Warszawa. Szaleniec Krzysztof P. zablokował ulicę Strażacką

2011-07-20 3:50

Półnagi mężczyzna wdrapał się na wiadukt ciepłowniczy nad ul. Strażacką. Wykrzykiwał, że widzi szatana i zrzucał na ulicę kable pod napięciem. Służby na niemal godzinę musiały zablokować ulicę i na kilkanaście minut wstrzymać ruch pociągów.

Tuż przed południem dyżurny policji odebrał telefon z Rembertowa. - Ktoś wdrapał się na wiadukt nad ulicą Strażacką, zrzuca na ziemię kable.

- Zaraz dojdzie tu do tragedii - wykrzykiwał przerażony głos w słuchawce. Na miejsce natychmiast przyjechali strażacy, pogotowie i policja.

- Rozwścieczony półnagi Krzysztof P. stał na rurach ciepłowniczych i przewodach elektrycznych z ciepłowni Kawęczyn. Przez cały czas wykrzykiwał coś o diabłach i szatanach - opowiadał biorący udział w akcji strażak. - Zrzucił z góry na ulicę kable elektryczne i zrobiło się zwarcie - dodaje.

Wstrzymano ruch pociągów

 

Ruch na ulicy został natychmiast zablokowany. Trzeba było też na kilkanaście minut zatrzymać pociągi. Strażacy wezwali drugi wóz, żeby ściągnąć szaleńca.

Wszystko wyglądało tak, jakby za chwilę miało dojść do tragedii. - Szaleniec wciąż zrzucał przewody, wykrzykiwał niestworzone rzeczy, usłyszałem coś o czarcie i leżącej w krzakach zabitej pielęgniarce - relacjonuje Jarosław Kobusz (40 l.) z pobliskiej firmy Auto-Kasacja.

- Zrobiło się zwarcie, z jednego z kabli strzeliły iskry. Nic mu się jednak nie stało. Przez cały czas zapewniał zresztą, że zna się na elektryce - dodaje. Ostatecznie szaleniec pozwolił sprowadzić się na ziemię i natychmiast trafił do karetki. Strażacy musieli uporać się jeszcze ze zwisającymi z wiaduktu i leżącymi w trawie kablami. Desperat pojechał do szpitala w Drewnicy na obserwację. Był agresywny, dlatego nie udało się go zbadać alkomatem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki