Katastrofa kolejowa w Ursusie – przebieg wydarzeń
To był poranek, który na zawsze zapisał się w historii Warszawy i polskich kolei. 20 sierpnia 1990 roku, o godzinie 6:20 rano, na warszawskim Ursusie doszło do jednej z największych katastrof kolejowych w powojennej Polsce.
Pociąg pospieszny InterExpress „Silesia” jadący ze stacji Praga Główna do Warszawy Wschodniej z ogromną siłą wbił się w tył stojącego na torach pociągu osobowego Os 6114 jadącego ze Szklarskiej Poręby również do Warszawy Wschodniej.
Błąd sygnalizacji i śmiertelna prędkość
Do wstrząsającej tragedii miała doprowadzić pomyłka w sygnalizacji. Semafor, zamiast ostrzegać maszynistę o stojącym na torach pociągu, pokazywał sygnał „jazda z maksymalną prędkością”. Dodatkowo widoczność ograniczała gęsta mgła, przez co maszynista „Silesii” nie miał szans dostrzec przeszkody na czas i wyhamować przed uderzeniem.
Według ustaleń śledczych, pociąg pospieszny pędził z prędkością 97 km/h, podczas gdy osobowy poruszał się zaledwie 13 km/h. Siła uderzenia była potężna… Lokomotywa i wagony wbiły się w ostatni wagon pociągu osobowego, dosłownie go miażdżąc.
16 ofiar i dziesiątki rannych
W wyniku zderzenia zginęło 16 osób, a 64 pasażerów zostało rannych. Wielu z nich doznało poważnych obrażeń, a akcja ratunkowa była dramatyczną walką o życie. Ratownicy i mieszkańcy Ursusa próbowali wydobywać ludzi z poskręcanych wagonów.
Była to najtragiczniejsza katastrofa kolejowa w Polsce po 1989 roku.
W miejscu tragedii do dziś znajduje się skromne miejsce pamięci, gdzie co roku składane są kwiaty i znicze. To wyraz szacunku i pamięci o ofiarach, które zwyczajnie jechały do pracy, szkoły, do bliskich − i nigdy już nie wróciły do domu.