Wielki pies rozszarpał Leosia na jej oczach. „Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę”

2025-10-20 10:23

Na Saskiej Kępie w Warszawie doszło do wstrząsającego incydentu. Agresywny pies zaatakował podczas spaceru małego teriera Leosia, zagryzając go na oczach zrozpaczonej właścicielki. Kobieta, próbując ratować swojego pupila, sama została dotkliwie pogryziona. Mieszkańcy alarmują, że to nie pierwszy atak tego agresywnego zwierzęcia w okolicy. Sprawę opisuje TVN24.

Wielki pies rozszarpał Leosia na jej oczach. „Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę”

i

Autor: suzanne906/ CC BY-SA 1.0

Wielki pies rozszarpał jej Leosia. „Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę”

Do dramatycznych wydarzeń doszło we wtorek, 14 października, na ulicy Walecznych na Saskiej Kępie. Pani Elżbieta spacerowała ze swoim ukochanym psem Leosiem, gdy nagle z jednej z posesji wybiegł duży, agresywny pies, przypominający pitbulla lub amstaffa. Zwierzę bez ostrzeżenia rzuciło się na małego teriera, dosłownie rozszarpując go na oczach przerażonej właścicielki.

„Szłam z opuszczoną głową, trzymałam Leosia na smyczy, on zatrzymał się i wąchał sobie trawkę. Nagle zobaczyłam - to był ułamek sekundy - jak wielki łeb jest na Leosiu” – relacjonuje w rozmowie z TVN24 pani Elżbieta. Kobieta natychmiast ruszyła na pomoc swojemu pupilowi, próbując wyrwać go z paszczy napastnika. Niestety, agresywny pies był nie do powstrzymania.

„Próbowałam Leosia wyswobodzić z tych szczęk. Ten pies pojawił się nagle i po prostu go dopadł. Nie było żadnego ostrzeżenia, nie było interakcji między psami. Ten pies wybiegł bez żadnego zabezpieczenia, smyczy czy kagańca. Na moich oczach rozerwał mojego psa” – mówiła zrozpaczona pani Elżbieta, cytowana przez portal.

Zakrzów: dwa agresywne psy zagryzły małego maltańczyka, a jego właścicielkę pogryzły

Na pomoc zrozpaczonej kobiecie ruszyli świadkowie zdarzenia. Jak relacjonuje jedna z kobiet, która widziała atak, interweniowało kilka osób. Polewali agresywnego psa wodą, próbowali go odciągnąć, a nawet rzucali kurtkę między zwierzęta. Niestety, początkowo nic nie skutkowało. Dopiero po dwukrotnym polaniu wodą agresor odpuścił i uciekł z miejsca zdarzenia.

Pani Elżbieta i Leoś zostali natychmiast przewiezieni do lecznicy weterynaryjnej. Niestety, mimo wysiłków weterynarzy, życia małego teriera nie udało się uratować. Kobieta sama również wymagała pomocy medycznej. W wyniku pogryzienia doznała złamania dwóch palców i ma pokaleczone dłonie. Spędziła jeden dzień w szpitalu. Dostała serię zastrzyków, m.in. przeciwko wściekliźnie i tężcowi.

„Leoś umarł, sama jestem pogryziona i mam złamane palce”. Właścicielka w szoku po stracie ukochanego psa

Pani Elżbieta zgłosiła sprawę na policję i apeluje o ukaranie właścicieli agresywnego psa. Jak podkreśla, czuje się odpowiedzialna za to, by zapobiec podobnym tragediom w przyszłości. W okolicy jest przedszkole i wiele małych dzieci, które mogą stać się kolejnymi ofiarami nieodpowiedzialnych właścicieli. – Leoś umarł, sama jestem pogryziona i mam złamane palce. Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę. Jestem na silnych lekach, mam stany lękowe i nie wiem, jak sobie z tym dam radę – wyznała w rozmowie z reporterką TVN24.

Mieszkańcy alarmują: To nie pierwszy atak tego psa!

Mieszkańcy Saskiej Kępy potwierdzają, że agresywny pies już wcześniej stwarzał zagrożenie. – To nie jest pierwsza taka sytuacja. Ten pies pogryzł już niejedną osobę i niejednego psa. Jest puszczany bez zabezpieczenia, bez smyczy, bez kagańca – twierdzi Kinga Morlińska, adwokatka i wiceprzewodnicząca sekcji praw zwierząt przy Okręgowej Izbie Adwokackiej, cytowana przez TVN24.

Adwokatka podkreśla, że właściciele psa powinni zostać ukarani mandatem na podstawie artykułu 77 Kodeksu wykroczeń. Apeluje również o wyciągnięcie szerzej idących konsekwencji, ponieważ poszkodowana została również właścicielka zmarłego psa.

– Takie sytuacje nie mogą pozostawać bezkarne. Właściciele agresywnych psów nie mogą mieć świadomości, że takie wypadki uchodzą im na sucho, a to się niestety często zdarza, bo ludzie nie zgłaszają takich incydentów na policję, a nawet jeśli zgłaszają, to jest to bagatelizowane – zaznacza Morlińska.

Przypomina również, że na właścicielu zwierzęcia spoczywa obowiązek zabezpieczenia posesji w taki sposób, żeby zwierzę nie mogło się wydostać. – Jeśli się wydostanie, właściciel ponosi za to odpowiedzialność – dodaje.

Najważniejsze numery alarmowe. Czy znasz je na pamięć? Ten QUIZ może kiedyś uratować ci życie
Pytanie 1 z 10
999 – co to za numer?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki