Makabryczne szczegóły zbrodni pod Warszawą
Do zbrodni doszło w czerwcu ubiegłego roku. Marek D., 53-letni tynkarz, pojechał pod Warszawę, by odebrać pieniądze za wykonane prace od klienta. Niestety, spotkanie zakończyło się tragedią. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, odkryli w niewykończonym domu makabryczny widok – rozczłonkowane zwłoki mężczyzny przykryte folią. Wkrótce zatrzymano 45-letniego emerytowanego policjanta, Marcina Z., który został oskarżony o zabójstwo.
"To był nieszczęśliwy wypadek!" - tłumaczy oskarżony
Podczas ostatniej rozprawy Marcin Z. złożył zaskakujące wyjaśnienia. Twierdził, że śmierć Marka D. to tragiczny zbieg okoliczności. Utrzymywał, że zapłacił tynkarzowi za pracę, a Marek D. miał się ponownie zgłosić po pieniądze. Doszło do kłótni i bójki, w wyniku której Marek D. upadł.
„Zorientowałem się, że coś jest nie tak. Sprawdziłem jego puls i go nie było. Nie oddychał. Ręce opadały bezwładnie” - mówił Marcin Z. w sądzie. „Nie wiem, dlaczego potem to zrobiłem. Nie mogę sobie przypomnieć mojego toku rozumowania” - dodał oskarżony, wyrażając żal i twierdząc, że nie ma dnia, by o tym nie myślał. „Zniszczyłem życie mojej rodzinie, drugiej rodzinie. Cały czas zastanawiam się, jak do tego doszło” - mówił.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Prokurator bezlitosny: "Brutalność bez precedensu!"
Prokurator Michał Magier nie dał wiary tłumaczeniom oskarżonego. Podkreślił, że zebrany materiał dowodowy wskazuje, że Marcin Z. nie zapłacił za wykonane prace i działał z premedytacją. „To oskarżony był nierzetelnym dłużnikiem, a nie pan Marek D.” - zaznaczył prokurator.
Kluczowym dowodem w sprawie jest opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, która jednoznacznie wskazuje, że przyczyną śmierci Marka D. była dekapitacja. Prokurator wniósł o wymierzenie Marcinowi Z. kary dożywotniego pozbawienia wolności i pozbawienie praw publicznych na 10 lat.
„Niewątpliwie mamy do czynienia ze sprawą wyjątkową, jeśli chodzi o zabójstwo, ze względu na bezprecedensową brutalność i ze względu na motywację sprawcy” - podkreślił przedstawiciel oskarżycielek posiłkowych.
Obrona walczy o łagodny wyrok
Adwokat Paula Wierzbicka, broniąca Marcina Z., przekonywała, że jej klient rozliczył się z Markiem D. za wykonane prace i że doszło do bójki, w której oskarżony odniósł obrażenia. Jej zdaniem, cała sprawa to nieszczęśliwy wypadek, którego Marcin Z. żałuje. Obrona wnosi o zmianę kwalifikacji czynu na bójkę ze skutkiem śmiertelnym i znieważenie zwłok i argumentuje, że badania psychologiczne oskarżonego były zbyt krótkie i nie przeprowadzono obserwacji psychiatrycznej.
Dodatkowo skazuje, że Marcin Z. działał w afekcie i nie pamięta pobudek, którymi się kierował. „Przepraszam rodzinę ofiary za to, co zrobiłem (...). Nie potrafię tego wytłumaczyć” - powiedział na koniec oskarżony.
Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosi wyrok w tej wstrząsającej sprawie już 14 maja. Czy Marcin Z. zostanie skazany na dożywocie za brutalne zabójstwo, czy też sąd uwierzy w wersję o nieszczęśliwym wypadku?