Zabił, bo był zazdrosny o żonę? Cztery osoby nie żyją po tragedii w Warszawie

2025-09-14 5:25

To jedna z najbardziej wstrząsających zbrodni ostatnich lat. Wielkanoc 2024 r. okazała się koszmarem. W domu jednorodzinnym przy ul. Koronacyjnej na warszawskim Ursusie rodzina znalazła zwłoki swoich bliskich. Eliasz i Janina G. zginęli na parterze. Piętro wyżej mieszkała ich córka i zięć. Oni również nie żyli. Anna M. zginęła tak, jak jej rodzice. Zygmunt M. odebrał sobie życie. Z zeznań świadków dowiadujemy się, że od dawna narastał konflikt.

Tajemnica zbrodni w Ursusie. Dlaczego Zygmunt M. zabił? W tle zazdrość i rodzinny konflikt

Zygmunta M. wszyscy wspominają jako raczej spokojnego człowieka, który nie miał trudności z nawiązywaniem znajomości. Z zawodu był kierowcą i większość życia spędził za kierownicą miejskiego autobusu. Jednak atmosfera w jego domu psuła się od dłuższego czasu.

Zygmunt dzielił dach z teściami i żoną Anną. Choć wejścia do swoich mieszkań mieli oddzielne, to i tak dochodziło do konfliktów. Wszystko w ich relacjach pogorszyło się, gdy Zygmunt przeszedł na wcześniejszą emeryturę. – Teść spotykał się z różnymi ludźmi. Był osobą tajemniczą i niewiele o sobie mówił. Teściowa pracowała w firmie ubezpieczeniowej, a potem w opiece nad starszymi ludźmi – zeznawała przed sądem synowa Zygmunta i Anny.

Ich małżeństwo zaczęło się wyraźnie psuć. Na emeryturze Zygmunt wyraźnie stracił energię, często po prostu przesiadywał w domu lub jeździł na rowerze. – Stał się jej obojętny. Mówiła, że jest bardzo nieszczęśliwa i nie chce wracać do domu – opowiadała dalej.

Teściowie nie mieli o nim dobrego zdania. – Mówili, że nic nie robi i tylko jeździ jak głupi na rowerze cały czas. Dokuczali mu. On natomiast wspominał, że dziadkowie go denerwują – zeznawał świadek.

Doszło do tego, że Anna postawiła mężowi ultimatum: albo wróci do pracy, albo koniec z ich małżeństwem. Żeby nie spędzać czasu w niezdrowej atmosferze własnego domu, zaczęła wyjeżdżać do znajomych. – Mama jeździła samochodem na wycieczki do Opola, Wrocławia, Niemiec. Chciała od niego odpocząć. Trzy miesiące wcześniej zagroziła, że jak nie znajdzie pracy, to się z nim rozwiedzie – opowiadał w sądzie jeden z synów Zygmunta.

Emerytowany kierowca podejrzewał, że żona go zdradza. – Był bardzo zazdrosny. Śledził moją mamę. W sylwestra pojechał za nią pociągiem do Opola i Wrocławia. Z taksówki miał obserwować blok, w którym miała przebywać. Tego samego dnia wrócił przed północą – mówił świadek.

Ciała 4 osób w domu w Ursusie. Rodzinna tragedia rozegrała się w Wielkanoc

Relacje z teściami układały się coraz gorzej. Potrafili pokłócić się o głupotę jak na przykład źle odstawiony rower. Eliaszowi i Jadwidze nie pasowało, że zięć siedzi na wcześniejszej emeryturze.

Z relacji rodziny wynika, że Zygmunt nigdy nie miał problemów z alkoholem, a podczas kłótni nigdy nie dochodziło do rękoczynów. Ale w zeznaniach pojawiło się coś niepokojącego. Skonstruował własnoręcznie broń. – Teść zrobił dwie pałki elastyczne do obrony. Do węża ogrodowego włożył łańcuch. Na końcu był pasek, żeby można było w niego włożyć rękę. Jedną pałkę trzymał w garażu, a drugą woził ze sobą w torbie – zeznał syn.

Zygmunt nie pracował, ale handlował wódką. Prawdopodobnie głównie znajomym i w niedużych ilościach. Do ich domu nikt po nią nie przychodził. – Miał trzy kartony z wódką. Po tym zdarzeniu został tylko jeden. Torby z pałką też nie było – zeznał syn. Prokurator dopytywał o kondycję fizyczną Zygmunta. – Był silny. Starał się dużo ruszać – padło na sali.

W zeszły czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył proces Ihora L. (52 l.). Zdaniem śledczych budowlaniec z Ukrainy pomagał Zygmuntowi w dokonaniu potrójnej zbrodni. Jak wynika z wyjaśnień złożonych przez oskarżonego, obaj poznali się przed sklepem. M. miał zagaić go i prosić o pomoc przy pracach budowlanych w domu.

W nocy z 30 na 31 marca kamery monitoringu nagrały go, jak niesie ciężką reklamówkę. W pewnym momencie przystaje, coś w niej poprawia. Zdaniem świadków w środku mogła znajdować się jedna z dwóch pałek skonstruowana przez Zygmunta.

Z odczytanego aktu oskarżenia wynika, że zabójstw dokonano „zadając uderzenia co najmniej trzema nieustalonymi narzędziami ”. Czy do zbrodni wykorzystano jedną z „samoróbek”, która zniknęła z domu? Możliwe, że szczegółów dowiemy się już na najbliższej rozprawie w przyszłym tygodniu. Ihor L. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu dożywocie.

Najważniejsze numery alarmowe. Czy znasz je na pamięć? Ten QUIZ może kiedyś uratować ci życie
Pytanie 1 z 10
999 – co to za numer?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki