziale Ruchu Drogowego zawiadomienie o popełnionych przez naczelnika wykroczeniach. Tak jak w przypadku każdego innego kierowcy decyzję o wymiarze kary podejmie policja lub sąd.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki